Pniówek 74 Pawłowice. „Zmiennicy” na środku obrony

Zawodnikiem III-ligowego Pniówka Szymon Ciuberek jest ponad 6 lat. Choć urodził się w Wodzisławiu Śląskim, nie jest wychowankiem tamtejszej Odry, lecz Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej. – To pokłosie znajomości mojego taty z panem Januszem Pontusem, założycielem i trenerem WSP – podkreśla niespełna 28-letni piłkarz.

Głuchy telefon

„Czubi” ma w CV kilka klubów, ale dwa z nich są intrygujące. Pierwszym jest zespół Młodej Ekstraklasy Lechii Gdańsk, a drugim LKS Łąka. – W obu przypadkach był to efekt działań trenera Pontusa – zapewnia. – W Gdańsku zagrałem w jednym meczu, zremisowanym 1:1 z GKS-em Bełchatów. Lechia miała podjąć starania, by mnie pozyskać, ale temat ucichł. Telefon wciąż milczy, choć nie zmieniłem numeru (śmiech)… Do Łąki z kolei trafiłem z Naprzodu Zawada, gdzie grało wielu wychowanków WSP. Łąka grała w klasie okręgowej, jej trenerem był dobry znajomy pana Pontusa, Miroslav Copjak. Przez pół roku zabierał mnie z Wodzisławia swoim samochodem na treningi. Miałem wtedy 17 lat i pomyślałem, „co mi to szkodzi”, chociaż dojazdy był trochę długie i uciążliwe. W Łące grali też wtedy Konrad Rybak i Szymon Stencel. Nie wiem, co się teraz dzieje z Konradem (ostatni ślad to niemiecki SSV Neustadt/Sachsen, w którym grał jesienią 2012 roku – przyp. BN), natomiast Szymon pracuje w kopalni „Pniówek”, gdzie go czasami widuję.

Pan inżynier

Potem Ciuberek przez rok grał w Polonii Marklowice, a następnie przeniósł się do Przyszłości Rogów, w której zakotwiczył na 3,5 roku. – Dlaczego stamtąd odszedłem? Po śmierci prezesa Ryszarda Szkatuły klub zaczął się sypać – wspomina Szymon Ciuberek. – Studiowałem wtedy górnictwo na Politechnice Śląskiej, której filia była w Rybniku. Skończyłem tę uczelnię. Teraz jestem magistrem inżynierem górnictwa i geologii. Do Pniówka ściągnął mnie trener Jarosław Skrobacz. Wystąpiłem w sparingu z GKS-em Tychy, strzeliłem nawet bramkę i zostałem przyjęty do drużyny, w której gram do tej pory.

Fot. Piotr Kucza/400mm

Szymon Ciuberek – jak większość zawodników zespołu z Pawłowic – grę w piłkę łączy pracą zawodową. – Przez trzy lata pracowałem na wydziale wydobywczym w KWK „Pniówek”, najtrudniejszym w całej kopalni – mówi „Czubi”. – Obecnie jestem sztygarem zmianowym na „przygotówkach”. Wstaję o 3.50, bo o 4.50 muszę odebrać raporty z nocnej zmiany, która rozpoczyna pracę o północy. O 5.45 zjeżdżam na dół.

Stoper z przypadku

Doświadczony piłkarz niemal przez cały życie grał na środku pomocy, jednak teraz trenerzy Grzegorz Łukasik i Dariusz Kłus ustawiają go na środku obrony. – Niemal od początku przygody z piłką byłem ustawiany na środku pomocy, zazwyczaj w roli defensywnego pomocnika – wyjaśnia Szymon Ciuberek. – Trener Skrobacz tylko raz ustawił mnie na stoperze. Więcej takiej potrzeby nie było, bo środkowych obrońców Pniówek miał pod dostatkiem. U trenera Jana Wosia zdarzyło się to 2-3 razy. Dopiero teraz regularnie gram jako środkowy obrońca.

„Czubi” stracił początek tego sezonu. Na boisko wyszedł dopiero 1 września w meczu z Górnikiem Polkowice. W 23 minucie zastąpił kontuzjowanego Karola Goika. Skąd ten poślizg? – W 30 minucie przedostatniego spotkania poprzednich rozgrywek – z Ruchem Zdzieszowice – złamałem kości w kostce, ale adrenalina była tak wysoka, że wytrzymałem do końca meczu – mówi piłkarz Pniówka. – Potem przez cztery tygodnie nosiłem ortezę, rehabilitowałem się…

Bez bylejakości

Na środku obrony Ciuberek grał z kilkoma kolegami. – Byliśmy przetrzebieni kontuzjami i kartkami – wyjaśnia. – W pierwszych dwóch wiosennych meczach, z Foto-Higieną Gać i Wartą Gorzów, grałem z Karolem Goikiem, w spotkaniu z Piastem Żmigród moim partnerem był Mateusz Wrana, z Agroplonem Głuszyna nie zagrałem z powodu nadmiaru żółtych kartek, a teraz ta przykrość spotkała Karola Goika. Zagram zatem z Mateuszem, bo chociaż Sławek Szary normalnie już trenuje, to raczej nie wyjdzie na boisko od początku. Z kim mi się najlepiej grało? Zdecydowanie z Karolem Goikiem. To konkretny chłop i najlepiej się z nim rozumiem.

Najbliższym rywalem Pniówka będzie Ruch Radzionków. – Spodziewam się trudnej przeprawy, ale dokładną analizę gry przeciwnika będziemy mieli dopiero w piątek – wyjaśnia Ciuberek. – Stać nas na zwycięstwo, ale nie możemy do tego meczu podejść zbyt spokojnie, jak nam się to zdarzyło w pierwszych dwóch wiosennych potyczkach. Nie zlekceważyliśmy rywali, ale myśleliśmy, że „samo jakoś się wygra” i oba mecze szczęśliwie zremisowaliśmy.

 

Na zdjęciu: Szymon Ciuberek (z prawej) w tym sezonie bardzo dobrze radzi sobie na środku obrony.