Płynie Wisła, płynie…

Stal odniosła pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie, rewanżując się „Białej gwieździe” za klęskę u siebie w poprzednim sezonie.


Przed prawie rokiem, dokładnie 18 października 2020 roku, „Biała gwiazda” rozgromiła w Mielcu Stal 6:0. Teraz nie było najmniej szych szans na skopiowanie tego wyniku, ale zespół spod Wawelu liczył, że znowu dopisze komplet punktów do swojego konta. W praniu okazało się, że łatwiej powiedzieć, znacznie trudniej wykonać.

Mecz się jeszcze na dobre nie rozpoczął, a gospodarze mieli już na koncie dwie żółte kartki. Nasz eksportowy arbiter Szymon Marciniak nie miał litości i za faule taktyczne upomniał Macieja Urbańczyka i Marcina Budzińskiego. Wprawdzie w pierwszym kwadransie dłużej przy piłce utrzymywali się piłkarze Stali, ale to goście stworzyli groźniejsze sytuacje. Zarówno jednak Michal Szkvarka (9 min) i Jan Kliment (11 min) byli na spalonym, więc nawet gdyby Rafał Strączek musiał wyciągać futbolówkę z siatki, gol nie zostałby zaliczony.

W 22 minucie kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Mateusz Mak. Futbolówka zmierzała w „okienko” bramki gości, lecz debiutujący w bramce wiślaków Paweł Kieszek skuteczną interwencją, sparował futbolówkę na… poprzeczkę i mielczanie zamiast gola zyskali tylko korner. Osiem minut później gospodarze znów było bliscy zdobycia prowadzenia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w znakomitej sytuacji znalazł się Jonathan de Amo, ale z trzech metrów chybił celu!

W 38 minucie Dor Hugi umieścił piłkę w bramce Stali, ale spalony był podający mu Skvarka. Jeszcze przed przerwą podopieczni Adama Majewskiego udokumentowali golem swoją przewagę optyczną. Aleksandyr Kolew uderzył lewą nogą z półwoleja z 20 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki bramki Wisły i zatrzepotała w siatce!

Spotkanie nabrało rumieńców po przerwie, trener Wisły Adrian Gula dokonał aż trzech zmian w składzie. Po raz pierwszy od 16 maja br. (mecz z Piastem Gliwice 3:2) na boisku pojawił się Jakub Błaszczykowski.

Już w 47 minucie goście doprowadzili do wyrównania, gdy po dośrodkowaniu Mateja Hanoszka, Kliment wygrał pojedynek powietrzny z Mateuszem Matrasem i głową wpakował piłkę do siatki. Radość krakowian nie trwała długo, bo kilka minut później po centrze Krystiana Getingera z lewej flanki Mak z 7 metrów głową po raz drugi zmusił do kapitulacji Kieszka.

Sędzia Szymon Marciniak przedłużył mecz aż o 5 minut, ale Wisła nie była w tym czasie zagrozić przeciwnikowi.


Stal Mielec – Wisła Kraków 2:1 (1:0)

1:0 – Kolew, 42 min (asysta Urbańczyk), 1:1 – Kliment, 47 min (głową, asysta Hanoszuek), 2:1 – Mateusz Mak, 53 min (głową, asysta Getinger).

STAL: Strączek – de Amo, Matras, Flis – Sitek (72. Kłos), Tomasiewicz, Urbańczyk, Getinger – Mateusz Mak (75. Jankowski), Budziński (72. Granlund) – Kolew (84. Mateusz Żyro). Trener Adam MAJEWSKI.Rezerwowi: Gliwa, Czorbadżijski, Kościelny, Galara, Sadłocha, Wyjadłowski.

WISŁA: Kieszek – Gruszkowski (76. Savić), Frydrych, Sadlok, Hanoszuek – El Mahdioui, Kuveljić (46. Brown Forbes) – Yeoboah (46. Młyński), Szkvarka (90. Plewka), Hugi (46. Błaszczykowski) – Kliment 6. Trener Adrian GULA. Rezerwowi: Biegański, Szota, P. Starzyński, Szot.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Widzów 3500. Żółte kartki: Urbańczyk (3. faul),Budziński (8. faul), Kolew (64. niesportowe zachowanie) – El Mahdioui (21. faul), Sadlok (64. niesportowe zachowanie).

Piłkarz meczu Mateusz MAK.


Fot. Marta Badowska/PressFocus