Podbeskidzie. Co z tym Marcem?

Dziś o godz. 20.00, na stadionie przy ul. Reymota, Podbeskidzie zmierzy się w drugim sparingu tego lata.


Rywalem bielskiej drużyny będzie Wisła Kraków i to najpoważniejsze kontrolne wyzwanie podopiecznych Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego. Przypomnijmy, że do tej pory „górale” rozegrali jeden sparing.

Tydzień temu w Jedłowniku pokonali 2:1 Zagłębie Sosnowiec.
W tamtym spotkaniu trenerzy bielskiego zespołu mogli skorzystać z zaledwie 15 piłkarzy. W meczu nie wystąpili m.in. dwaj kontuzjowani zawodnicy. Titas Milaszius, który w barażach o pierwszą ligę, jeszcze w barwach Skry Częstochowa, doznał urazu dłoni, a także Szymon Stasik. Były gracz Stali Mielec w tym tygodniu wrócił do treningów z zespołem. Wcześniej pracował indywidualnie po kontuzji, której nabawił się jeszcze w trakcie pobytu w Mielcu.

Nie jest wykluczone, że z obu zawodników szkoleniowcy drużyny spod Klimczoka będą mogli dziś skorzystać.

W meczu przeciwko Zagłębiu nie wystąpił ponadto Mateusz Marzec. Przypomnijmy, że w ubiegłym sezonie zawodnik miał niemałe problemy z załapaniem się do składu. 27-latek wystąpił wprawdzie w 16 spotkaniach ekstraklasy, ale tylko 7 z nich rozpoczynał od pierwszej minuty i raz wpisał się na listę strzelców. Wszyscy kibice ekipy spod Klimczoka spodziewali się po nim więcej.

Dlaczego „Marcowy” nie wystąpił we wspomnianym sparingu z Zagłębiem, a także nie trenuje z zespołem? Otóż wraz z końcem roku, czyli 31 grudnia, wygasa jego kontrakt z Podbeskidziem. Według naszych informacji obie strony są na etapie rozmów o przedłużeniu umowy, ale nie są one łatwe. Jeśli okaże się, że Podbeskidzie i Mateusz Marzec nie dojdą do porozumienia, to – wiele na to wskazuje – klub nie będzie czynił piłkarzowi przeszkód w poszukiwaniu nowego pracodawcy i skłonny jest nawet, by rozwiązać obecną umowę.

Jak cała sytuacja się zakończy? Dowiemy się pewnie wkrótce, choć odejście tego zawodnika z wydrenowanej już niemal do granic możliwości drużyny bielskiej byłoby osłabieniem. O ile w ekstraklasie były gracz GKS-u Bełchatów nie radził sobie najlepiej, o tyle w I lidze – takie mamy przekonanie – byłby ważnym ogniwem zespołu.

Mateusz Marzec udowodnił bowiem, nim trafił pod Klimczok zimą 2020 roku, że na zapleczu najwyższego poziomu rozgrywkowego w naszym kraju czuje się całkiem nieźle. Jesienią 2019 roku strzelił dla Bełchatowa aż 11 bramek i liczba ta zadecydowała o jego przyszłości. Podbeskidzie, prowadzone wówczas przez Krzysztofa Bredego, było mocno zdeterminowane, by pozyskać tego zawodnika.

Marzec występował w bielskich barwach w pierwszych meczach po odwieszeniu rozgrywek. Doznał jednak kontuzji i do gry powrócił po niemal miesięcznej przerwie. Wówczas I liga pędziła, jak szalona i zawodnika ominęło kilka niezwykle ważnych spotkań. Czy teraz ominą go występy w barwach drużyny, która – pomimo ogromnych zmian – powinna liczyć się w walce o najwyższe cele?

Na zdjęciu: Przyszłość Mateusza Marca (z lewej) w klubie spod Klimczoka stoi pod znakiem zapytania.

Fot. Krzysztof Dierżawa/Pressfocus