Pod czujnym okiem Łukasza Piszczka

Wiemy, że wiosną wielu rywali nie będzie nas traktowało jak beniaminka, tylko pełnoprawnego III-ligowca – mówi grający trener LKS-u Goczałkowice, Damian Baron.


Tabela mówi sama za siebie. W 18 meczach rundy jesiennej drużyna z Goczałkowic zgromadziła 32 punkty (10 zwycięstw, 2 remisy, 6 porażek), co daje jej 5. miejsce, najwyższe spośród wszystkich beniaminków. W dwóch pierwszych spotkaniach drużyną kierował z boiska Damian Baron, sprawujący tę funkcję od 2015 roku.

Rola Ćwielonga

Problemy zdrowotne sprawiły jednak, że 36-letni stoper był zmuszony zawiesić swoje obowiązki. Działacze LKS-u nie chcieli szukać trenera na zewnątrz, powierzając tę funkcję Piotrowi Ćwielongowi. Ograny w ekstraklasie (163 mecze/25 bramek) trzykrotny mistrz Polski posiada stosowne uprawnienia i z powodzeniem odpowiadał za wyniki zespołu, łącząc je z funkcją lewoskrzydłowego.

35-latek z podwójnej roli wywiązywał się bardzo dobrze; nie dość, że ustalał taktykę na poszczególne spotkania, to we wszystkich brał udział, opuszczając jedynie końcowe 6 minut meczu w Świdnicy, ustalając chwilę wcześniej wynik na 3:0 i strzelając jednego z 11 goli w tym sezonie. Działacze są wdzięczni Ćwielongowi, że wziął na siebie obowiązki trenera, ale w rundzie rewanżowej będzie on „tylko” zawodnikiem.

Lekarz pozwolił

– Pod względem zdrowotnym wyszedłem na prostą. 20 lutego lekarz podpisał mi zgodę na uprawianie futbolu, więc wróciłem do swoich obowiązków – tłumaczy Baron, który z nadzieją oczekuje rundy rewanżowej i wierzy, że zostanie dokończona.

– Wszyscy wiemy, jaka jest sytuacja w kraju, pandemia wszystkim daje się we znaki i na dobrą sprawę dziś nie wiadomo, co będzie za tydzień czy dwa. Trzeba mieć nadzieję, że rozgrywki się będą toczyć i najważniejsze decyzje zapadną na boisku. Nie po to wszystkie zespoły trenowały przez całą zimę, żeby doszło do powtórki z zeszłego roku, kiedy w pierwszych sześciu miesiącach przyszło nam rozegrać tylko mecze barażowe.

Na tę chwilę jesteśmy gotowi do rundy wiosennej, plan przygotowań został zrealizowany w 100 procentach i jesteśmy z niego zadowoleni – podkreślił szkoleniowiec „Goczałów”.

Narzucić swój styl

LKS rozegrał 8 meczów kontrolnych, pokonując MFK Frydek-Mistek 2:0, Szombierki Bytom 4:1, Cyklon Rogoźnik 3:1 i Unię Racibórz 5:1, remisując z Podhalem Nowy Targ 1:1 oraz przegrywając z GKS-em Katowice 1:4, Kuźnią Ustroń 0:1 i Unią Dąbrowa Górnicza 0:3.

– Z każdego sparingu należy wyciągnąć wnioski, a zwłaszcza z przegranego. Nam najwięcej dała do myślenia ta ostatnia porażka. Potraktowaliśmy ją jako zimny prysznic przed spotkaniami o punkty i zrobimy wszytko, by podobnych występów uniknąć – podkreśla Damian Baron, ale nie chce deklarować, co jest wiosennym celem jego drużyny.

– W każdym meczu będziemy chcieli walczyć o zwycięstwo, narzucać rywalowi swój styl, a nie czekać aż on to zrobi, ale przede wszystkim realizować założenia. Ten ostatni element jest niezwykle istotny i głównie z niego będę rozliczał chłopaków. Wiadomo, że porażki są wkalkulowane, jednak podczas ich analiz szczególną uwagę będę zwracał na błędy taktyczne.

Jednocześnie mamy świadomość, że wiosną wielu rywali nie będzie nas traktowało jak beniaminka, tylko pełnoprawnego III-ligowca – dodaje szkoleniowiec, który jeszcze nie wie czy z błędów będzie też rozliczał… siebie.

Na stałym łączu

– Mamy komfort, że środkiem obrony możemy rotować, układając pod konkretnego przeciwnika. W pierwszej rundzie drużyna straciła 25 bramek, 4 razy zagrała na zero i często występowała w różnym zestawieniu defensywy. Nie chcę burzyć pewnego porządku, ale jak zajdzie potrzeba, wystawię się do składu i pomogę zespołowi – mówi Damian Baron, będący w stałym kontakcie z patronem klubu, Łukaszem Piszczkiem.

– Nie może być inaczej – uśmiecha się grający trener.

– Łukasz jest członkiem sztabu szkoleniowego, więc konsultujemy wiele kwestii. Jest zawodnikiem Borussii Dortmund i z wiadomych względów nie mógł nam towarzyszyć w treningach, ale na sparingu z GieKSą był. Rozmawiamy praktycznie każdego dnia, chce mieć na wszystko oko, ale nie może to dziwić, bo LKS to jego klub i chce dla niego jak najlepiej – podkreśla Damian Baron, który z 66-krotnym reprezentantem Polski zna się ze wspólnych występów w Gwarku Zabrze.


Czytaj jeszcze: Tomasz Stefankiewicz: Mamy jeszcze czas na wyższe cele

Melodia przyszłości

Z kadry pierwszego zespołu odszedł jedynie obrońca Damian Maśka, który został przesunięty do drużyny rezerw i ma jej pomóc w awansie do A klasy. W odwrotnym kierunku podążył Dawid Fusek, mający zwiększyć konkurencję wśród bocznych defensorów. Rywalizację w ataku ma wzmocnić Jakub Szendzielorz, wracający z wypożyczenia do Podbeskidzia, a zupełnie nową postacią jest pomocnik Szymon Gemborys, pozyskany definitywnie z Unii Kosztowy.

– Naszym zawodnikiem został również obrońca Marcin Bęben z Pasjonata Dankowice, ale to melodia przyszłości. Uznaliśmy więc, że najbliższe pół roku spędzi Drzewiarzu Jasienica, którego barw bronił zresztą w rundzie jesiennej. W tym IV-ligowym będzie miał po prostu więcej szans na regularną grę – wyjaśnia na koniec Damian Baron.


Na zdjęciu: Łukasz Piszczek nie ma zamiaru stać z rękami w kieszeniach, tylko wydatnie pomagać swojemu klubowi.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus