Podbeskidzie. Czekają od grudnia

Wczoraj minęło równe osiem miesięcy, a dokładnie 243 dni od ostatniego wyjazdowego zwycięstwa Podbeskidzia Bielsko-Biała w rozgrywkach I ligi. „Górale”, w ostatnim meczu rundy jesiennej poprzedniego sezonu, pokonali na stadionie krakowskiej Wisły zespół Garbarni Kraków 2:0. Pierwszego gola strzelił dla „górali” Łukasz Sierpina, a drugą bramkę zapisano jako samobójcze trafienie Marcina Cabaja. Co ciekawe „Sierpik” od tamtej pory nie trafił do siatki rywala w meczu ligowym, na co spory wpływ miała kontuzja, jakiej doznał w połowie rundy wiosennej ubiegłych rozgrywek. Nie zmienia to jednak faktu, że na terenie rywala bielszczanom w ostatnich miesiącach nie szło.

Trzy razy stracili prowadzenie

Na wiosnę pierwsze cztery wyjazdy Podbeskidzia kończyły się porażkami. Bielszczanie ulegli 3:4 Warcie Poznań, 0:3 ŁKS-owi Łódź, a także po 0:2 Sandecji Nowy Sącz i Rakowa Częstochowa. Jakimś usprawiedliwieniem jest fakt, że dwa z czterech wymienionych zespołów awansowały do ekstraklasy, a ekipa z nowosądecka należała do czołowych zespołów zaplecza ekstraklasy. Później „górale” zremisowali w Chojnicach z Chojniczanką 2:2, tracąc gola w czwartej doliczonej minucie. Nie inaczej było w ostatnim meczu zeszłego sezonu, kiedy to w Głogowie również prowadzili, ale w drugiej doliczonej minucie Chrobremu udało się wyrównać.

Przed niespełna tygodniem w Sosnowcu drużyna trenera Bredego również jako pierwsza strzeliła bramkę, ale zwycięstwa do końca spotkania nie dowiozła, bo tuż po przerwie Zagłębie wyrównało. Później Podbeskidzie miało kilka bardzo dobrych sytuacji na to, aby zgarnąć trzy punkty, ale nie udało się zadać decydującego trafienia. Reasumując zatem bilans siedmiu ostatnich wyjazdowych konfrontacji bielszczan to trzy remisy i cztery porażki. W każdym z tych meczów zespół tracił przynajmniej jedną bramkę, a w sumie dał ich sobie wbić aż 15. Delikatnym pocieszeniem może być fakt, że w czterech z siedmiu konfrontacji bielszczanie bramki strzelali. W sumie udało im się trafić do siatek rywali siedmiokrotnie.

Podbeskidzie. Napastników nie wyręczy

Duet ojciec – syn

W niedzielę „górale” zagrają w Chojnicach, gdzie gościli całkiem niedawno, bo na początku maja br. W tamtym spotkaniu bramki dla drużyny trenera Krzysztofa Bredego strzelali Przemysław Płacheta i Valerijs Szbala. Przypomnijmy, że obu tych zawodników nie ma już w zespole szkoleniowca, który pracę w Chojniczance wspomina bardzo dobrze. W sezonie 2017/18 trener Brede poprowadził zespół do trzeciego miejsca na zapleczu ekstraklasy. Przez większą część trwania rozgrywek Chojniczanka liczyła się w walce o awans do ekstraklasy. Poprzedni sezon, w którym ekipę z województwa pomorskiego prowadził najpierw Przemysław Cecherz, a następnie Maciej Bartoszek, nie był już tak udany. Po zakończeniu rozgrywek zaplecza ekstraklasy na 10. pozycji zdecydowano, że drugi z wymienionych szkoleniowców dłużej w klubie pracować nie będzie.

Postanowiono następnie, że w kolejnym sezonie drużynę poprowadzi osobliwy trenerski duet, czyli… ojciec i syn. Josef Petrzik senior to 64-letni szkoleniowiec, który niegdyś pracował m.in. w Slovanie Liberec. Josef Petrzik junior, 39-latek, jest z kolei dość dobrze znany tym, którzy śledzą rozgrywki zaplecza ekstraklasy. W latach 2008-10 był zawodnikiem, kolejno, Pelikana Łowicz, Stilonu Gorzów Wielkopolski, Pogoni Szczecin i ponownie Stilonu. Cztery razy miał okazję mierzyć się z Podbeskidziem i nigdy takiego spotkania jego drużynie wygrać się nie udało.

 

Na zdjęciu: Rafał Figiel, na pierwszym planie, nie zaznał jeszcze smaku zwycięstwa w meczu ligowym Podbeskidzie. A wielu jego kolegów na wyjazdową wygraną czeka już ponad 8 miesięcy.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem