Początek bessy? A może otrzeźwienie?

Być może w Ekstraklasie SA panują euforyczne nastroje – w perspektywie przetargu na prawa do transmitowania meczów naszej najwyższej klasy rozgrywkowej począwszy od sezonu 2019/20.

Pisaliśmy zresztą o tym kilka dni temu na łamach „Sportu”. Jeśli przyjąć, że za trwający właśnie sezon ESA kasuje 158 mln zł, to zrozumiałe są znacznie wyższe apetyty na kolejne lata. Kluby też oczywiście łypią łakomym wzrokiem na te kwoty, bo będą beneficjentami znacznie większego tortu; choć oczywiście nie wiemy jeszcze, jak w kolejnych latach rozgrywki będą wyglądać. Pozostanie ESA 37? Zwiększy się liczba uczestników rywalizacji do 18? A może zmniejszona do 12, jak chciałby na przykład właściciel Legii, Dariusz Mioduski?

Za optymizmem przemawiają liczby, chociażby te z sezonu 2016/17. Otóż łącznie mecze ekstraklasy zobaczyło wtedy 37 484 50 widzów, podczas gdy rok wcześniej 32 707 00. Łatwo policzyć, że ten wzrost sięga blisko 4,8 miliona. Ważne jest i to, że wzrost oglądalności zanotowały wszystkie telewizje transmitujące w sezonie 2016/17 mecze Lotto Ekstraklasy. To znaczy nc+, Eurosport i TVP (choć akurat ta ostatnia czyniła to sporadycznie).

A to jeszcze nie koniec argumentów podpierających tezę, że kwoty z tytułu praw do transmisji powinny być od nowego rozdania znacząco wyższe. Tym kolejnym, nie mniej istotnym niż powyższe dane, jest fakt pojawienia się nowych graczy na telewizyjnym rynku, skłonnych podobno wydać sporo kasy, gdyż – wszystko na to wskazuje – nawet toporna polska liga ładnie im pachnie.

Jak się rzekło, taka perspektywa rozbudza wyobraźnię. I tych, którzy odpowiadają za przebieg rywalizacji, i tych, którzy w niej uczestniczą. Normalne, w końcu kto nie myśli o pieniądzach. Nawet jeśli te pieniądze słabo przystają do tych, które krążą w futbolu i wokół niego w krajach będących dla nas wciąż niedościgłym wzorem, to i tak są wystarczająco duże, by chcieć po nie wyciągnąć rękę.

Ale trzeba to wszystko… włożyć w kontekst; całkiem świeży kontekst. Oto w Anglii, gdzie owe prawa telewizyjne miały tylko drożeć i drożeć, nastąpiło coś na kształt… Czego? Na pewno nie krachu, ale może otrzeźwienia? Oto ku – chyba powszechnemu – zaskoczeniu i zapewne rozczarowaniu za nowe rozdanie praw do meczów Premier League stacje Sky i BT Sport zapłaciły w sumie 4,5 miliarda funtów, czyli o 700 milionów mniej niż w przypadku dotychczas obowiązującego kontraktu. Spowodowane jest to tym, że nastąpił spadek oglądalności meczów o 12 procent.

Trudno oczywiście na gorąco ocenić, czy to początek pewnego trendu, czy tylko przejściowe załamanie wywołane rosnącą, już na granicy akceptowalności, ceną dla odbiorców lub po prostu zjawiskiem… piractwa. A może i przesytem piłką? W każdym razie wszystko to powinno dać do myślenia i Ekstraklasie SA, i PZPN-owi, i w ogóle – wszystkim uczestnikom, w tym beneficjentom, życia piłkarskiego w Polsce. Okazuje się bowiem, że są pewne granice (w tym granice rozsądku?) w płaceniu za to, że 22 panów biega za jedną piłką.