Pniówek 74 Pawłowice. Trudne decyzje

Trener Pniówka 74 Pawłowice Grzegorz Łukasik zapewnia, że żaden z jego piłkarzy nie ma abonamentu na grę w podstawowym składzie.


Piłkarze Pniówka 74 Pawłowice rundę wiosenną rozpoczęli od dwóch zwycięstw. Najpierw pokonali na wyjeździe Piasta Żmigród 2:1, a tydzień później w identycznych rozmiarach zwyciężyli Ślęzę Wrocław. Ten drugi wynik z perspektywy tabeli był bardzo ważny i cenny dla zespołu z Pawłowic. – Wynik meczu ze Ślęzą cieszy mnie, jak również gra zespołu – przyznał szkoleniowiec zwycięzców, Grzegorz Łukasik.

– Od pierwszej minuty było widać, że oba zespoły są bardzo mocno zmotywowane do tego spotkania. Prawda jest taka, że był to mecz na dobrym, III-ligowym poziomie. Było widać, że grają ze sobą zespoły, które są wysoko w tabeli. W tym miejscu muszę podziękować chłopakom za dyscyplinę na boisku. Mieliśmy – że tak powiem – „rozpracowanego” przeciwnika i wiedzieliśmy, jak musimy się zachowywać. To się sprawdziło.

Komplikacje z młodzieżowcami

Przed meczem ze Ślęzą w obozie Pniówka nie obyło się bez komplikacji, spowodowanych kontuzjami trzech piłkarzy o statusie młodzieżowca. Chodziło o Filipa Łukasika, Wojciecha Łaskiego i Bartosza Żyłę. – No prawda, dlatego mówię nie bez kozery, że mamy równy zespół – stwierdził trener Łukasik. – Każdy z tych zawodników musi pracować i w tygodniu pokazywać się, by w sobotę wyjść na boisko. Wygraliśmy pierwszy mecz z Piastem Żmigród, mimo to w następnym spotkaniu ze Ślęzą mieliśmy cztery zmiany w wyjściowym składzie.

To na pewno daje do myślenia każdemu z nich. Oczekuję od nich zdrowego rozsądku i zaangażowania oraz takiego – nie chcę powiedzieć profesjonalnego, bo to jest za duże słowo – uczciwego podejścia do sytuacji. Mimo kilku zmian drugi mecz też wygraliśmy, więc żaden z zawodników nie może kwestionować naszych decyzji. Nikt nie może zgłaszać pretensji o to, że on nie grał. Jedenastka, która wyszła na boisko w ostatnim meczu, dała fajną jakość i… dobry wynik.

Nie ujmuję nic zmiennikom, bo oni też do tego się dołożyli. Mamy fajną ławkę rezerwowych, dobry zespół i myślę, że w każdym kolejnym meczu będziemy „odpowiadać” przeciwnikom swoją dobrą grą, pomysłem na grę i wynikiem.

Żadnych gwarancji

Ci zawodnicy, którzy nie zagrali ze Ślęzą, teraz muszą się bardzo starać, żeby wrócić do podstawowego składu. – Przede wszystkim muszą myśleć i tak pracować na treningach, by znowu dać nam zagadkę do rozwiązania – tłumaczy Grzegorz Łukasik. – My, trenerzy, w każdy piątek naprawdę musimy podejmować trudne decyzje. Kiedyś w rozmowie z panem powiedziałem, że mamy równy zespół, dobrze zbilansowany.

Są w nim młodzieżowcy, którzy w poprzedniej rundzie praktycznie grali od deski do deski, ale teraz też muszą pokazać, że są lepsi od swoich zmienników, na swoich pozycjach. Nie chcę nikogo chwalić, ale w meczu ze Ślęzą młodzieżowcy naprawdę stanęli na wysokości zadania.


Czytaj jeszcze: Czwarta „ofiara”

Kiedy kontuzjowani młodzieżowcy będą do dyspozycji sztabu trenerskiego Pniówka? – Mam nadzieję, że miarę szybko – wyraża nadzieję trener Łukasik. – Chciałbym, żeby dali nam tę możliwość, że możemy zmienić młodzieżowca bez zastanawiania się, że w składzie muszą być młodzieżowcy, bo tego wymaga regulamin rozgrywek. Chodzi o to, że my akurat na tego młodzieżowca chcemy postawić, lecz nie ze względu na wiek, tylko umiejętności.

To jest ważne, żeby nie zarzucono nam, że z przymusu gramy młodzieżowcem. Oni muszą zapracować na swoją pozycję, na swój status w zespole. Mój syn Filip powinien być gotowy na najbliższy mecz, podobnie Wojtek Łaski, bo z diagnozy wynika, że to nic groźnego. Przeciągnąć może się powrót Bartka Żyły, który ma problem z przyczepem mięśniowym. Tylko od nich zależy, który z nich wyjdzie na boisko w pierwszym składzie w najbliższym meczu z rezerwami Zagłębia Lubin.


Na zdjęciu: „Ofiarą” plagi kontuzji wśród młodzieżowców został bramkarz Bartosz Gocyk, który musiał wpuścić między słupki Patryka Zapałę.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus