Po meczu w Tychach wszyscy zadowoleni

Trenerzy Kibu Vicuna i Artur Derbin szanują punkt zdobyty na inaugurację sezonu.


Po meczu inaugurującym I-ligowy sezon w Tychach trenerzy obydwu drużyn przyszli na konferencję prasową zadowoleni. Remis 1:1, czyli taki sam wynik, jaki odnotowaliśmy 13 czerwca, gdy GKS podejmując ŁKS kończył poprzedni sezon, walcząc o miejsce dające bezpośredni awans do ekstraklasy, tym razem miał jednak inny wymiar. Wtedy łodzianie w doliczonym czasie gry doprowadzili do remisu, a w piątkowy wieczór byli stroną dominującą o czym świadczy 62 procentowy czas posiadania piłki i 21 oddanych strzałów.

– Można powiedzieć, że to był fajny mecz, w którym obydwie drużyny miała swoje okazje – stwierdził trener gości Kibu Vicuna. – My mieliśmy więcej posiadania piłki i kontrolowaliśmy grę, ale niestety po zdobyciu przez nas bramki rywale odpowiedzieli bardzo ładnym golem. Oba trafienia były zresztą efektowne. Szkoda, że nie strzeliliśmy drugi raz, ale jeżeli chodzi o grę to jestem zadowolony, bo nasz styl jest ukierunkowany na posiadanie piłki. Dobrze to wyglądało jednak do pełni szczęścia zabrakło skuteczności, bo naszym celem jest strzelanie goli.

Chcieliśmy zdobyć trzy punkty, ale mamy jeden i szanujemy go. Martwi mnie natomiast to, że zdobywca bramki Antonio Dominguez opuścił boisko z kontuzją. Za wcześnie na ocenę jego stanu zdrowia, bo trzeba zrobić badanie, żeby mieć pewność co się stało, ale na pierwszy rzut oka nie wygląda to za dobrze.

Cieszy mnie za to postawa Mateusza Bąkiewicza. To nasz młodzieżowiec, który swój debiut w I lidze miał w meczu ostatniej kolejki poprzedniego sezonu na tyskim stadionie jako zmiennik. Wrócił na to boisko już jako zawodnik podstawowej jedenastki i jestem bardzo zadowolony z jego występu. Grał bardzo dobrze, tak samo jak w okresie przygotowawczym, który przepracował bardzo dobrze.

Z klasowym przeciwnikiem

Tyszanie choć przy piłce byli tylko 38 procent czasu gry i oddali 10 strzałów w jednej rubryce statystycznych zestawień dorównali przeciwnikowi. Tak samo jak rywale trójkolorowi, zdobyli jednego gola.

– To był dla nas bardzo trudny mecz, w który za sprawą charakteru drużyny i poświęcenia wycisnęliśmy maksa – powiedział szkoleniowiec gospodarzy Artur Derbin.



– Aczkolwiek, gdybyśmy pewne sytuacje lepiej rozwiązali to kto wie czy nie przyszłoby nam się cieszyć nawet ze zwycięstwa. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na to, że graliśmy z klasowym przeciwnikiem, który w swoich szeregach ma bardzo dobrych zawodników, potrafiących kreować sytuacje. Byliśmy przygotowani na takie działania ŁKS-u. Na to, że będą wprowadzać piłki podaniem prostopadłym między strefy, że będą nas nękać często tymi zagraniami i że będą nas nękać strzałami, kolokwialnie mówiąc „łamiąc akcje do środka”.

Dwie piękne bramki

– Wiele tych uderzeń zablokowaliśmy, dobrze byliśmy przy nich ustawieni, czasami były niecelne, czasami Konrad Jałocha stawał na wysokości zadania, ale jeden niestety doszedł celu. Stało się to w momencie, w którym byliśmy troszkę niefrasobliwi i niedokładni, czyli na początku drugiej połowy. Ale na pewno drużyna charakternie wzięła się do pracy i odrobiliśmy stratę.

Kibice zobaczyli dwie piękne bramki, a trafienie Krzyśka Wołkowicza, który znakomicie uderzył z 16 metra, dało nam w efekcie remis, z którego na „dzień dobry” możemy być zadowoleni. Martwią natomiast urazy Łukasza Sołowieja i Bartka Biela, na których ocenę naszego sztabu medycznego czekam niecierpliwie zadając pytanie kiedy będą gotowi do gry – zakończył Artur Derbin.


Fot. Dorota Dusik