Podbeskidzie. Awans robi się u siebie

 

„Bielska twierdza” wróciła na dobre. Po wielu latach drużyny przyjeżdżające pod Klimczok poważnie muszą liczyć się z tym, że do domu wrócą bez punktów.

 

Stadion Miejski, jak wszystkie obiekty sportowe w Polsce, jest zamknięty na cztery spusty. I pewnie niejednemu kibicowi Podbeskidzia Bielsko-Biała jest z tego powodu przykro. Bo oto dzięki dobrym występom w tym sezonie drużyny prowadzonej przez trenera Krzysztofa Bredego obiekt przy ul. Rychlińskiego zyskał status prawdziwej „bielskiej twierdzy”.

Odkąd nowy stadion został wybudowany, nie było sezonu, kiedy to przed własną publicznością „górale” spisywali się tak dobrze, jak właśnie teraz. A przecież określenie „bielska twierdza” powstało dawno temu. Przed ponad 10 laty, kiedy Podbeskidzie prowadził Marcin Brosz, a każdy zespół, który pod Klimczok przyjeżdżał, musiał liczyć się z tym, że powróci do domu bez punktów.

Nie potrafili „zaskoczyć”

W sezonie 2007/08 Podbeskidzie przegrało u siebie trzy razy (13 zwycięstw i 1 remis). W następnych rozgrywkach było jeszcze lepiej, bo zespół musiał uznać wyższość rywala tylko raz (12 zwycięstw, 4 remisy).

Później przytrafił się „góralom” nieco słabszy sezon, ale w kolejnym – tym, po którym drużyna Roberta Kasperczyka awansowała do ekstraklasy – u siebie spisywała się rewelacyjnie. Była jedyną w rozgrywkach, która przed własną publicznością nie przegrała (13 zwycięstw, 4 remisy).

W czasach gry w ekstraklasie, ze zrozumiałych względów, takich rezultatów u siebie bielszczanie nie wykręcali, ale kibice jeszcze długo nie zapomną zwycięstw nad Legią Warszawa, Lechem Poznań, Ruchem Chorzów czy Jagiellonią Białystok. Po spadku z ekstraklasy „bielska twierdza” gdzieś się ulotniła, chociaż pierwszy sezon po degradacji zbiegł się w czasie z oddaniem nowego stadionu do użytku w całości.

Jakoś jednak zespół nie potrafił przed swoimi kibicami „zaskoczyć”. Złapać dłuższej serii zwycięstw. Dobre występy przeplatał słabszymi, a łączny bilans spotkań u siebie– w każdym trzech kolejnych sezonów – nie lepszy od ligowej przeciętnej.

Tymczasem rzeczywistości nie dało się oszukać. W każdym z tych sezonów do ekstraklasy awansowały drużyny, w przekroju całej I ligi, najlepiej radzące sobie przed własną publicznością właśnie. Sandecja Nowy Sącz i Górnik Zabrze (2016/17), Miedź Legnica i Zagłębie Sosnowiec (2017/18), a także Raków Częstochowa i ŁKS Łódź (2018/19). Oczywiście na wyjazdach też warto punktować.

Ale najlepsza pod tym względem w całej I lidze, w sezonie 16/17, Chojniczanka Chojnice, zajęła w ogólnym rozrachunku piąte miejsce i do elity nie awansowała. Podobnie, jak sezon później wspomniany Raków, który uplasował się na siódmym miejscu.

Jest co oglądać

Recepta jest zatem prosta. Do ekstraklasy wchodzi się grając dobrze, przede wszystkim, przed własną publicznością. Pora na kolejne dowody, a one są niezbite. Podbeskidzie, po 22. kolejkach rozgrywek I ligi, jest liderem tabeli. Bo 28 z 43 wywalczonych punktów zdobyło na Stadionie Miejskim.

To już lepszy punktowo dorobek u siebie od tego, jaki zespół zanotował w trzech poprzednich sezonach, a przecież rozegrał o sześć domowych meczów mniej! „Górale”, są – bez kwestii – najlepszą drużyną I ligi na własnym boisku i pod tym względem mają wręcz gigantyczną, jak na ten etap rywalizacji, przewagę nad resztą.

Zdobyli o pięć punktów więcej, aniżeli drugie w tej klasyfikacji zespoły Radomiaka Radom i Stali Mielec. Strzelili też najwięcej bramek, bo aż 29 (średnia 2,62 gola na mecz). Pod tym względem również są najlepsi w I lidze. Najskuteczniejszy zespół rozgrywek, czyli GKS Tychy, u siebie strzelił 25 goli.

Nie tylko suche liczby, świadczące o zdobyczach punktowych, jak również skuteczności pod bramką przeciwnika, świadczą o tym, że kibice pod Klimczokiem tęsknią do meczów na Stadionie Miejskim. Bo w tym sezonie jest przy Rychlińskiego co oglądać.

Nawet jedyny przegrany mecz, 0:2 z GKS-em Jastrzębie, był dobrym widowiskiem. Podobnie, jak zremisowane 2:2, w dramatycznych okolicznościach, starcie z GKS-em Tychy. Ale przede wszystkim sympatycy „górali” świeżo pamiętają duże triumfy. Po 4:1 nad Stalą Mielec i Zagłębiem Sosnowiec, czy 4:0 z Wigrami Suwałki. A tym piłkarzem, któremu do meczów przed własną publicznością tęskno najbardziej jest Karol Danielak. Najskuteczniejszy w tym sezonie piłkarz Podbeskidzia 9 z 10 bramek zdobył w Bielsku-Białej.

 

Podbeskidzie u siebie po spadku z ekstraklasy

Sezon Meczów Punktów (śr. na mecz) Zwycięstw Remisów Porażek Bramki Miejsce w tabeli
2016/17 17 23 (1,35) 6 6 5 25:25 8
2017/18 17 27 (1,59) 7 6 4 17:12 9
2018/19 17 26 (1,53) 7 5 5 28:23 6
2019/20 11 28 (2,54) 9 1 1 29:10 1*

* – po rozegraniu 22. kolejek.

 

Na zdjęciu: Zdjęcie pochodzi z 2009 roku. Hasło ułożone wówczas przez kibiców Podbeskidzia, po latach, znów stało się aktualne.Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus