Podbeskidzie. Chce zagrać w… Romie

Kibice Podbeskidzia po wydarzeniach z Krakowa wsparli Dominika Frelka, by nie rozpamiętywał spektakularnego pudła, które kosztowało drużynę stratę 2 punktów.


Kibice okazali wyrozumiałość. Dlatego też Dominik Frelek, niespełna 20-letni piłkarz Podbeskidzia, nie musiał zbyt długo rozpamiętywać tego, co wydarzyło się w ostatniej doliczonej minucie starcia z Cracovią. Przypomnijmy, że po bardzo dobrej akcji Marko Roginicia, Frelek otrzymał piłkę 13 metrów od pustej bramki „Pasów” i nie pozostało mu nic innego, jak skierować ją do siatki.

Tymczasem defensywny pomocnik „górali” trafił w słupek. Mógł zostać bohaterem zespołu, a stał się… bohaterem często pokazywanej w telewizji sytuacji.

W kolejnych dniach po meczu Frelek otrzymał od sympatyków Podbeskidzia mnóstwo wyrazów wsparcia, bo trzeba przyznać, że taka sytuacja – pudło w momencie, kiedy mógł dać drużynie zwycięstwo – mogła młodego zawodnika podłamać.

– To było super. Wsparcie dało się odczuć w licznych wiadomościach, które otrzymałem. Najważniejsze, że prawdziwi kibice są z nami na dobre i na złe. A to kieruje mnie na odpowiednią drogę – powiedział zawodnik, który do Podbeskidzia dołączył latem.

Pora na pierwszy skład?

Jak dotąd Frelek nie miał zbyt wielu okazji do tego, by obcować z kibicami spod Klimczoka. Gdy na początku sezonu mogli jeszcze oglądać mecze z trybun, zawodnik ten nie grał. W pierwszych tygodniach po dołączeniu do bielskiej drużyny w sierpniu – piłkarz do Bielska-Białej przeniósł się z Olimpii Grudziądz na zasadzie transferu definitywnego – miał problemy zdrowotne. Do końca rundy jesiennej nie zdołał zadebiutować w ekstraklasie.

Swój pierwszy mecz na najwyższym poziomie rozgrywkowym zaliczył dopiero wiosną. Wszedł na boisko w starciu z Górnikiem Zabrze i trzeba przyznać, że spisał się bardzo dobrze. W meczu z Cracovią dostał od trenera Roberta Kasperczyka ponad pół godziny. Niedługo po tym, jak pojawił się na placu gry, musiał zmierzyć się z niemałym wyzwaniem – do szatni, po czerwonej kartce, pomaszerował Gergoe Kocsis.

Frelek, podobnie, jak węgierski piłkarz, jest defensywnym pomocnikiem. A zatem musiał, przynajmniej częściowo załatać wyrwę jaka pozostała po koledze z zespołu. Wszystko byłoby w porządku – z ruchliwym w środku pola Frelkiem na boisku Podbeskidzie gola nie straciło – gdyby nie sytuacja z końcówki spotkania.

Niemniej jednak młody piłkarz pokazał, że jeżeli chodzi o zadania defensywne, to Robert Kasperczyk może na niego liczyć. A przed dzisiejszym starciem z Jagiellonią jest to niezwykle istotne, bo za kartki wypada wspomniany Kocsis. Nie można jednak przesądzić, czy Dominik Frelek, pierwszy raz w życiu, rozpocznie mecz w ekstraklasie od pierwszej minuty. Opiekun „górali” pokazał już bowiem w tym sezonie, że lubi składem zaskoczyć.

Wyprzedzi dziś tatę?

Na pewno występ przeciwko Jagiellonii od pierwszej minuty byłby dla Dominika Frelka niezwykłym przeżyciem. Bo przez dwa lata terminował on w juniorach białostockiego klubu i był to czas dla niego… różny. Zdobył bowiem „Frelo” mistrzostwo Polski juniorów młodszych w 2018 roku, grając w jednej drużynie m.in. z Bartoszem Bidą, który ma już za sobą 32 występy w ekstraklasie. Ale z drugiej strony na Podlasiu nie dostrzeżono w nim potencjału i w 2019 roku, bez większego żalu, pozwolono mu odejść do Olimpii Grudziądz.


Czytaj jeszcze: Zatrzymać białostocki duet

– Na pewno mecz z Jagiellonią, z mojej perspektywy, jest nieco inny niż wszystkie. Czuję ekscytację, bo z kilkoma chłopakami grałem w juniorach. Cieszy mnie to, że wszyscy dotarliśmy tak wysoko, choć oczywiście skupiam się na tym, abyśmy „Jagę” pokonali – podkreśla defensywny pomocnik Podbeskidzia.

Który już dziś, jeżeli idzie o liczbę występów w ekstraklasie, może przeskoczyć swojego… tatę. Tomasz Frelek, w 1989 roku, zaliczył dwa mecze na najwyższym poziomie w barwach Górnika Wałbrzych. Podobnie, jak syn, grał na pozycji środkowego pomocnika. Występował również w obronie. Większej kariery jednak nie zrobił, choć w lidze debiutował w wieku 20 lat. Był wówczas nieco starszy od Dominika, któremu marzą się występy w… AS Roma.




Na zdjęciu: Dominik Frelek (z prawej) kontynuuje rodzinne tradycje. Jego tata, Tomasz, 32 lata temu zaliczył dwa występy w ekstraklasie. Syn… już dziś może go przeskoczyć.

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus