Po latach szczecińsko-łódzki klasyk

Pogoń była pierwszym przeciwnikiem Widzewa w ekstraklasie.


Oprócz ligowych klasyków ogólnokrajowych poszczególne kluby też mają swoje kultowe mecze z ulubionymi albo kłopotliwymi rywalami, z którymi od lat rywalizują. Tak jest w przypadku Pogoni i Widzewa. Nie wiem, czy w Szczecinie o tym pamiętają, ale to właśnie z Pogonią Widzew zagrał pierwszy mecz o ligowe punkty w najwyższej klasie.

W inauguracyjnej kolejce sezonu 1975/76 szczecinianie wygrali w Łodzi 2:0 po golach Leszka Wolskiego i Jana Mikulskiego. To była Pogoń Wawrowskiego, Boguszewicza, Kasztelana, Kensego, a jej wygrana z beniaminkiem nie była sensacją. Gra Burzyńskiego, Janasa, Błachny, Pyrdoła, Grębosza i Gapińskiego nie wystarczyła – Widzew budował dopiero swoją potęgę, a Boniek, Tłokiński i Rozborski pojawili się w tej drużynie później.

Widzew nie wygrał pierwszego meczu z Pogonią w ekstraklasie, nie wygrał i ostatniego. 12 kwietnia 2014 roku przegrał w Szczecinie 0:1 po bramce Marcina Robaka, a nie był to bynajmniej gol samobójczy najlepszego strzelca w historii Widzewa, bo Robak grał wtedy akurat w Pogoni. Tak samo zresztą jak Dominik Kun, jedyny czynny jeszcze w ekstraklasie zawodnik spośród tych, którzy brali udział w tym spotkaniu. Mimo tych dwóch porażek historyczna przewaga Widzewa jest znaczna – z 52 meczów w ekstraklasie zespół z Łodzi wygrał 25, a 12 zremisował.

Pogoń też przeszła swój „czyściec”, związany z bankructwem spółki, w latach 2007-12, gdy musiała rozpoczynać od IV ligi. Od sezonu 2012/13 gra już jednak nieprzerwanie w ekstraklasie, a ostatnie dwa sezony, to najlepszy okres w jej historii, czego widocznym przejawem są zdobyte rok po roku dwa brązowe medale. Ten sezon szczecinianie zaczęli od efektownego 4:1 z drużyną z Reykjaviku, a na mecz z Widzewem wrócą prosto z rewanżu na Islandii jako – nie wątpimy – zespół, który awansował do następnej rundy Ligi Konferencji Europy.

Widzew jest znów – jak 37 lat temu – beniaminkiem i musi dopiero przypomnieć się ligowej czołówce. Trudno przewidzieć, jak wypadnie w porównaniu z drużynami klasy Pogoni, Rakowa, Lecha. Po sparringach niewiele wiemy. Poza Lechem (2:1 miesiąc temu) grał w sparingach tylko z I-ligowcami, i to z różnym skutkiem (1:1 z Tychami, 1:3 z Sandecją, 1:0 z Puszczą). Dopiero w próbie generalnej w miniony piątek było efektowne 6:2 ze Stalą Rzeszów (grano 120 minut), ale akurat o tym sparingu nie wiemy nic, bo trener Janusz Niedźwiedź lubi zamykać nie tylko mecze kontrolne, ale i treningi dla kibiców i mediów.

Przed rozpoczęciem sezonu klub ogłosił już nawet, że cały „mikrocykl treningowy” ma być zamknięty, z wyjątkiem 15 minut po piątkowym briefingu prasowym. To szczególny sposób budowania więzi kibiców z drużyną, taki sam, jak planowana na czwartek prezentacja zespołu, na którą kibice po raz pierwszy w historii klubu będą musieli kupić bilety wstępu.

Nie wiemy więc, czy w obronie lepszy jest nowy w Łodzi Czobardżijski, czy zadomowiony już Kreuzriegler. Trudno określić formę leczącego latem kontuzję Hanouska. Nie wiemy, jak strzela gole Jordi Sanchez. Podpowiedzią w typowaniu składu była zwykle wyjściowa jedenastka z ostatniego sparingu, bo to już nie pora na eksperymenty. Zobaczymy w niedzielę, czym Janusz Niedźwiedź zaskoczy rywali.

Widzew nie szalał latem na rynku transferowym – chyba, że szykuje się jakiś „złoty strzał” w ostatniej chwili. Odrzucono ofertę zatrudnienia reprezentanta Czarnogóry Vukana Savicevicia (kiedyś Wisła, ostatnio Samsunspor w Turcji), nie udało się ściągnąć do Łodzi Bartosza Śpiączki, Olafa Kobackiego czy Patryka Szwedzika z GKS Katowice. „Nie będziemy płacić piłkarzom 250 tysięcy euro za sezon (takie warunki postawił Savicević – przyp. WF), bo możemy potem skończyć tak jak ostatnio ŁKS, a wcześniej Widzew za czasów Pawelca” – powiedział bez ogródek prezes spółki Mateusz Dróżdż. Widzew biedny nie jest – dodajmy. Budżet to około 30 milionów złotych, w tym dobre 20 procent to wpływ za karnety.

By poprawić sobie nastrój przed ligową premierą, kibice Widzewa przypominają rywalizację swojego klubu z mistrzem Azerbejdżanu w eliminacjach Ligi Mistrzów. W 1997 roku mecze z Neftczi Widzew wygrał 2:0 w Baku i 8:0 w Łodzi. Czy beniaminek z taką przeszłością może mieć kompleksy przed meczem z Pogonią?


Fot. Adrian Mielczarski/PressFocus