Pniówek 74 Pawłowice. Czarne chmury na horyzoncie

Po czterech meczach piłkarze Pniówka 74 Pawłowice zamykają ligową tabelę.


Obecna sytuacja piłkarzy Pniówka 74 Pawłowice nie jest godna pozazdroszczenia. Ekipa trenera Grzegorza Łukasika w czterech potyczkach ligowych zgromadziła zaledwie dwa „oczka” i zajmuje w tabeli ostatnie, dziewiętnaste miejsce.

W Pawłowicach jeszcze nie ogłoszono alarmu, ale sytuacja jest – nie oszukujmy się – „podbramkowa”. Jakie są przyczyny zapaści zespołu, który niedawno bardzo dobrze radził sobie w rozgrywkach Pucharu Polski? – Niemal wszyscy pytają się mnie, dlaczego mamy taki spóźniony zapłon? – zastanawia się wiceprezes do spraw sportowych Pniówka, Rafał Wadas.

– Myślę, że „winne” są nasze występy w Pucharze Polski. Uczestnicząc w nich nie zrealizowaliśmy w stu procentach planu przygotowań do nowego sezonu. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc w miarę awansów do kolejnych etapów tych rozgrywek musieliśmy zmienić formułę treningów.

Wiadomo, że podczas treningów w tygodniu, w którym odbywa się mecz, obciążenia muszą być inne niż wówczas, gdy meczu nie ma w ogóle lub jest tylko sparing. Poza tym przez pewien czas nasi piłkarze, a przynajmniej ci, którzy pracują w kopalni, byli na kwarantannie, co musiało się odbić na ich formie i dyspozycji fizycznej.


Czytaj jeszcze: Co to był za wolny

Działacze III-ligowca póki co próbują zachować olimpijski spokój, ale piłkarzom Pniówka powoli zaczynają puszczać nerwy. W wyjazdowym meczu z Polonią Bytom sędzia Szymon Grabara z Sosnowca przerwał na chwilę mecz, ponieważ doszło do scysji pomiędzy dwoma piłkarzami z Pawłowic. W „rolach głównych” wystąpili Wojciech Caniboł i Rafał Adamek.

Szansą do rehabilitacji i podreperowania skromnego konta punktowego będzie dla podopiecznych Grzegorza Łukasika sobotni mecz z beniaminkiem, Polonią Nysa. W składzie gospodarzy na pewno zabraknie Przemysława Szkatuły, który zerwał więzadła w stawie skokowym. Przerwa w treningach potrwa od czterech do sześciu tygodni.

Wznowił już treningi Mateusz Szatkowski, który wybił bark w pucharowym meczu z Sokołem Ostróda. Być może „Szato” pojawi się w sobotę na boisku. W Bytomiu po raz pierwszy od 9. miesięcy pojawił się w składzie Pniówka inny napastnik, Dawid Hanzel.

W poprzednim sezonie Pniówek też słabo wystartował. Po 4. kolejkach miał na koncie 3 punkty (trzy remisy z LZS-em Starowice Dolne, rezerwami Zagłębia Lubin i Rekordem Bielsko-Biała oraz porażka z rezerwami Śląska Wrocław) i bilans bramkowy 1:3. Teraz sytuacja jest gorsza, bo pawłowiczanie ponieśli dwie porażki (z Lechią Zielona Góra i Polonią Bytom) i dwa mecze zremisowali (z Piastem Żmigród i Rekordem), a bilans bramkowy wynosi 4:8. Naprawdę są powody do zmartwienia…


Na zdjęciu: Kapitan Pniówka Szymon Ciuberek (z lewej) i napastnik Wojciech Caniboł nie mają powodów do radości.

Fot. gkspniowek74@com.pl