Pniówek 74 Pawłowice. Pech na rozgrzewce

Latem ubiegłego roku Bartosz Semeniuk został zawodnikiem III-ligowego klubu z Pawłowic. 23-letni obecnie pomocnik wrócił do drużyny, w której już niegdyś występował (w sezonie 2016/17) po nieudanym epizodzie w Rymerze Rybnik. Klub z dzielnicy Niedobczyce jest mu winien kilka miesięcznych pensji, lecz zawodnik przestał się już łudzić, że kiedykolwiek odzyska utracone pieniądze.

W dobrych rękach

Popularny „Semen” w lipcu 2019 r. podczas rozgrzewki przed meczem sparingowym z Garbarnią Kraków, który odbył się w Wodzisławiu Śląskim-Jedłowniku, zerwał więzadła krzyżowe!

– Pech dopadł mnie w trakcie kończącej rozgrzewkę gierki na utrzymanie piłki – relacjonuje Bartosz Semeniuk.

– Zrobiłem wykrok i w tym momencie trafił mnie w kolano jeden z testowanych wówczas zawodników. Kolano wyskoczyło, ale po chwili wróciło na swoje miejsce. Słyszałem, że coś mi „strzeliło”, ale w pierwszej chwili miałem nadzieję, że nie będzie to nic poważnego. Następnego dnia nie mogłem jednak chodzić, a kolano było cztery razy większe od zdrowego. Wypadek zdarzył się w sobotę, w niedzielę nie chciałem się fatygować do szpitala, ale w poniedziałek pojechałem do Sport-Kliniki w Żorach. Moja dziewczyna tam pracuje i załatwiła mi wizytę u doktora Michała Seemanna. To bardzo dobry fachowiec, u którego leczyli się inni piłkarze Pniówka – Sławek Szary i Wojtek Caniboł. Lekarz zobaczył moje kolano i od razu powiedział, że mam zerwane więzadła krzyżowe. Zrobił mi zaraz rezonans magnetyczny, który potwierdził jego diagnozę „na oko”.

Od tamtej wizyty do operacji Bartosza Semeniuka minęło niespełna półtora tygodnia.

– Nie chciałem znieczulenia ogólnego, tylko miejscowe – wyjaśnia piłkarz Pniówka.

– Nic nie czułem od pasa w dół i przyglądałem się, jak wygląda operacja. Zabieg trwał około 40 minut, po nim zostałem w klinice jeszcze dzień, a potem zostałem wypisany, jednak na mocnych lekach przeciwbólowych. Moją rehabilitacją zajął się Bartek Mościcki, który ma znakomicie wyposażony gabinet w Rydułtowach. Sprzętu, jakim on dysponuje, nigdzie nie widziałem. Dwa-trzy razy w tygodniu chodziłem do niego na zabiegi, na początku „walczyliśmy” o pełny wyprost tej nogi, a potem pełne zgięcie, a następnie „budowaliśmy” mięsień. Konsekwentnie realizowaliśmy plan rehabilitacji, która trwała w sumie pięć miesięcy. Po trzech miesiącach zacząłem biegać odcinki na bieżni, ćwiczenia siłowe miałem w siłowni i w domu.

Od stycznia w treningu

Latem ubiegłego roku „Semen” podjął pracę w kopalni „Pniówek” w Pawłowicach.

– Przepracowałem tylko tydzień, a potem wylądowałem na chorobowym – mówi piłkarz.

– Po trzech miesiącach skończyło mi się L-4 i wróciłem do pracy. Na szczęście nie pracuję na dole, tylko na powierzchni. Razem ze mną pracują moi koledzy z drużyny – Damian Zajączkowski, Dawid Morcinek i Michał Płowucha. Od stycznia trenowałem razem z drużyną, brałem udział w grach na utrzymanie piłki, ale gdy były ćwiczenia w kontakcie z przeciwnikiem, odchodziłem na bok i biegałem albo miałem ćwiczenia motoryczne. Zagrałem nawet pół godziny w ostatnim zimowym sparingu z Czarnymi Gorzyce, chociaż na oficjalnej stronie internetowej klubu nie podano mojego nazwiska. W pierwszym meczu rundy wiosennej z LZS-em Starowice nie było mnie na ławce rezerwowych, chociaż czułem się na siłach, by wejść na boisko na krótki fragment 10-15-minutowy.

Złe przeczucia

Przymusowa przerwa w rozgrywkach z powodu pandemii nieco storpedowała plany Bartosza Semeniuka.

– Od operacji minęło już osiem miesięcy i chciałbym już grać – mówi piłkarz Pniówka.

– Po zawieszeniu rozgrywek trenujemy według indywidualnych rozpisek, które przygotowują nam trenerzy. Co tydzień dostajemy nowe wytyczne. Biegam na ulicy będącej częścią trasy Rybnik – Racibórz, która na razie jest jednak zamknięta dla ruchu. Poza tym ćwiczę w domu, gdzie mam do dyspozycji stepy, hantle, gumy, orbitreki. Ta przerwa w rozgrywkach bardzo męczy mnie psychicznie i podejrzewam, że wszystkich piłkarzy, bo treningi indywidualne, bez piłki, nikomu nie sprawiają przyjemności. Czy jeszcze w tym sezonie zagramy w lidze? Chciałbym być dobrej myśli, ale mam złe przeczucia i sądzę, że ta pandemia koronawirusa potrwa jeszcze trzy-cztery miesiące, a to wyklucza nasz powrót na boiska w sezonie 2019/20.

Na zdjęciu: Bartosz Semeniuk ma obawy, czy w tym sezonie wybiegnie na boisko w meczu ligowym.