Pod dyktando tyszan

W Niecieczy zespół Dominika Nowaka pokazał, że potrafi narzucić warunki gry.


Tyszanie mogą powiedzieć: „Do trzech razy sztuka”. Drużyna Dominika Nowaka, która zaczęła sezon od remisu w Chojnicach, a w drugiej kolejce przegrała na swoim boisku z ŁKS-em Łódź, w trzeciej kolejce sięgnęła po zwycięstwo.

Jaka gra, taki wynik

W Niecieczy GKS-u Tychy był od początku do końca spotkania panem sytuacji, a przecież rywalem był spadkowicz z ekstraklasy i wymieniany w gronie głównych kandydatów do awansu Bruk-Bet Termalica. Zespół Radoslava Latala nie tylko nie wykorzystał atutu swojego boiska, ale został wręcz zdominowany przez trójkolorowych. Zresztą bilans celnych strzałów 0:7 mówi o tym w pełni, a końcowy rezultat 0:2 widniejący na tablicy wyników po ostatnim gwizdku oddaje obraz gry.

– Po wygranej w naszym zespole panuje wielka radość – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener tyszan.

– Nie ukrywam, że cieszymy się wspólnie i sztab szkoleniowy, i zawodnicy, i ludzie z kierownictwa klubu, i kibice, którzy nas dopingowali. Ta ogólna radość wynika przede wszystkim z tego, że piłkarze na boisku wykonali naprawdę bardzo dobrą pracę. Od pierwszych minut meczu było widać, że ten pomysł, który mieliśmy na to spotkanie, wdrożyliśmy i byliśmy konsekwentni do ostatniej sekundy. Dobrze reagowaliśmy zarówno w grze obronnej i szeroko pojętej organizacji. W ataku też zdecydowanie więcej było jakości, niż chociażby w meczu z ŁKS-em.

Sporo dobrych akcji

Dodajmy, że po potyczce z łodzianami w statystykach odnotowano, że zawodnicy GKS-u Tychy oddali jeden celny strzał. W Niecieczy było ich więc siedem razy więcej, nie licząc uderzenia z 66 minuty, bo Daniel Rumin zanim skutecznie sfinalizował akcję, którą znakomicie po przechwycie rozegrali Mateusz Czyżycki i Antonio Dominguez, był na spalonym – co wychwycił sędzia VAR.

– Dobrych akcji było sporo – dodał szkoleniowiec GKS-u Tychy.

– Musimy oczywiście ten mecz jeszcze dokładnie przeanalizować, bo jest kolejny materiał, z którego musimy wyciągnąć wnioski. Ten mecz powinien tchnąć w nas wiarę w to, że będziemy potrafili w tej lidze mieć swój styl i grać na swoich warunkach. W pierwszej połowie graliśmy przede wszystkim nastawieni na ten element przejścia, na atak szybki i było widać, że mieliśmy kilka fajnych prób wyprowadzania, ale brakowało też jeszcze decyzyjności i piłkarskiej jakości. Po przerwie zmieniliśmy troszeczkę ustawienie i to także jest plus dla zespołu, że potrafimy w tych różnych zadaniach dobrze reagować, bo nie przypominam sobie, żeby Termalica nam zagroziła. Dużo było co prawda zagrań w nasze pole karne, ale tam świetnie radziliśmy sobie w powietrzu i nie dopuściliśmy do zagrożenia. Gratuluję więc całej drużynie, bo nie tylko pokazała charakter, ale również jakość piłkarską, a to jest niezwykle istotne tym bardziej, że mierzyliśmy się z niełatwym rywalem i to dla nas, w perspektywie tego co chcemy zrobić, jak chcemy pracować jest też bardzo cenne.

Rozbita głowa

Pierwszoplanową postacią w tyskim zespole był Antonio Dominguez. Przepiękny gol, którym hiszpański pomocnik otworzył wynik spotkania w Niecieczy można śmiało pokazywać jako wizytówkę ligi. W dodatku rozgrywający tyszan wypracował też gola, który wprawdzie nie został uznany, ale sam sposób rozegrania akcji był godny pochwały, tak samo jak powtarzalne i dopracowane stałe fragmenty gry, których zwieńczeniem była bramka Macieja Mańki. Natomiast zespół Radoslava Latala poza 59-procentowym posiadaniem piłki niczym nie może się pochwalić, a akcje ofensywne niecieczan przypominały bicie głową w mur.

Czym to się kończy – dosłownie – przekonał się Artem Putiwcew. Kapitan gospodarzy w pierwszej minucie, podczas powietrznego starcia z Danielem Ruminem, nabawił się urazu i musiał grać z bandażem na czole. Krew przesiąkała przez opatrunek i trzeba go było zmienić w trakcie I połowy i w trakcie przerwy, aż wreszcie zszedł z boiska, a szkoleniowiec gospodarzy podsumował ich występ słowami:

– Z naszej strony w tym meczu nie było niczego. Zagraliśmy bardzo źle. Każdy kibic wie jednak, że gra się tak jak przeciwnik pozwala i to jest kolejny dowód na to, że był to mecz pod dyktando GKS-u Tychy.


Na zdjęciu: Bramka Antonia Domingueza była ozdobą spotkania w Niecieczy.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus