Pniówek 74 Pawłowice. Ból głowy z młodzieżowcami

Rozmowa z Grzegorzem Łukasikiem, trenerem Pniówka 74 Pawłowice.


Dosyć długo czekaliście na pierwsze zwycięstwo w meczu ligowym w tym sezonie. Po końcowym gwizdku sędziego w meczu z Polonią Nysa odetchnął pan z ulgą?

Grzegorz ŁUKASIK: – Oczywiście, że te niesatysfakcjonujące wyniki siedziały gdzieś z tyłu głowy piłkarzom i trenerom, zarząd klubu z tego powodu też miał ból głowy. W tym meczu boisko oddało nam jednak to, co zabrało we wcześniejszych spotkaniach, bo poza spotkaniem z Polonią Bytom, w pozostałych wcale nie musieliśmy tracić punktów i mogliśmy prędzej odnieść zwycięstwo. Mam nadzieję, że ta wygrana będzie dla naszych zawodników impulsem, który poprowadzi nas do zwycięstw w następnych meczach.

W trakcie meczu uśmiechnąłem się pod nosem, bo niemal cały sztab – oprócz masażystki Ewy Michalak i trenera bramkarzy Roberta Zapały – został upomniany kartkami. Sędzia był nadgorliwy, czy wy nie potrafiliście utrzymać nerwów na wodzy?

Grzegorz ŁUKASIK: – Wiem, że to co za chwilę powiem, może się obrócić przeciwko mnie, lecz nie zamierzam milczeć. Jak wiadomo sędziowie podczas meczów porozumiewają się ze sobą przy pomocy walkie-talkie, więc komunikacja między nimi jest non-stop. Sędzia boczny podpowiada głównemu, że faul jest ewidentny, lecz nie podnosi chorągiewki! Arbiter główny na nasze pytanie odpowiada, że to on podejmuje decyzje. Zgoda, ale w takim razie asystent jest mu niepotrzebny, skoro nie respektuje jego wskazówek i podpowiedzi. W meczu z Lechią Zielona Góra faul Mateusza Pańkowskiego był kontrowersyjny, ale arbiter bez wahania podyktował przeciwko nam rzut karny. Potem pokazujemy mu na video, że na naszych zawodnikach są dwa ewidentne rzuty karne, więc należały nam się dwie „jedenastki”. Co odpowiada arbiter na te zarzuty? Że to jest jego decyzja i nie zamierza się tłumaczyć! Te pomyłki sędziów są frustrujące, bo oni nie potrafią przyznać się do błędów, a przecież mylą się, jak każdy zresztą człowiek. Denerwujące są zwłaszcza ich ironiczne odpowiedzi, uśmiechy itp.

Inni, choć ci sami

W rozgrywkach Pucharu Polski pańska drużyna grała dobrze, a nawet bardzo dobrze, tymczasem w rozgrywkach ligowych średnio, by nie powiedzieć – słabo. Czym to jest spowodowane?

Grzegorz ŁUKASIK: – W Pucharze Polski 21-letni Mateusz Pańkowski traktowany jest jak młodzieżowiec, ale w rozgrywkach ligowych już nie. I z tym mamy największy problem, bo musimy wprowadzać do drużyny dwóch zawodników młodszych. W tej chwili mamy ich w kadrze czterech – Michała Płowuchę, Patryka Zapałę, Filipa Łukasika i Przemka Pastuszaka. Obiektywnie rzecz biorąc oni teraz powinni dopiero „łapać minuty” w 3. lidze i na swoje mecze poczekać. Ale muszą grać, chociaż nie dają jeszcze drużynie takiej jakości, jaką dawali w poprzednim sezonie Tomek Dzida i Szymon Zalewski. Nie , ukrywamy, że mamy kłopot z młodzieżowcami, to w tej chwili nasza pięta achillesowa. Musimy jednak temu jakoś zaradzić i mamy nadzieję, że ci chłopcy będą szybko się uczyć.

Nie było szans na zatrzymanie w Pniówku Szymona Zalewskiego, który teraz jest zawodnikiem GKS-u 1962 Jastrzębie?

Grzegorz ŁUKASIK: – Myślę, że był moment, gdy mogliśmy się bardziej bić o niego. Oczywiście większym wyzwaniem dla niego jest pierwsza liga i gra w Jastrzębiu, ale byliśmy blisko dogadania się, by dalej grał u nas. Stało się jednak tak, jak się stało. Z drugiej strony cieszymy się, że przebił się do drużyny pierwszoligowej. Zagrał cały mecz z Arką Gdynia, przeciwko Koronie nie wystąpił, lecz znalazł się w meczowej „20” i był do dyspozycji trenera. My w tej chwili w kadrze nie mamy takiego zawodnika.

Doświadczony bramkarz Bartosz Gocyk w ostatnim meczu usiadł na ławce rezerwowych, bo słabo zagrał w poprzednich spotkaniach?

Grzegorz ŁUKASIK: – To był efekt naszych poszukiwań, przemyśleń i rozwiązania problemu z młodzieżowcami. Do bramki wszedł Patryk Zapała, a Bartek usiadł na ławce rezerwowych.

Punkt zwrotny

Taki sam wariant będzie obowiązywał w sobotnim meczu z ROW-em 1964 Rybnik? A może nastąpi zmiana i Gocyk wróci do bramki?

Grzegorz ŁUKASIK: – Bierzemy pod uwagę obie te opcje. Na którą się zdecydujemy, jeszcze nie wiem. A nawet jeżeli wiem, to nie zamierzam ułatwiać odrobienia pracy domowej przeciwnikowi.

Czy zwycięstwo w ostatnim meczu z Polonią Nysa zdjęło z pańskich zawodników blokadę psychiczną?

Grzegorz ŁUKASIK: – Wierzmy, że to był punkt zwrotny w tej rundzie. W poprzednim sezonie też wystartowaliśmy – powiedzmy sobie szczerze – kiepsko, takim punktem zwrotnym był mecz z Foto-Higieną Gać. Przegrywaliśmy 0:1, ale w 2. połowie wpuściłem na boisko Wojtka Caniboła (wszedł na boisko w 70 minucie za Dawida Weisa – przyp. BN) i on odwrócił losy meczu, strzelając dwa gole w doliczonym czasie gry (w 92 min głową i 96 min z rzutu karnego – przyp. BN). Potem w sześciu meczach z rzędu odnieśliśmy pięć zwycięstw i jedno spotkanie zremisowaliśmy, co pozwoliło nam po 11. kolejkach zająć fotel lidera. To świadczy o tym, że ta drużyna potrafi grać w piłkę.

Rozsądek i agresja

W sobotę czeka was wyjazd do Rybnika. Przed miesiącem wygraliście z ROW-em w Pucharze Polski 4:0, a mogliście nawet wyżej. W związku z tym nie obawia się pan, że pańscy podopieczni mogą zlekceważyć rywala?

Grzegorz ŁUKASIK: – Zacznę od tego, że w tamtym meczu nie zagrał w naszym zespole żaden młodzieżowiec, a teraz będziemy musieli znaleźć miejsce w podstawowym składzie dla dwóch. Po drugie – tamten wynik nie ma teraz żadnego znaczenia, bo nasza sytuacja w tabeli jest trudna, a ROW-u niewiele lepsza. W tych małych derbach jeżeli odpuścimy choćby metr boiska, możemy mieć problemy. Liczę na profesjonalizm moich piłkarzy, ich rozsądek i zaangażowanie.

Taki derbowy mecz wyzwoli w nich dodatkowe siły wolicjonalne?

Grzegorz ŁUKASIK: – Punkty zdobyte obojętnie z jakim przeciwnikiem, są tak samo ważne. To nieistotne, czy wygramy z Miedzią, Stalą Brzeg, czy ROW-em. Nieważne jest również to, czy zwycięstwo przyjdzie w pierwszej, czy 34. kolejce. Sukces w najbliższym meczu – i w każdym innym – zależy od determinacji oraz zaangażowania. Dlatego w sobotę liczę na mocną agresję moich piłkarzy.

Na zdjęciu: Trener Pniówka Grzegorz Łukasik (z prawej) wierzy, że zwycięski mecz z Polonią Nysa był punktem zwrotnym dla jego drużyny.

Fot. gkspniowek74@com.pl