Podbeskidzie. Chorwat walczy o transfer?

Wyraźny wzrost formy Marko Roginicia, a przede wszystkim przełamanie strzeleckie, może okazać się kluczowe dla „górali” w boju o utrzymanie w ekstraklasie.


Trzeba przyznać, że kibice Podbeskidzia nie mają lekko z Marko Roginiciem. Albo muszą w stosunku do tego zawodnika wykazać się niemałą cierpliwością. Jednak, gdy chorwacki napastnik złapie już wiatr w żagle, to trudno go powstrzymać. Przekonał się o tym w ubiegły piątek Lech Poznań, który pod Klimczokiem był zespołem ciut lepszym i wydawało się, że obejmie prowadzenie. Tymczasem Roginić przeprowadził świetną akcję, zakończoną fenomenalnym strzałem, który dał „góralom” wytęsknione i szalenie potrzebne zwycięstwo.

Jeżeli zespół spod Klimczoka utrzyma się w ekstraklasie, a klubowa telewizja zdecyduje się na stworzenie kompilacji z kluczowymi akcjami sezonu, to gol Chorwata jest mocnym kandydatem do miana najważniejszego mgnienia kończących się powoli rozgrywek.

Prawie 20 godzin bez gola

Marko Rognić pod Klimczokiem pojawił się zimą 2019 roku. Przychodził do Podbeskidzia jako król strzelców II ligi słoweńskiej, czyli miał zdobywać gole. Tymczasem na pierwsze trafienie czekać trzeba było kilka miesięcy i aż 12 spotkań, do meczu drugiej kolejki sezonu 2019/20. Jesienią poprzedniego sezonu miewał bardzo dobre mecze, ale wiosną – gdy „górale” walczyli o ekstraklasę – bywało bardzo różnie.

Dwukrotnie Roginić zaliczył przestoje w zdobywaniu goli, które wynosiły po pięć spotkań. Trener Krzysztof Brede pytany o to, dlaczego Chorwat nie strzela regularnie, zawsze tłumaczył zawodnika. Mówił, że ma on na boisku szereg innych zadań, co można było rozumieć, że szkoleniowiec bardzo w zawodnika wierzy. Tymczasem pod Szyndzielnią nie brakowało głosów, że Roginić to… „bardzo fajny napastnik, który dobrze gra tyłem do bramki. Ale gole strzela się zazwyczaj będą ustawionym przodem do bramki…”.

17 występów i 1104 minuty na boisku. Takimi liczbami legitymował się Roginić przed meczem ze Śląskiem Wrocław, który Podbeskidzie rozgrywało 20 kwietnia br. Tymczasem w rubryce „strzelone bramki” wciąż widniało okrągłe zero. Wreszcie, w 18 występie w ekstraklasie i po 1182 minutach, czyli niemal 20 godzinach na placu gry, napastnik wpisał się na listę strzelców i wszystkim spadł kamień z serca.

W tamtym spotkaniu Podbeskidzie jednak nie zdobyło nawet punktu. Ale w meczu z Lechem 26-latek trafił na wagę zwycięstwa. – Marko grał w ostatnich spotkaniach bardzo dobrze. Wydaje się, że ta przerwa, którą miał ze względu na kontuzję, spowodowała, że wrócił świeży i chętny. Do współpracy z kolegami i do tego, by brać ciężar gry na swoje barki – powiedział Robert Kasperczyk, trener Podbeskidzia.

Piłkarze mają swoje cele

Opiekun „górali” bliżej scharakteryzował swojego podopiecznego. – Marko jest specyficzny. To człowiek usposobiony introwertycznie. Po jesieni, kiedy nie strzelił gola, a także po meczach wiosennych, kiedy również nie trafiał, chyba się trochę „przytkał”. Przeprowadziłem z nim kilka budujących rozmów w cztery oczy. Zawsze podkreślałem, że ma znakomite parametry. Jeżeli chodzi o przebiegnięty dystans, czy też liczbę sprintów. Pod tym względem jest jedynym z najszybszych i najbardziej wydolnych zawodników w lidze – zaznaczył opiekun beniaminka ekstraklasy.

– Pierwszy impuls dał mu gol strzelony we Wrocławiu. Teraz powinno być z górki. Nie chcę dopatrywać się nadprzyrodzonych rzeczy. Marko uczy się ekstraklasy i jest przykładem, że dojrzał do gry na wysokim poziomie i będzie teraz potrafił strzelać bramki, na co bardzo liczę – dodał Kasperczyk, a wiadomo, że gole w końcówce sezonu będą Podbeskidziu bardzo potrzebne.


Czytaj jeszcze: Trzy spotkania, by zapobiec katastrofie

Po meczu z Lechem Poznań szkoleniowiec drużyny spod Szyndzielni napomknął o czymś, co – być może – okazało się kluczowe dla przebudzenia Marko Roginicia. – Zbliża się koniec sezonu i oprócz celów najważniejszych, zespołowych, czyli utrzymania, piłkarze mają swoje cele. Chcą się dobrze sprzedać. Roginić ma z nami ważny kontrakt do czerwca 2022 roku, ale – być może – jakaś rozmowa w cztery oczy spowodowała, że… „pokażesz się w końcówce sezonu, to ktoś cię może zauważyć i pójdziesz dalej”.

Mecze ze Śląskiem Wrocław i z Lechem Poznań spowodowały, że jeżeli Marko nie zejdzie z tego poziomu, to możemy go nie utrzymać w lecie – wypalił Kasperczyk i coś może być na rzeczy, skoro po dwóch dobrych meczach trener zdecydował się na takie wyznanie.

Słowa te można interpretować trochę tak, że jeżeli Marko Roginić utrzyma Podbeskidzie w lidze, to klub poważną ofertę za niego rozważy wnikliwie.




Na zdjęciu: Gole Marko Roginicia ze Śląskiem Wrocław i Lechem Poznań, to dobry dla Podbeskidzia prognostyk na jakże ważną dla zespołu końcówkę sezonu.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus