Pod napięciem. Cierpliwość się kończy

Szkoleniowiec „Pasów” miał na myśli deklarację, że w tym sezonie Cracovia będzie się liczyła w walce o mistrzowską koronę. Inauguracyjne kolejki brutalnie zweryfikowały chęci ekipy z Kałuży, która osiadła na dnie ligowej tabeli. Fakt, że słaby start niczego nie przesądza, a Cracovia zwykle miewała bezbarwne początki. Fakt, że „Dżolo” miał pecha, bo rozsypała mu się prawie cała defensywa. W pierwszym spotkaniu rękę złamał Danek, kontuzji doznał Siplak, niezdolny do gry jest Dąbrowski, w dodatku mocno skisił atmosferę Czovilo nie chcąc już ubierać koszulki „Pasów”. Te „nieszczęścia” spadły na Cracovię nagle, co nie zmienia faktu, że cierpliwość właściciela Janusza Filipiaka jest mocno nadwerężona, a humor poprawi jedynie zwycięstwo nad Arką.

Bez paniki. Poradzimy sobie! – uważa trener Probierz
Fot: Pawel Jaskolka / PressFocus

Z kim, jak nie z Pogonią?

Nie tak wyobrażał sobie powrót po latach do elity beniaminek z Sosnowca. Choć po inauguracyjnych występach podopieczni debiutującego w elicie trenerskiej Dariusza Dudka nie mają się czego wstydzić, to jednak statystyki nie kłamią. Dwa ciosy w podbrzusze sprawiły, że drużyna znad Brynicy jest na razie w ogonie tabeli bez punktu. I nie ma znaczenia, że o przegranych zdecydowały detale – czyli m.in. pechowe zagrania ręką w polu karnym Piotra Polczaka, po których rywale korzystali z prezentów pewnie wykorzystując jedenastki. Okazja na zmazanie startowej plamy nadarza się błyskawicznie, bo już w piątek, a i przeciwnik jest „wymarzony”, no bo z kim nie wygrać, jak nie przed własną publicznością, z przegrywającą, przedostatnią w tabeli Pogonią Szczecin, która jeszcze nie zdobyła w bramki w lidze. Wiara we własne umiejętności musi być jednak w Sosnowcu poparta nadzieją, że w piątek już żadnego karnego nie będzie…

Jeśli Piotr Polczak, największy pechowiec ligi, już nie zagra piłki ręką, to beniaminek zwiększy szanse na pierwsze ligowe punkty.
Fot: Tomasz Folta / PressFocus

Serb na fali nieszczęść

Legia w środę zwolniła trenera Deana Klafurica. Jako pierwsza w rodzimej ekstraklasie. Przyczyny tak nagłego i szybkiego zakończenia misji Chorwata? Bezdyskusyjne; porażka (2:3) z Arką Gdynia w spotkaniu o Superpuchar, strata punktów na inaugurację sezonu z Zagłębiem w Lubinie i dziewiąte miejsce w tabeli, a dopełnieniem „nieszczęść” było niepowodzenie w walce o Ligę Mistrzów w starciu z bardzo przeciętnym mistrzem Słowacji. „Na sygnale” obowiązki przywrócenia oddechu drużynie powierzono Aleksandarowi Vukovicovi, choć na Łazienkowskiej nie ukrywają, że to rozwiązanie tymczasowe. Tak czy siak Serb bez doświadczenia trenerskiego będzie musiał zmierzyć się z falą krytyki lejącą się na poprzednika, na klub, na bezmyślnych piłkarzy łapiących czerwone kartki, ich taktyczną bezmyślność, czy faktem, że od 2013 roku Legia sięgnęła po pięć tytułów, wreszcie spekulacjami o zatrudnieniu w roli trenera mistrzów Polski byłego już selekcjonera Adama Nawałki. I to już w najbliższym meczu na Łazienkowskiej z Lechią Gdańsk.

Czy Serb Aleksandar Vuković (z prawej) naprawi na Łazienkowskiej to, co zepsuł jego chorwacki poprzednik?
Fot. Adam Starszynski / PressFocus