PlusLiga. Stromo pod górę!

Play-off blisko, ale jakże daleko dla GKS-u Katowice.


Dla „GieKSy” finisz sezonu zasadniczego jest niezwykle stresujący i to z wielu powodu. Zespół w rundzie rewanżowej imponuje skutecznością i należy do ścisłej czołówki. Teraz w tabeli zajmuje miejsce premiowane grą w play-offach. Jednak przed nimi dwie niezwykle ważne potyczki ze PGE Skrą Bełchatów u siebie oraz wyjazd do Suwałk, gdzie o punkty będzie również trudno. A później całej ekipie przyjdzie czekać i oglądać zaległe mecze Trefla Gdańsk. Po nich dopiero dowiedzą się, czy będą w play-offie, czy też zaledwie o 9. pozycję.

Szlachetne zdrowie

W poprzednim tygodniu przed wyjazdem do Warszawy zespół trenował w komplecie i wykonał solidną pracę. Jednak do stolicy dotarł już w mocno uszczuplonym składzie, bo dwaj przyjmujący Tomas Rousseaux i Damian Kogut oraz środkowy Jakub Lewandowski się rozchorowali. Natomiast amerykański rozgrywający Micah Ma’a ledwo co wstał z łóżka, bo również miał temperaturę. Zespół sprawił miłą niespodziankę, wygrywając z silnym Projektem 3:0, ale… W drodze powrotnej kiepsko się poczuli Jakub Szymański i Marcin Kania. Ten pierwszy dopiero w środę pojawił się na zajęciach, z kolei ten drugi wczoraj.

– Tomas Rousseaux przed chorobą miał problemy miał z kolanem, tak więc miał zdecydowanie jeszcze dłuższą przerwę – przypomina trener zespołu, Grzegorz Słaby. Teraz trzeba dmuchać i chuchać, by zdrowie dopisywało podczas ligowego finiszu. Jesteśmy groźnym zespołem dla rywali, gdy jesteśmy w komplecie.

Po raz drugi

Bilans dotychczasowych meczów ze Skrą jest wielce wymowny: wygrana oraz 10 porażek, w setach 10:30. Drugie zwycięstwo byłoby wielką niespodzianką.

– Trzeba spróbować podjąć rywalizację, choć Skra to zespół niezwykle ofensywny – dodaje szkoleniowiec GKS-u.

– Gdy popatrzymy na cyferki, to porażają, bo w ofensywie mają ok. 68% skuteczności i na dodatek są niezwykle efektywni. Od dłuższego czasu są w rewelacyjnej i zaliczyli, bodaj 11 zwycięstw z rzędu. By podjąć z nimi równorzędną grę, przede wszystkim trzeba być zdrowym i dobrze zorganizowanym zespołem. Nie tylko świetne zagrywać oraz przyjmować, oraz skutecznym blokiem, oraz obroną neutralizować wszystkie atuty rywala. A środowy trening był co rusz przerywany, bo hali były jeden wielki kaszel. Zawodnicy musieli złapać trochę oddechu, z kolei mój głos z uwagami musiał się przebijać przez ich kaszel. To spora trudność, bo przecież nie możemy zrobić zajęć, takich jakbyśmy chcieli pod względem jakości oraz efektywności.

Skra kompletna

GKS-owi przyjdzie się potykać z zespołem kompletnym o ogromnej sile ofensywnej. Skra na pewno ma najlepszy duet środkowy. Mateusz Bieniek na dodatek jest najlepszym serwującym w PlusLidze, z kolei Karol Kłos najlepiej blokującym. Grzegorz Łomacz, rozgrywający, znakomicie rozumie się ze swoim kolegami i uwielbia grać ze środkowymi. Oczywiście, odpowiednia siła ofensywna jest również na obu skrzydłach. Atakujący: Aleksandar Anatasijević oraz Damian Schulz wraz z przyjmującymi: Dick Kooy i Milad Ebadipour gwarantują odpowiednią jakość w ofensywie.

– I dlatego nie tylko musimy dobrze zagrywać i przyjmować, ale również jak najdłużej prowadzić każdą akcję – podkreśla trener Słaby.

– Postaramy się grać technicznie, bo takie mamy predyspozycje. Jeżeli zagramy na 100% swoich możliwości i nasi rywale na podobnym poziomie to wówczas możemy myśleć o wygraniu jednego seta, a potem może następnego i tak krok po kroku. Mecze z takimi silnymi rywalami to nie tylko potworne obciążenie fizyczne, ale równie, a może przede wszystkim psychiczne.

Zespół GKS-u niewątpliwie należy do najbardziej zadziornych i ambitnych zespołów. W tym sezonie tylko raz był raz bezradny podczas meczu na własnym parkiecie z klubowym mistrzem Europy z Kędzierzyna-Koźla. Tak sytuacja była raz i nie wróci więcej… 


Na zdjęciu: Jakub Jarosz, kapitan i lider zespołu, wraz z kolegami pragnie awansować do play-offu i zaliczyć sukces od czasu awansu do PlusLigi.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus


Komentarz „Sportu”. Rysy na wizerunku

Działaczom mojej ulubionej dyscypliny sportu od kilku lat powtarzałem: popatrzcie jak są zorganizowane rozgrywki w siatkówce. Regulamin i terminarz były rzeczami świętymi.

Oczywiście, pandemia mocno naruszyła wszelkie ustalenia. Nie tak dawno działacze PLS wpadli na genialny pomysł, by chronić nasze zespoły występujące w Lidze Mistrzów (Grupę Azoty ZAKSĘ i Jastrzębski Węgiel) i przeniosły ich zaległe spotkania z Treflem Gdańsk na po zakończeniu sezonu zasadniczego! Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie pewien istotny szczegół. Siatkarze z Gdańska i z GKS-u Katowice rywalizują o miejsce w play offie. Nikt nie ma wątpliwości, że zaległości Trefla będą rozgrywane w duchu fair play. Ale… sezon zasadniczy powinien zakończyć się dla wszystkich w tym samym terminie!

Działacze PLS bronią się brakiem wolnych terminów, a wcale tak nie jest. ZAKSA z Treflem mogła zagrać w terminie Ligi Mistrzów, bo nie pojechała do Moskwy na mecz z Dynamem z wiadomych względów. Natomiast z Jastrzębskim Węglem można było się potykać na początku marca, a wyznaczono termin na 8 kwietnia. Nie wiemy jeszcze kiedy Trefl zagra z ZAKSĄ! Dla siatkarzy GKS-u emocje związane z sezonem zasadniczym nie zakończą się w przyszły piątek (mecz w Suwałkach), lecz przyjdzie im siedzieć przed telewizorem i oglądać Trefla z Olsztynem (3.04.), JW (8.04.) i ZAKSĄ (???).

Siatkarze GKS-u i Aluronu CMC Watry Zawiercie może są od macochy i chyba nie są lubiani przez zarząd PLS – takie odnoszę wrażenie po decyzjach jakie zapadały w tym sezonie. Zespół z Katowic miał do dyspozycji 8 zawodników i prosił o przełożenie meczu z Olsztynem. Nic z tego! Kazano mu grać i w tej sytuacji akademikom przypadły „darmowe” punkty. W kolejnym spotkaniu w Rzeszowie GKS grał bez atakujących! Normalne? Chyba nie! A drużyna z Zawiercia musiała sobie radzić bez kontuzjowanych rozgrywających w kilku meczach. Wszyscy fachowcy zachwycali się i słusznie umiejętnościami Urosa Kovacevicia, który wcielił się w rolę rozgrywającego. Czy taka sytuacja jest normalna? Na pewno nie!

Źle się stało, że ustalono takie, a nie inne terminy meczów zaległych. To poważne rysy na wizerunku zarządu PLS.