Tak dobrego występu nikt się nie spodziewał. Polki potwierdzą formę w Lidze Narodów?

Prawdę mówiąc niewiele oczekiwaliśmy po występie w tym turnieju. Trener Jacek Nawrocki oraz jego współpracownicy mieli mało czasu na przygotowanie drużyny, stąd też udział w tej imprezie miał być traktowany jako forma przetarcia przed zdecydowanie ważniejszymi meczami w Lidze Narodów. Tymczasem biało-czerwone, ku zaskoczeniu wszystkich, triumfowały w Szwajcarii, wygrywając m.in. dwa razy z Japonią oraz Tajlandią i Niemcami. Polki ominęło spotkanie z Włoszkami, które w półfinale nieoczekiwanie przegrały z Japonią 0:3. Jedyną porażkę nasz zespół poniósł – i to na własne życzenie – z Chinkami, ale dla końcowych rozstrzygnięć nie miało to żadnych konsekwencji.

 

Eksportowa forma duetu Smarzek – Kąkolewska

Malkontenci oczywiście narzekali, że niektóre rywalki nie przyjechały do Montreux w najsilniejszych składach. To prawda, ale to wcale nie umniejsza sukcesu naszych pań. Zresztą i trener Jacek Nawrocki miał problemy personalne. Już w Szwajcarii okazało się, że jesteśmy skazani na grę z jedną rozgrywającą – Marleną Pleśnierowicz. Druga – Julia Nowicka – skręciła staw skokowy, więc o wyjściu na parkiet nie mogło być mowy. Z kolei Magdalena Stysiak, nominalnie druga atakująca, przyleciała do Montreux z opóźnieniem, bo zdawała maturę.

Ciekawi byliśmy formy naszego eksportowego duetu: atakującej Malwiny Smarzek oraz środkowej Agnieszki Kąkolewskiej. Obie mają za sobą udany sezon we Włoszech, ale i mało czasu, by trochę po nim choć trochę odpocząć. Nie zawiodły i były czołowymi postaciami zarówno naszego zespołu, jak i całego turnieju. Smarzek otrzymała dwie nagrody, dla najlepszej atakującej oraz MVP imprezy. Natomiast Kąkolewską wyróżniono nagrodą dla najlepszej środkowej. Słowem, obie zademonstrowały wysoką formę i oby utrzymały do końca sezonu międzynarodowego.

 

Znak firmowy

Malwina Smarzek i Agnieszka Kąkolewska dysponują świetnymi warunkami fizycznymi, a Marlena Pleśnierowicz w trakcie turnieju wykorzystała wszystkie ich atuty. Ta pierwsza w sumie zdobyła 127 pkt i nie miała godnej rywalki. Udzielała się nie tylko w ataku, ale również w bloku. Zresztą gra tym elementem to znak firmowy naszych siatkarek. W meczu finałowym aż 17 razy Polki postawiły „wysokie płoty” i Azjatki nie miały żadnych szans na sforsowanie takiej zapory.

I choć gra biało-czerwonych w wielu fragmentach pozostawiała wiele do życzenia – zwłaszcza w spotkaniu z Chinkami – to w kluczowych fragmentach potrafiły skruszyć opór rywalek. W finałowym spotkaniu z Japonkami w I secie zupełnie zdominowały parkiet i wysoko wygrały. Z kolei w końcówce drugiej odsłony oddały rywalkom kilka punktów niemal za darmo. W tych gorących momentach Marlena Pleśnierowicz znajdowała antidotum, kierując piłkę do Malwiny Smarzek lub Agnieszki Kąkolewskiej i z reguły problem się rozwiązywał. Obie też kończyły kluczowe akcje w III I IV secie.

Wygrana w Montreux to niezły prognostyk przed pierwszym turniejem Ligi Narodów, który już jutro rozpoczyna się w Opolu, i oczywiście przed całym sezonem międzynarodowym. W Opolu biało-czerwone zagrają z Tajlandią, Niemcami oraz Włochami. Można przyjąć, że mają drobną przewagę nad dwoma pierwszymi zespołami, z którymi wygrały w Szwajcarii. Dodatkowo nasz zespół zostanie wzmocniony rozgrywającą nr 1 Joanna Wołosz, która właśnie zakończyła udział w Lidze Mistrzyń.

 

Zobacz jeszcze: Agnieszka Kąkolewska, czyli.. życie „pod słońcem Italii”

Reprezentacja Polski Kobiet. W pogoni za czasem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ