Po wygranym sparingu odżył gen zwycięzcy

Mateusz Wdowiak do składu na mecz z Rakowem Częstochowa w trzeciej kolejce wskoczył po rozegranym w środku tygodnia sparingu Cracovii z Górnikiem Zabrze. Pomocnik, który po powrocie z Mistrzostw Europy UEFA U21, w okres przygotowawczy wchodził w indywidualnym rytmie, w pierwszych spotkaniach rozgrywek spełniał w kadrze Michała Probierza rolę zmiennika. W spotkaniu kontrolnym z zabrzanami zagrał jednak na tyle dobrze, że szkoleniowiec „Pasów” znalazł dla 22-letniego wychowanka miejsce w wyjściowej jedenastce i po meczu w Bełchatowie nie żałował.

– Wygraliśmy sparing z Górnikiem, a tego genu zwycięzcy, po pierwszych czterech spotkaniach w tym sezonie bardzo potrzebowaliśmy – mówi Mateusz Wdowiak. – Trener dał nam we wtorek szansę sprawdzenia formy i pokazania się na tle ekstraklasowego rywala więc wszyscy, którzy na początku sezonu mniej grali mieli bardzo dobrą okazję zaprezentować swoją dyspozycję. Ja do tego podszedłem w ten właśnie sposób, że to jest dla mnie dodatkowy bodziec.

Nie czuję się wygranym tego sparingu, ale cieszę się, że są takie mecze w środku tygodnia, bo one dużo trenerowi dają, a zawodnikom sprawiają przyjemność. Przecież to największa radość wyjść na boisko i grać, rozwijać swoje umiejętności. Ja czułem, że wszystko u mnie funkcjonuje już normalnie, że jestem na swoich naturalnych obrotach i czuję się dobrze. Ciesze się, że zauważył to także trener i teraz wszyscy możemy się czuć wygranymi.

O tym, że możliwości Mateusza Wdowiaka są spore wiadomo już od kilku sezonów, bo przecież już jako 18-latek zaliczył debiut w ekstraklasie i ma w niej już ponad 100 występów. Dlatego szkoleniowiec bez obaw powierzył mu odpowiedzialne zadanie w środku boiska.

Cracovia. „Rezerwiści” zgłaszają akces

– Jechaliśmy do Bełchatowa z takim założeniem, żeby wygrać z Rakowem – dodaje Mateusz Wdowiak. – Spodziewaliśmy, że to będzie trudne spotkanie i takie było. Raków grał wysokim pressingiem oraz bardzo agresywnie i takim ustawieniem, które zmusza do maksymalnej koncentracji w grze defensywnej. My przede wszystkim wykorzystaliśmy ich błędy i to zaowocowało tym, że przywieźliśmy do Krakowa trzy punkty.

Kto wie jak potoczyłyby się losy spotkania gdyby nie akcja przeprowadzona przez Mateusza Wdowiaka w 45 minucie. Wtedy to idealnie podał do Rafaela Lopesa, który w sytuacji sam na sam miał tylko dopełnić formalnosci.

– To był faktycznie ważny moment gry – analizuje Mateusz Wdowiak. – Po szybkim zdobyciu gola mieliśmy trudny okres. Raków nie tylko doprowadził do wyrównania, ale był taki moment, że rzucił się do ataku i miał dużo stałych fragmentów gry, a to jest jego bardzo mocna broń. Gospodarze przycisnęli nas bardzo mocno i był nawet taki moment, że słupek pomógł Michałowi Gliwie, który sam także kilka razy ratował nas przed stratą gola. Na szczęście w tym właśnie okresie wyszliśmy z zabójczą kontrą. Przejąłem piłkę na środku boisko i pociągnąłem do przodu, a widząc Rafaela Lopesa samotnie wbiegającego w pole karne Rakowa. zagrałem do niego.

Ten gol strzelony „w drodze do szatni” dał nam ulgę. Dzięki temu w przerwie było spokojniej, a na drugą połowę wyszliśmy pewni siebie. Dodatkowo gol ze stałego fragmentu, strzelony krótko po przerwie praktycznie zamknął to spotkanie. Owszem, Raków w końcówce dominował, ale to wynikało z tego, że myśmy się cofnęli, mając korzystny wynik. Możemy więc być z całego naszego występu w Bełchatowie w pełni zadowoleni i z nadzieją czekać na niedzielny mecz z Koroną Kielce na naszym boisku.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ