PlusLiga. Ten pierwszy raz

MKS Będzin po wymianie ciosów z Cuprum Lubin z pierwszą wygraną w sezonie. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel kontynuują serię zwycięstw.


W Sosnowcu spotkały się dwa zespoły, które w tym sezonie jeszcze nie wygrały, MKS Będzin i Cuprum Lubin. Po spotkaniu powody do zadowolenia mieli będzinianie, ale sukces nie przyszedł im łatwo.

Różnica w polu serwisowym

Cuprum w dwóch pierwszych setach prowadziło. W pierwszym 9:6, w drugim już 21:19. Gospodarze potrafili jednak odwrócić ich losy. W roli głównej wystąpił Rafał Faryna. Atakujący MKS-u spotkanie zaczął źle, bo dwa pierwsze jego ataki zostały zablokowane. Szybko jednak skorygował uderzenie i grał już znakomicie. Przede wszystkim zrobił różnicę w polu serwisowym. Zaserwował pięć asów, a nawet jeśli lubinianom udało się podbić piłkę, to robili to tak niedokładnie, że nie byli w stanie wyprowadzić ataku. Jego rywal po drugiej stronie siatki, Roland Jimenez, był równie skuteczny w ataku, ale jego zagrywki nie robiły krzywdy miejscowym.

Faryna miał też wsparcie w Jose Ademarze Santanie. Brazylijczyk potencjał ma ogromny, ale do tej pory grał bardzo nierówno. Przeciwko Cuprum w pełni pokazał swoją dynamikę. Wielokrotnie musiał atakować z trudnych piłek i przy potrójnym bloku, a mimo to potrafił zbijać ponad nim.

Silni mentalnie

Kędzierzynianie mieli przerwę z powodu zakażenia koronawirusem i może nie prezentują najwyższej formy, ale jest ona na tyle dobra, że rywale nie mają wiele do powiedzenia. Tak było w Lubinie (3:1) i tak było też w Suwałkach. Potyczka ze Ślepskiem Malow trwała zaledwie 81 minut, choć dwa pierwsze sety sugerowały zaciętą grę, to jednak tylko pozory, bo wydarzenia na parkiecie były pod kontrolą gości. Mają w składzie rozgrywającego Benjamina Toniuttiego, któremu w PlusLidze nikt nie dorównuje, oraz odpowiednią siłą ognia. A ponadto, co jest niezwykle istotne, są bardzo mocni psychicznie.

To właśnie zdecydowało o wygranej w pierwszej odsłonie. ZAKSA prowadziła w niej 24:21 i wydawało się, że za chwilę nastąpi zmiana stron, ale w polu serwisowym pojawił się Cezary Sapiński i gospodarze doprowadzili do remisu 24:24. Wtedy przyjezdni zaprezentowali wspomnianą mistrzowską odporność psychiczną. Po prostu w takich momentach nie popełniają błędów. Gracze Ślepska natomiast dwa razy się pomylili, tracąc szansę na wygraną.

W kolejnym secie doszło do podobnej sytuacji Gospodarze gonili wynik i w końcówce przegrywali zaledwie 22:23, ale znów kędzierzynianie pokazali swoją moc. Łukasz Kaczmarek mocnym atakiem zakończył tę odsłonę.

Podrażnieni Ślązacy

Jastrzębianie do starcia w Gdańsku z Treflem przystępowali ze sporymi obawami. Drugi raz z rzędu mierzyli się z tym rywalem. Przed tygodniem, we własnej hali wygrali łatwo 3:1, ale… – Nie możemy zakładać, że skoro u nas poszło nam gładko i przyjemnie, to tak samo będzie w Gdańsku. Nie wierzę w to, że powtórzy się taki sam mecz. Spodziewamy się zaciętego spotkania – przepowiadał Jurij Gładyr, środkowy „pomarańczowych”.

Jego przewidywania sprawdziły się, ale tylko w pierwszym secie. Długo prowadzili w nim przyjezdni, jednak ostatnie słowo należało do gdańszczan. W roli głównej wystąpił Bartłomiej Lipiński. Jego trzy asy dały prowadzenie Treflowi 23:18 i jastrzębianie losów seta już nie odwrócili. Przegrana w nim mocno ich podrażniła i następne partie był ich popisem.

Co wpłynęło na ich lepszą grę? Przede wszystkim trener Luke Reynolds zmienił rozgrywającego. Za Eemiego Tervaporttiego wszedł Lukas Kampa. Z Niemcem gra Jastrzębskiego Węgla nabrała tempa i nieprzewidywalności. Zdecydowanie lepiej rozumie się też on z Mihamedem Al Hachdadim oraz Jurijem Gładyrem. Ataki tego drugiego ze środka siatki były ozdobą meczu. Goście zdecydowanie wzmocnili też zagrywkę. Gdańszczanie odrzuceni od siatki nie byli już tak skuteczni, jak na początku spotkania. Nawet Mariusz Wlazły kilka razy został boleśnie zatrzymany przez blok jastrzębian.

(sow, mic)


Trefl Gdańsk – Jastrzębski Węgiel 1:3 (25:20, 21:25, 17:25, 18:25)

GDAŃSK: Janusz (2), B. Lipiński (9), Creer (6), Wlazły (9), Mika (14), Mordyl (5), Olenderk (libero) oraz Kozub (1), Sasak (4), Reichert, Janikowski (1), Urbanowicz (1), Majcherski (libero). Trener Michał WINIARSKI.

JASTRZĘBIE: Tervaportti (1), Louati (8), Gładyr (15), Al Hachdadi (18), Szymura (10), Wiśniewski (7), Popiwczak (libero) oraz Bucki, Gier żot, Kampa (4), Granieczny (libero), Cichosz-Dzyga. Trener Luke REYNOLDS.

Sędziowali Maciej Twardowski (Radom) i Bartłomiej Adamczyk (Kielce).

Przebieg meczu

I: 10:9, 13;15, 20:18, 25:20.

II: 6:10, 11:15, 16:20, 21;25.

III: 4:10, 7:15, 15:20, 17;25.

IV: 6:10, 11:15, 14:20, 18:25.

Bohater – Jurij GŁADYR.


MKS Będzin – Cuprum Lubin 3:1 (25:20, 25:23, 20:25, 25:21)

BĘDZIN: Thiago, Sobański (10), Ratajczak (8), Faryna (26), Ademar Santana (22), Gawryszewski (3), Gregorowicz (libero) oraz Kalembka (1), Bobrowski, Godlewski, Teklak, Trener Jakub BEDNARUK.

LUBIN: Magnuszewski (3), Ferens (13), Gunia (6), Jimenez (31), Penczew (9), Smoliński (4), Szymura (libero) oraz Makoś, Jakubiszak (3), Oliveira, Lorenc, Maruszczyk. Trener Marcelo FRONCKOWIAK.

Sędziowali Waldemar Kobienia i Paweł Ignatowicz (obaj Opole)

Przebieg meczu

I: 8:10, 15:12, 20:17, 25:20.

II: 8:10, 13:15, 18:20, 25:23.

III: 7:10, 13:15, 17:20, 20:25.

IV: 10:8, 15:12, 20;17, 25:21.

Bohater – Rafał FARYNA.


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus