Pniówek 74 Pawłowice. Rozregulowane celowniki

Piłkarze Pniówka przez pół godziny grali w liczebnej przewadze, lecz nie potrafili jej zdyskontować.


W wyjściowym składzie gości było aż ośmiu piłkarzy o statusie młodzieżowca, lecz nie miało to żadnego wpływu na poziom ich gry. Lubinianie grali kombinacyjnie, lepiej operowali piłką i wygrywali większość pojedynków jeden na jeden.

Zawodnicy Pniówka momentami zbyt szybko pozbywali się piłki, ale to oni w I połowie mieli dogodniejsze sytuacje do zdobycia gola. W 17 min Dawid Hanzel popisał się ładnym strzałem z dystansu, po którym piłka odbiła się od słupka.

Chwilę później Mateusz Szatkowski mógł zapewnić swojej drużynie prowadzenie, ale Kacper Bieszczad popisał się efektowną i skuteczną interwencją. Bramkarz Zagłębia stanął również na wysokości zadania (24 min), broniąc uderzenie Dominika Szczęcha. Aktywa gości do przerwy to groźny strzał Patryka Kusztala (22 min), który Bartosz Gocyk sparował na korner oraz minimalnie niecelne uderzenie Dawida Pakulskiego (26 min).

Po przerwie kibice w końcu doczekali się goli. W 55 min gospodarze objęli prowadzenie, gdy Bieszczad uprzedził szarżującego Szatkowskiego, lecz tak niefortunnie odbił piłkę, że ta znalazła się pod nogami Hanzela. Ten nie namyślał się długo, od razu uderzył w stronę opuszczonej bramki Zagłębia i po chwili futbolówka ugrzęzła w siatce.

Podopieczni trenera Grzegorza Łukasika nie nacieszyli się długi prowadzeniem, bo Szymon Kuś we własnym polu karnym powalił Kamila Sobczaka i arbiter bez wahania pokazał na „wapno”. Kusztal pewnie uderzył z 11 metrów, zdobywając wyrównującego gola. Teraz można gdybać, jaka byłaby końcówka spotkania, gdyby w 63 minucie w następstwie drugiej żółtej kartki do szatni nie został odesłany Łukasz Łakomy.

Pomocnik Zagłębia wpadł w pole karne Pniówka i przewrócił się, co arbiter zinterpretował jako próbę wymuszenia rzutu karnego. Nie pomogły tłumaczenia piłkarza, że „przecież mówiłem, że nic nie było”. Sędzia pozostał jednak niewzruszony i goście musieli sobie radzić w dziesiątkę.

Lubinianie nie zamierzali ograniczyć się tylko od obrony swojej bramki i w 77 min Kusztal sprawdził dyspozycję Gocyka, który sparował piłkę po jego kąśliwym uderzeniu. W końcówce gospodarze mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W 90 minucie Wojciech Caniboł główkował nad poprzeczką z kilku metrów, a w doliczonym czasie gry (90+3) Kamil Glenc nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Bieszczadem – bramkarz Zagłębia odbił piłkę na rzut rożny.

– Nie do końca jestem zadowolony z tego meczu – powiedział po końcowym gwizdku trener Zagłębia, Jarosław Krzyżanowski. – To był drugi nasz mecz, gdzie mam wrażenie, że posiadamy inicjatywę, tworzymy sytuacje, ale nie potrafimy wygrać. Bliźniacza była sytuacja w meczu z Gwarkiem Tarnowskie Góry, w którym prowadziliśmy 1:0 i dostaliśmy drugą żółtą kartkę po… faulu na moim zawodniku. Dzisiaj faulu nie było, zawodnik szybciutko wstał, ale sędzia nie czekał na jego wyjaśnienia, tylko odesłał go do szatni.

Wiadomo, że druga żółta kartka zmienia oblicze meczu. Strzelając bramkę na 1:1 dostaliśmy większego poweru i byliśmy w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Czyli wygrać ten mecz. Dlatego mam ogromny niedosyt.

– Ten wynik trochę boli nas wszystkich – powiedział trener Pniówka, Grzegorz Łukasik. – Najpierw prowadziliśmy 1:0, później mieliśmy przewagę jednego zawodnik, lecz nie potrafiliśmy tego przekuć na swoją korzyść i wygrać tego meczu. Wyrównującą bramkę straciliśmy zbyt szybko i zbyt łatwo, bo najpierw Dawid Weis miał piłkę na nodze i mógł ją spokojnie wybić z naszego pola karnego, a potem Szymon Kuś niefortunnie faulował.

Mieliśmy przewagę nie tylko zawodnika, ale również przewagę w grze i sytuacjach bramkowych, w końcówce mieliśmy kilka okazji, by strzelić gola. Wojtek Łaski, Szymon Kuś, „Cani”, wreszcie Kamil Glenc mogli zapewnić nam trzy punkty. Którąś z nich trzeba było skończyć bramką. Niekoniecznie wszystkie, ale jedną-dwie po prostu wypadałoby.


Pniówek 74 Pawłowice – Zagłębie II Lubin 1:1 (0:0)

1:0 – Hanzel, 55 min, 1:1 – Kusztal, 62 min (karny).

PNIÓWEK 74: Gocyk – Kuś, Pacholski, Płowucha, Fulianty – Szczęch (83. Laski), Musioł, Spratek (71. Morcinek), Weis (83. Glenc) – Szatkowski (71. Caniboł), Hanzel. Trener Grzegorz ŁUKASIK.

ZAGŁĘBIE: Bieszczad – Kłudka, Lepczyński, Kruk, Sobczak – Ratajczyk (54. Kizyma), Łakomy, Pakulski (88. Zając), Hinokio (83. Bogacz), Kusztal – Sławiński (88. Adamski). Trener Jarosław KRZYŻANOWSKI.

Sędziował Mateusz Czerwień (Kraków-Podgórze). Widzów 250.

Żółte kartki: Musioł, Hanzel, Caniboł – Łakomy; czerwona: Łakomy (63. druga żółta).


Na zdjęciu: Dawid Hanzel strzelił „swoją” bramkę, lecz nie wystarczyła ona Pniówkowi do zwycięstwa.

Fot. gkspniowek74@com.pl