Podbeskidzie. Argumenty przemawiają za nim

Podbeskidzie Bielsko-Biała wygrało pierwszy mecz w tym sezonie i po raz pierwszy od siedmiu spotkań zdołało zainkasować trzy punkty w meczu wyjazdowym. Przypomnijmy, że na coś takiego kibice „górali” czekali od 1 grudnia poprzedniego roku, kiedy to drużyna prowadzona przez trenera Krzysztofa Bredego, wygrała w Krakowie z Garbarnią 2:0. Od tamtej pory bielszczanie nie zachowali czystego kąta na terenie przeciwnika. Teraz się udało, a spora w tym zasługa Martina Polaczka. Golkiper Podbeskidzia nie miał, wprawdzie, zbyt wiele pracy, ale dał drużynie potrzebny spokój.

Po meczu słowacki zawodnik Podbeskidzia ucieszył się z tego, że zagrał na „zero z tyłu”. – Dla bramkarza to zawsze fajna sprawa, że zespół nie stracił gola. Oczywiście najważniejsze są trzy punkty. Piłka nożna jest grą zespołową i wynik – jako całość – liczy się najbardziej. Od meczu do meczu musimy iść po swoje. Po zwycięstwa, bo to jest najważniejsze – powiedział Martin Polaczek, który jednak był nieco krytyczny dla swoich kolegów. – Wygraliśmy 1:0, ale uważam, że powinniśmy być bardziej skuteczni i strzelić więcej bramek. Musimy wykorzystywać swoje sytuacje. Trzeba zbierać bramki, bo na koniec każda z nich może się bardzo liczyć – podkreślił 29-letni golkiper „górali”.

Ilość strzelonych goli, istotnie, jest ważna, ale dla Polaczka najważniejsze było to, że nie dał się pokonać. To nie tylko jego zasługa, ale też efekt współpracy pomiędzy bramkarzem a linią obrony. Która już w Sosnowcu wyglądała całkiem dobrze. W Chojnicach bielska defensywa nie pozwoliła rywalowi na zbyt wiele. – Cieszę się, że moja współpraca z kolegami z linii obrony układa się bardzo dobrze. Nie możemy, w żadnym wypadku, mówić o tym, że nie ma między nami komunikacji. Już jakiś czas temu nauczyłem się rozmawiać po polsku – uśmiecha się nowy bramkarz Podbeskidzia, dzięki któremu – co widać po pierwszych meczach – kibice nie muszą się niepokoić o brak kompetencji między słupkami.

„Górale” dali radę. Wyjazdowa wygrana Podbeskidzia Bielsko-Biała

Przypomnijmy, że pozyskanie solidnego golkipera było jednym z transferowych priorytetów Podbeskidzia. – W zeszłym sezonie straciliśmy aż 46 bramek. To zdecydowanie zbyt dużo – mówił nam Bogdan Kłys, prezes Podbeskidzia, który – wraz z działem sportowym – prężnie pracował nad pozyskaniem wartościowego zawodnika na tę pozycję. W kręgach zainteresowanie klubu byli m.in. tacy zawodnicy jak Marian Kelemen czy Łukasz Załuska. Ponadto testowano Czecha Patrika Maceja. Z naszych informacji wynika, że Załuska otrzymał konkretną ofertę, ale zbyt długo zwlekał. Ostatecznie podpisał kontrakt z Miedzią Legnica. Negocjacje z Polaczkiem również nie były łatwe. Początkowo bowiem Słowak, który poprzednio był zawodnikiem Lewskiego Sofia, podyktował wysokie warunki finansowe, na które bielski klub się nie zgodził.

Ostatecznie jednak strony doszły do porozumienia. I – jak się wydaje – wszystkim wyszło to na dobre. Ważnym argumentem było również to, że partnerka słowackiego bramkarza, była piłkarka ręczna Karolina Semeniuk, pochodzi z Żor. Tymczasem sportowych argumentów Podbeskidziu, Martin Polaczek może jedynie dostarczyć. W poprzednim sezonie zarówno Rafał Leszczyński, jak i Wojciech Fabisiak, nie spisali się na tyle dobrze, aby można było im zaufać. Pierwszy z wymienionych jest obecnie zmiennikiem Polaczka. A drugi? Jak na razie pozostaje bez przynależności klubowej. Kontrakt, którym był związany z bielskim klubem, wygasł 30 czerwca br.

 

Na zdjęciu: Martin Polaczek spisał się w Chojnicach bez zarzutu.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem