Po prostu dominatorki

Bytomska Polonia od lat jest bezkonkurencyjna w kobiecej lidze i pewnie tak będzie również w najbliższych sezonach.


Powoli ta rywalizacja staje się nudna, bo z góry wiadomo, że po mistrzowski tytuł sięgnie zespół z Bytomia – do takiego stwierdzenia może skłaniać obserwacja ligowych rozgrywek na lodowiskach żeńskich zespołów. – Gdyby to było takie nudne, to pewnie już dawno rzuciłabym to wszystko w diabły i nie poświęcała na to swojego wolnego czasu – ripostuje natychmiast z uśmiechem kapitanka Polonii oraz reprezentacji, Karolina Późniewska, niewątpliwie zawodniczka nr 1 w naszym kraju. Pewnie długo nią jeszcze pozostanie, choć następczynie już widać na horyzoncie…

To nie fanaberia

Karolina Późniewska, jak niektórzy z uśmiechem powiadają, od kolebki jest związana z hokejem, a czy mogło być inaczej skoro z okien swojego mieszkania patrzyła na lodowisko. I nie ma w tych słowa przesady, bo zaczynała trenować z młodzikami u Andrzeja Secemskiego, z którymi bytomski klub zdobył siedem tytułów. Wówczas nic jeszcze się nie mówiło o drużynie dziewcząt, choć w kraju było już kilka żeńskich zespołów, m.in. w Gdańsku, Tychach czy Jastrzębiu-Zdroju. W Bytomiu był jednak podatny grunt, bo Anna Brabańska-Tokoś była mocno zaangażowaną działaczką hokejowej Polonii, a później nawet kierowała klubem. Zaś Kazimierz Udolf, ówczesny prezes Śląskiego OZHL, był orędownikiem hokej pań. A Jacek Frycz, kierownik drużyny seniorów, miał córkę Aleksandrę, która również wierciła tacie dziurę w brzuchu, by w końcu obok hokeistów była również drużyna hokeistek. U zarania powstania drużyny był również Sławomir Budziński, obecny dyrektor sekcji, który wcześniej przez kilka sezonów był trenerem.

– Początki były niezwykle trudne, bo nie mieliśmy żadnych fundamentów i zaczynaliśmy od zera – opowiada Budziński. – Owszem, była Karolina, która już trenowała z chłopakami, później doszła do niej Klaudia Chrapek, ale drużyna była wciąż tylko melodią przyszłości. Trzeba było przeprowadzić nabór wśród dziewcząt młodszych oraz nieco starszych. Odzew był spory i nawet byłem tym mocno zaskoczony, ale potem słomiany zapał minął i sporo kandydatek do gry zrezygnowało. Najważniejsze, że ostatecznie powstała drużyna. Teraz, w porównaniu z jej początkami, to jest już ogromna machina i nauka jazdy na łyżwach dla dziewczynek zaczyna się już w przedszkolu. Mamy klasy sportowe koedukacyjne we wszystkich rocznikach w szkole podstawowej nr 35 i nauka jest kontynuowana w liceum sportowym Obecnie mamy około 50 dziewcząt systematycznie trenujących we wszystkich grupach szkoleniowych.

Niezłomny charakter

Do hokeja trafiają przede wszystkim prawdziwe entuzjastki tej gry. W początkowym okresie trzeba mieć bowiem sporo samozaparcia, tym bardziej, że o sprzęcie specjalistycznym dla dziewcząt nie było mowy. Trzeba było samemu tak „sztukować”, by w końcu można było wyjechać na lód. Treningi najpierw były prowadzone tylko przez Budzińskiego, dopiero potem dołączyli byli znani hokeiści, Mirosław Saganowski oraz Janusz Syposz. Pani Ewa, żona tego ostatniego, wraz córkami Anetą i Moniką również uganiały się za kauczukowym krążkiem i zostały pierwszymi mistrzyniami Polski w 2010 r., wygrywając z „Kojotkami” Naprzód Janów. Ligę pań utworzono w sezonie 2007/8, wcześniej organizowany był jedynie turniej o mistrzostwo kraju.

– Byłem pełen podziwu dla dziewcząt, kiedy zaczynały zajęcia bladym świtem o 6.00 rano czy nocą o 22.00 – wspomina obecny Sławomir Budziński. – Lodowisko w naszej „Stodole” raczej odstręczało od zajęć niż przyciągało. Nieraz, jak przyszło nam się mierzyć z zespołami z większym stażem, dostawaliśmy tęgie lanie. Jednak dziewczęta wykazały się niezłomnym charakterem i potrafiły wytrzymać wszystkie niedogodności jakie im wówczas towarzyszyły. Mimo różnych przeciwności losu hokej pań ciągle się rozwijał. Teraz to mamy cieplarniane warunki, bo lodowisko jest jednym z najnowocześniejszych w kraju. Mamy stabilną sytuację organizacyjną, podobnie jak w Gdańsku i może dlatego od lat te kluby spotykają się w finale mistrzostw kraju. Z tymi ośrodkami żeńskiego hokeja w Polsce różnie bywa, a gdyby było ich więcej, wówczas można byłoby mówić o skoku jakościowym.

Ciągle na fali

Po czterech tytułach mistrzowskich (2010-13) nastąpiły drobne zakłócenia i bytomianki najpierw przegrały finał z Unią Oświęcim, a w następnym sezonie ze Stoczniowcem Gdańsk. A potem nastąpiła era trenera Andrzej Secemskiego, wychowawcy m.in. Karoliny Późniewskiej i Klaudii Chrapek. Pod jego kierunkiem bytomianki siedem razy wznosiły do góry puchar za zdobycie mistrzostwa. Przed minionym sezonem nastąpiła jednak nieoczekiwana zmiana miejsc. Trenera Secemskiego zastąpił Dariusz Jędrzejczyk, ale i pod jego kierunkiem bytomianki również nie zawiodły, choć wydaje się było im trudniej niż w poprzednich latach.

– Dokonaliśmy roszady na stanowisku trenera, bo chcieliśmy wzmocnić szkolenie najmłodszych i jednocześnie nieco inaczej spojrzeć na zespół żeński – tłumaczy tę zmianę dyrektor kobiecej sekcji Polonii.

Do drużyny doszło kilka młodych zawodniczek, a nowy trener wprowadził inne standardy. I, jak można było przewidzieć, nie zostały one entuzjastycznie przyjęte, ale w końcu obie strony po pewnym czasie już zgodnie współpracowały. A w drużynie nadal ton nadawały te najbardziej doświadczone zawodniczki

Nadal amatorki

W naszym kraju hokej pań jest prawdziwie amatorski, bo żadna z hokeistek nie ma profesjonalnego kontraktu i nie utrzymuje się gry. Wszystkie mają pracę zawodową, uczą się albo studiują. Reprezentantki, by wyjechać na przykład na turniej mistrzostw świata muszą brać urlopy.

Karolina Późniewska, jak nakazuje tradycja, pali czapkę trenera, a to nieomylny znak, że polonistki obroniły złoto. Fot. PZHL/Michał Chwieduk

– Możemy nad tym tylko ubolewać, ale za moich czasów pewnie już nic się nie zmieni – uśmiecha się Karolina Późniewska. – Niemniej muszę przyznać, że drużyna przeszła niesamowite przeobrażenia. Teraz od strony organizacyjnej wszystko działa jak się należy i już nie musimy się martwić o sprzęt czy inne prozaiczne rzeczy. Mamy profesjonalną opiekę medyczną i fizjoterapeutów. Po zdobyciu mistrzostwa Polski w tym roku zostałyśmy mile zaskoczone, bowiem po raz pierwszy otrzymałyśmy nagrody finansowe ze spółki Bytomski Sport oraz od miasta. Wcześniej grałyśmy za uścisk prezesa klubu… Nadal raduję się z każdego tytułu, a gra ciągle mi sprawia przyjemność. Na pewno nie popadamy w rutynę, choć niektórym mogłoby się tak wydawać. W tym sezonie nastąpiła zmiana trenera i bywało różnie, ale w końcu wszystko się ułożyło i wspólnie szliśmy w jedną stronę.

W sezonie zasadniczym przegrałyśmy tylko ze Stoczniowcem w Gdańsku, ale w finale pokazałyśmy charakter i po raz kolejny uniosłam puchar za końcowy sukces. W Bytomiu hokej żeński mocno się już zakorzenił i cieszy mnie, gdy dziewczęta trenują razem z chłopakami w najmłodszych grupach wiekowych. Natomiast żałuję, że wiele klubów nie ma takiej stabilizacji jak my. Stąd też jest spora różnica między najlepszymi dwoma zespołami a pozostałymi. Może jednak i dla innych ośrodków nadejdą lepsze czasy, zwiększy się konkurencja na czym skorzysta reprezentacja kraju. Najważniejsze, że młode dziewczęta zainteresowane hokejem nie muszą pokonywać takich barier jakie były jeszcze przede mną oraz moimi koleżankami.

Gdyby było więcej takich ośrodków jak Bytom, wówczas zapewne reprezentacja dokonałaby kolejnego awansu. Ale może taki w tym sezonie nastąpi, bo przecież zbliżają się mistrzostwa świata w koreańskim Suwon.


Na zdjęciu: Mistrzowska Polonia Bytom w pełnej krasie.

Fot. PZHL/Michał Chwieduk