Podbeskidzie. Czas pokazać sportową złość

Bielszczanie mają problem z traceniem bramek w doliczonym czasie gry. W Tychach… coś o tym wiedzą.


Choć Podbeskidziu Bielsko-Biała nie udało się wygrać w Katowicach z GKS-em, mimo prowadzenia 2:0, to po tym spotkaniu nastroje wśród kibiców spod Klimczoka są zdecydowanie lepsze, aniżeli były po domowej porażce 0:3 z Odrą Opole. „Górale” pokazali przy Bukowej, że potrafią grać ładnie dla oka, stwarzać sytuacje i strzelać bramki. To coś optymistycznego przed kolejnymi spotkaniami.

– Szkoda, że nie udało utrzymać tego zwycięstwa. Jesteśmy z tego powodu niezadowoleni i rozczarowani. Zespół dał z siebie wszystko. Teraz potrzebna jest szybka regeneracja, bo praktycznie od razu zagramy kolejny mecz – powiedział Piotr Jawny, jeden z trenerów zespołu spod Klimczoka.

– W meczu z GKS-em Katowice pokazaliśmy, że idziemy do przodu. Że potrafimy stwarzać sobie dużo sytuacji. Musimy bardzo szybko złapać skróconą lekcję doświadczenia. Mamy bardzo dużo młodych zawodników i oni muszą się do tych warunków dostosować, bo kolejne mecze będą takie same – podkreślił opiekun „górali”.

Rzeczywiście regeneracja będzie kluczowa przed dzisiejszym starciem z GKS-em Tychy. Wiadomo, że Podbeskidzia na początku tego sezonu nie wygląda najlepiej pod względem fizycznym. Zmiany w zespole były duże, zawodnicy dochodzili do drużyny stopniowo i są na różnym etapie pod względem motorycznym.

Widać to było również w Katowicach. W drugiej połowie, co było do przewidzenia, drużyna z Bielska-Białej opadała z sił, choć nie tak bardzo, jak w Polkowicach czy we wspomnianym meczu z Odrą. Być może nawet rytm meczowy pomoże w tym względzie. Wierzy w to Konrad Gutowski, wahadłowy Podbeskidzia, który miał swój znaczący udział przy golu na 1:0 w Katowicach. 22-latek dośrodkował piłkę w pole karne, a tam Goku Roman zatańczył z obrońcami „GieKSy” i znalazł podaniem Kacpra Gacha, który strzelił bramkę.

– Wydaje mi się, że w Katowicach zasłużyliśmy na trzy punkty. Boli to, że zwycięstwo wymknęło się nam w doliczonym czasie. Chcemy wygrywać, a we wtorek – w starciu z Tychami – pokażemy tę sportową złość, która siedzi w nas po ostatnim spotkaniu – powiedział zawodnik, który operuje po prawej stronie boiska.

Tracenie goli w końcówkach spotkań i w doliczonym czasie gry, to prawdziwa zmora Podbeskidzia, która ciągnie się od poprzedniego sezonu. W ten sposób stracili wówczas „górale” wiele ważnych punktów. By przypomnieć chociażby mecze z Zagłębiem Lubin i Śląskiem Wrocław. W obu tych spotkaniach bielszczanie mieli cztery „oczka” na wyciągnięcie ręki. Tymczasem oba spotkania przegrali, a finalnie do tego, by utrzymać się w ekstraklasie, zabrakło im właśnie czterech punktów.



Z drugiej jednak strony wszyscy pod Klimczokiem czują, że w zaistniałych okolicznościach o jakąkolwiek zdobycz będzie niezwykle trudno. – W każdym meczu chciałoby się zgarnąć pełną pulę, ale czegoś w Katowicach zabrakło. Dzisiaj na pewno chcemy odbudować się i wygrać z GKS-em Tychy. Mam nadzieję, że bramka stracona w końcówce… pozytywnie na nas zadziała. Cieszymy się, że okazja do rehabilitacji następuje tak szybko. To dobrze, że kolejny mecz gramy od razu – powiedział Maciej Kowalski-Haberek, środkowy obrońca Podbeskidzia.

Starcia derbowe pomiędzy drużynami z Bielska-Białej i Tychów w I lidze, zazwyczaj, przynosiły sporo emocji. Zazwyczaj pada w nich sporo bramek, by wspomnieć jedynie ostatnią taką konfrontację przy u. Rychlińskiego. Skończyło się 2:2. Podbeskidzie prowadziło 2:0, a tyszanie gola na wagę remisu zdobyli… w doliczonym czasie gry.


Na zdjęciu: Konrad Gutowski wierzy, że sportowa złość po remisie w Katowicach pozwoli „góralom” pokonać inny GKS. Ten z Tychów.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus