Podbeskidzie Bielsko-Biała – Stomil Olsztyn. Wrócili na zwycięską ścieżkę

Kuriozalny, samobójczy gol dał prowadzenie Podbeskidziu. Chwilę później na listę strzelców wpisał się Karol Danielak i było, praktycznie, po zawodach.


Stomil nie przyjechał pod Klimczok po to, aby się położyć. Faworytem tego spotkania, z całą pewnością, drużyna z Olsztyna nie była. Ale piłkarze Adama Majewskiego już od pierwszych minut próbowali udowodnić Podbeskidziu, że nie zamierzają się poddać. Już w pierwszej minucie spotkania zespół ze stolicy Warmii mógł objąć prowadzenie. Do piłki doszedł Szymon Sobczak, który swego czasu próbował swoich sił w Podbeskidziu. Wówczas jednak, jesienią 2017 roku, zawodnik ten nie zdołał na dłużej zagrzać miejsca pod Klimczokiem. Teraz próbował się przypomnieć sympatykom „górali”, ale za pierwszym razem nie za bardzo wyszło. Nie udało mu się bowiem skierować piłki do siatki. Niemniej jednak Kornel Osyra, który odpowiedzialny był za pilnowanie napastnika Stomilu, szybko zdał sobie sprawę z tego, że czeka go – do końca spotkania – niełatwe zadanie.

Pod koniec pierwszej połowy, o mało co, starcie wymienionego duetu zakończyłoby się rzutem karnym dla Stomilu. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że kontakt pomiędzy zawodnikami był i gdyby arbiter główny spotkania, Sebastian Krasny, wskazał na 11 metr, to bielszczanie nie powinni mieć pretensji. Ostatecznie jednak sędzia ulitował się zarówno nad bielskim zespołem, jak i nad Osyrą, i nakazał grać dalej. Generalnie w pierwszej połowie działo się jednak na murawie w Bielsku-Białej niezbyt wiele. Podbeskidzie częściej znajdowało się w posiadaniu piłki, ale niewiele z tego wynikało. Stomil, tymczasem, straszył rywala z kontrataku.

W drugiej połowie tempo spotkania, o dziwo, uległo zwiększeniu. Stomil, po raz kolejny, postraszył przeciwnika. Tym razem po stałym fragmencie gry. Chwilę później Łukasz Sierpina powziął decyzję, że nie warto dłużej ryzykować. Przejął piłkę w bocznej strefie boiska i – w swoim stylu – pomknął do przodu. Następnie postanowił zagrać w pole karne i było to idealne rozwiązanie. Trzeba bowiem dać szansę przeciwnikowi, aby ten popełnił błąd. I tak właśnie się stało. Piotr Skiba, golkiper Stomilu, odbił piłkę w taki sposób, że ta trafiła w głowę Mateusza Bondarenki. Po chwili futbolówka zatrzepotała w siatce i śmiało można powiedzieć, że była to kuriozalna, samobójcza bramka.

Bielszczanie postanowili pójść za ciosem i bardzo szybko powiększyli swój kapitał. Kacper Gach świetnie rozrzucił piłkę na prawe skrzydło. Tam znalazł się Rafał Figiel, który zbyt długo się nie zastanawiał. Posłał futbolówkę w pole karne, wprost na głowę Karola Danielaka, który – niepilnowany przez nikogo – nie miał najmniejszych problemów z tym, aby dwunasty raz w tym sezonie wpisać się na listę strzelców. Co na to drużyna Stomilu? Przynajmniej dwa razy zespół Adama Majewskiego powinien zdobyć kontaktowego gola. Najpierw jednak kapitalnie zachował się Komor, który – w ostatniej chwili – zablokował strzał Artura Siemaszki, a następnie inny z olsztyńskich rezerwowych, Grzegorz Lech, uderzył wprost w Martina Polaczka. Ostatecznie Stomil krzywdy Podbeskidziu nie zrobił. A „górale” – po trzech remisach z rzędu – wrócili na zwycięską ścieżkę. Drużyna z Bielska-Białej, tym samym, wróciła na fotel lidera rozgrywek ekstraklasy. Warto podkreślić, że na własnym boisku bielszczanie wygrali po raz jedenasty w tym sezonie.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Stomil Olsztyn 2:0 (0:0)

1:0 – Bondarenko, 59 min (samobójcza), 2:0 – Danielak, 63 min (głową, asysta Figiel).

PODBESKIDZIE: Polaczek – Jaroch, Komor, Osyra, Gach – Danielak (81. Rzuchowski), Nowak, Figiel, Laskowski (59. Sopoćko), Sierpina – Biliński (70. Roginić). Trener Krzysztof BREDE.
STOMIL: Skiba – Bucholc, Biedrzycki, Bondarenko, Straus, Carolina – Tecław (64. Kubań), Hajda (63. Siemaszko), Hinokio, van Huffel (76. Lech) – Sobczak. Trener Adam MAJEWSKI.

Sędziował Sebastian Krasny (Kraków). Widzów 1812. Żółte kartki: Komor – Carolina, Bucholc, Bondarenko.

Piłkarz meczu – Rafał FIGIEL



Na zdjęciu: Rafał Figiel (z lewej), dzięki pięknej asyście, miał znaczny wpływ na triumf Podbeskidzia w meczu ze Stomilem.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocuss