Pniówek 74 Pawłowice. „Cani” walczy z bólem

Popularny „Cani” zdobył w 16 meczach jedenaście goli i lepszy od niego jest tylko napastnik chorzowskiego Ruchu Mariusz Idzik, który ma na koncie dwa trafienia więcej.

Nie wszyscy kibice wiedzą, że Caniboł kilka meczów grał z kontuzją, o czym zresztą na łamach „Sportu” pisaliśmy jesienią. Po zakończeniu rundy jesiennej 33-letni piłkarz miał operację kolana i na razie nie wiadomo, kiedy będzie do dyspozycji trenerów Grzegorza Łukasika i Dariusza Kłusa.

– Moja rehabilitacja trwa cały czas – tłumaczy Wojciech Caniboł.

– Do pracy zawodowej nie chodzę, na razie mam zwolnienie lekarskie do 3 marca. Na razie cały czas doskwiera mi ból i dopóki nie ustąpi, nie ma szans, bym wrócił na boisko. W końcu doszedłem do wniosku, że zdrowie jest najważniejsze, w moim wieku nie ma już co szarżować.

Święte słowa, chciałoby się rzecz, bo Wojciech Caniboł w rundzie jesiennej grał ze złamaną piątą kością śródstopia, ponadto podejrzewano u niego uszkodzenie łąkotki.

– Po dokładnych badaniach okazało się, że łąkotka jest w porządku, natomiast uszkodzona była chrząstka stawowa i niezbędne było wiercenie dziury w kości – wyjaśnia „Cani”.

– Na samą myśl o tym zabiegu jeszcze dostaję dreszczy. Nogę wsadzono mi do gipsu i chodziłem o kulach, które odrzuciłem dopiero 13 stycznia. Co ze śródstopiem? Samo się zagoiło, chyba pomógł gips, który miałem założony na innej części nogi – śmieje się zawodnik Pniówka.

Kiedy trenerzy i kibice drużyny z Pawłowic mogą liczyć na powrót bramkostrzelnego piłkarza do składu?

– Niczego sztucznie nie będę przyspieszał – zapewnia Caniboł.

– Postęp w leczeniu i rehabilitacji jest widoczny i odczuwalny, ale w kolanie nie mam jeszcze pełnego zakresu ruchu. Oceniam, że najwcześniej będę gotowy do gry w kwietniu, nie wcześniej.