Po mistrzostwo w stronę północy!

Wszystko pozostaje w nogach Bayernu Monachium. Aby zdobyć swój ósmy z rzędu tytuł mistrza Niemiec, liderzy będą musieli pokonać zmotywowany Werder Brema.

Mistrzostwo monachijczycy mogli świętować już w sobotę, lecz Fortuna Duesseldorf nie wygrała z Borussią Dortmund, przez co pokonanie Borussii Moenchengladbach nie przełożyło się bezpośrednio na uniesienie słynnej patery. Dziś gigant nie musi patrzeć się już na nikogo innego. Wystarczy pojechać do Bremy jak po swoje, zgarnąć komplet punktów i cieszyć się z wyśrubowania kolejnego bundesligowego rekordu.

Ulubiony rywal

Nikt nie zdobywał mistrzostwa siedem razy z rzędu, nikt nie zrobił tego osiem razy. Wielki Bayern pisze historię i raczej niemożliwe wydaje się, aby coś dziwnego miało się dzisiaj wydarzyć.

Werder to zespół z mnóstwem problemów i jakby mu tego było mało, ostatni raz pokonał monachijczyków w 2008 roku, od tamtego momentu notując serię 26 spotkań bez zwycięstwa! Aż 23 te mecze kończyły się bremeńskimi porażkami, z czego spora część zalicza się do ciężkiego grona pogromów.

Bayern pod wodzą trenera Hansiego Flicka zdobył 40 z 42 punktów możliwych do zdobycia w rundzie wiosennej, tylko raz zremisował w starciu z RB Lipsk, jest rozpędzony i gniecie wszystkich na swojej drodze. Przed Werderem szalenie trudny mecz.

Siła rażenia Bawarczyków będzie dzisiaj tym większa, że do drużyny powrócą Robert Lewandowski i Thomas Mueller, najlepszy strzelec oraz asystent Bundesligi, którzy w poprzedniej kolejce pauzowali z powodu nadmiaru żółtych kartek. Dodatkowy wypoczynek na pewno dobrze im zrobił, tym bardziej że obaj rozgrywają swoje najlepsze sezony ligowe w karierach.

Jakby tego było mało, Polak i Niemiec uwielbiają mecze z Werderem. „Lewy” w 20 spotkaniach z bremeńczykami zdobył 18 goli i tylko Wolfsburgowi, Schalke oraz Augsburgowi strzelał ich więcej. Mueller natomiast żadnemu rywalowi nie wbił więcej goli i przeciwko żadnemu nie zanotował większej liczby asyst!

Trzeba liczyć gole

Wszystkie znaki na niebie i ziemi przemawiają za dzisiejszym zwycięstwem Bayernu. Werder znajduje się w najtrudniejszej sytuacji od 1980 roku, kiedy to zaliczył swój jedyny jak do tej pory spadek do 2. Bundesligi – w której zresztą występował tylko przez jeden sezon.

Bremeńczycy zajmują przedostatnie miejsce w tabeli, mając tyle samo punktów, co znajdująca się na miejscu barażowym Fortuna Duesseldorf, lecz mają gorszy bilans bramek o… jedno trafienie. Do końca zostały trzy kolejki, w związku z czym każdy punkt jest teraz ważny dla zespołu trenera Floriana Kohfeldta.

Niestety, ale trzeba założyć, że dzisiaj nie uda się zdobyć choćby „oczka”, choć nastroje w drużynie są bojowe. W sobotę Werder rozbił na wyjeździe ostatni w tabeli Paderborn aż 5:1, czym wyraźnie udowodnił, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.


Czytaj jeszcze: Nadzieja umiera ostatnia


Bardzo ważne spotkanie z punktu widzenia Bremy odbędzie się jednak nie dzisiaj, a w weekend, kiedy to piłkarze z północy udadzą się na wyjazd do Mainz, również zaangażowanego w walkę o utrzymanie.

Na ten moment ekipa z Moguncji ma nad bremeńczykami trzy punkty przewagi, lecz – na szczęście Werderu – zmierzy się jutro z wiceliderem z Dortmundu. Można więc założyć – nie odbierając oczywiście nikłych szans na sprawienie sensacji – że w najbliższej kolejce oba kluby będą toczyły korespondencyjny pojedynek na… tracone gole.

W Bundeslidze w przypadku takiej samej liczby punktów najpierw liczy się bowiem bilans bramkowy, który na ten moment najgorzej wypada w Werderze. Walka o utrzymanie nabrała rumieńców!


Na zdjęciu: Robert Lewandowski lubi grać przeciwko Werderowi Brema.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus