Podbeskidzie. „Bila” wraca, będzie dobrze?

Brak kapitana i lidera zespołu spod Klimczoka był w ostatnich spotkaniach aż nadto odczuwalny.


Jeżeli w Bielsku-Białej, pod koniec roku, ktoś wpadnie na pomysł, by wybrać najlepszego piłkarza Podbeskidzia roku 2021, to już wiadomo, kto w takim plebiscycie zwycięży z miażdżącą przewagą. Albo nawet przez aklamację. Tym kimś jest oczywiście Kamil Biliński, który najpierw w ekstraklasie, w po spadku w I lidze, jest wiodącą postacią w drużynie „górali”.

Na dowód tych słów należy wziąć dwa ostatnie mecze, w których zespół spod Klimczoka nie był w stanie zdobyć punktów. Najpierw Podbeskidzie przegrało w Legnicy 2:4, a następnie uległo przed własną publicznością Sandecji Nowy Sącz 0:1. Warto zaznaczyć, że w obu tych spotkaniach zespół trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego nie grał źle, ale nie ma wątpliwości, że „Bili” w spotkaniach tych bardzo brakowało. Bo też bielszczanom w meczach tych brakowało cwaniactwa i boiskowego wyrachowania, które niewątpliwie doświadczony napastnik posiada.

– Cieszymy się, że Kamil wraca do składu. To dobry duch zespołu i nasz kapitan – nie pozostawia wątpliwości trener Jawny, a najbardziej o tym, jak brakowało Bilińskiego w ostatnich spotkaniach świadczą liczby. Otóż z 10 spotkań, w których napastnik wziął udział, Podbeskidzia przegrało tylko 2. A w 2, w których go nie było, drużyna doznała 2 porażek.

Wszystkie zdobyte w tym sezonie punkty Podbeskidzie wywalczyło zatem, kiedy kapitan grał, a za wiele z nich odpowiedzialny był bezpośrednio. Gdyby nie trafił do siatki w meczach z Polkowicami i Katowicami, to Podbeskidzie te spotkania by przegrało. Gol ze Skrą Częstochowa dał „góralom” trzy punkty, a w starciu z Puszczą – wygranym 4:0 – Biliński strzelił bramkę i zaliczył asystę. Podawał również przy jedynym golu, jakiego bielszczanie zdobyli w wygranym meczu w Jastrzębiu-Zdroju.

To jeszcze nie wszystko, bo w starciu z ŁKS-em, przy stanie 1:1, kapitan bielszczan asystował przy trafieniu Marko Roginicia. Łączny jego dorobek w tym sezonie, to 5 bramek i 3 otwierające podania. Gdyby nie te liczby, to dziś Podbeskidzie – do meczu ze Stomilem – przystępowałoby, jako… sąsiad olsztyńskiego zespołu z dolnych rejonów tabeli. A nie drużyna, która pomimo dwóch ostatnich porażek, do miejsca barażowego traci trzy punkty.



Ósme miejsce w tabeli, to – odwracając jego znaczenie – kolejny dowód na to, jak ważnym dla Podbeskidzia zawodnikiem jest Kamil Biliński. Otóż gdy „Bila” zostawiał drużynę i „udał” się na dwumeczową dyskwalifikację ze czerwoną kartkę obejrzaną w meczu z Resovią, Podbeskidzie plasowało się na najniższym stopniu podium pierwszoligowej klasyfikacji. Ze stratą pięciu punktów do lidera.

Dziś strata do Widzewa zespołu urosła do punktów czternastu, bo łódzka drużyna rozegrała o jeden mecz więcej. Zaległości nadrabiać będą „górale” właśnie dziś w Olsztynie.




Na zdjęciu: Powrót do gry Kamila Bilińskiego, to dla Podbeskidzia najlepsze, co mogło nastąpić po dwóch porażkach z rzędu.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus