Piast po punkty pojechał bez snajperów

Największą bolączką Piasta jest skuteczność, a w Mielcu w szeregach gliwiczan nie będzie dwóch podstawowych napastników – kontuzjowanego Jakuba Świerczoka i finalizującego transfer do Włoch Piotra Parzyszka.


Spotkanie w Kopenhadze kosztowało gliwiczan mnóstwo sił. Czasu na regenerację powinno jednak wystarczyć. Sytuacja kadrowa w stosunku do meczu w eliminacjach Ligi Europy się jednak pogorszyła. – W dalszym ciągu leczą się Gerard Badia i Kuba Świerczok. Poza kadrą będzie też Piotr Malarczyk, który doznał urazu w ostatnim ligowym meczu – mówi trener Tomasz Fornalik. Świerczok co prawda jest coraz bliższy powrotu do gry, ma to nastąpić po przerwie reprezentacyjnej, ale w Mielcu jeszcze nie pomoże drużynie. Drugi szkoleniowiec Piasta nie wymienia jednak jeszcze jednego ważnego ogniwa. To Piotr Parzyszek. 27-letni napastnik – zgodnie z naszymi zapowiedziami – przechodzi do włoskiego drugoligowca Frosinone Calcio.

Parzyszek czeka na papiery

Dzień po meczu w Kopenhadze napastnik wraz z rodziną i menedżerami poleciał do Włoch, gdzie przechodził testy i badania medyczne. Wypadły one bez zarzutu, ale drużyna z Serie B, która zainaugurowała nowy sezon, wciąż nie ogłosiła transferu. Dlaczego? Z naszych informacji wynika, że do Włoch wciąż nie dotarła podpisana i odesłana umowa transferowa. Szczegóły zostały przelane na papier i podpisane prze włoską stronę. Teraz czas na gliwiczan. Na razie więc Parzyszek czeka we Włoszech na zielone światło, a zarówno Frosinone, jak i Piast muszą sobie radzić bez niego.

Żyro pewniakiem?

Z tego powodu pole manewru w ataku w dzisiejszym meczu gliwiczan w Mielcu jest mocno ograniczone. Tak naprawdę grać mogą jedynie Michał Żyro oraz Dominik Steczyk. Ten pierwszy był ostatnio zmiennikiem, ale pokazywał się z dobrej strony. Żyro – podobnie jak jego koledzy z ofensywy – raził jednak skutecznością. To największa bolączka całego zespołu. Od dawna sztab zastanawia się, jak sobie poradzić z tą niemocą.

– Musi w dalszym ciągu robić swoje, nadal stwarzać okazje i nie nakładać na siebie zbędnej presji. Każdy zawodnik musi wziąć odpowiedzialność za strzelanie goli na swoje barki i wtedy ta sytuacja sama się unormuje – mówi Fornalik. Piłkarze Piasta także są poirytowani, że wciąż nie strzelili gola w ekstraklasie, a przez nieskuteczność gubią punkt za punktem.

– Czujemy się źle z tym, że piłka nie wpada do bramki, ale długo już gram w piłkę i takie serie przeżywałem nieraz w kilku drużynach, więc to jest coś normalnego, że przychodzi taki okres niemocy. Trafiało się w słupki, poprzeczki i bramka była jakby zaczarowana, ale w dłuższej perspektywie te sytuacje wyjdą na zero i to szczęście nam dopisze, a później piłka zacznie wpadać do siatki i to bardzo często – dodaje pomocnik Piasta Patryk Sokołowski.

Mecz ze Stalą jest już jednym z gatunku tych „must win”. Gliwiczanie potrzebują punktów, jak tlenu, bo bycie czerwoną latarnią ligi to dla niedawnych mistrzów Polski po prostu wielki wstyd.


Fot. Rafał Rusek/Pressfocus