Podbeskidzie. „Czerwona latarnia” zgasła

Zespół spod Klimczoka, również dzięki odwołaniu wczorajszego meczu w Mielcu, wykaraskał się – po ponad dwóch miesiącach – ze strefy spadkowej.


Niedzielny trumf nad Górnikiem Zabrze, a także wczorajsza decyzja o odwołaniu meczu Stali Mielec z Wisłą Płock, spowodowały, że pierwszy raz od bardzo dawna Podbeskidzie Bielsko-Biała opuściło ostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy, które jednocześnie jest strefą spadkową.

– Na dziś wydostaliśmy się z niej i to był nasz cel – podkreślił Robert Kasperczyk, szkoleniowiec drużyny spod Klimczoka. „Górale” w roli „czerwonej latarni” ligi spędzili dużo czasu. Na ostatnie miejsce spadli po 11. serii gier, kiedy to przegrali u siebie 0:2 ze Śląskiem Wrocław. Mecz ten rozegrano pod koniec listopada ub. roku, a więc znajdował się beniaminek w strefie spadkowej przez ponad dwa miesiące.

Zmiany były kluczowe

Do przerwy ostatniego meczu niewiele wskazywało na to, że „górale” będą w stanie pokonać rywala. Górnik nie grał wprawdzie pod Klimczokiem olśniewającego meczu, ale po zdobyciu gola kontrolował sytuację. Dlatego spore wyzwanie czekało w przerwie Roberta Kasperczyka.

Bielski szkoleniowiec musiał przestawić coś w grze swoich podopiecznych i trzeba przyznać, że po raz kolejny w tej rundzie, choć jego drużyna grała dopiero drugi mecz, stanął na wysokości zadania. Tym razem kluczem do sukcesu okazały się zmiany.

Trener „górali” nie bał się tuż po przerwie postawić na debiutanta. Dla Dominika Frelka, pozyskanego latem z Olimpii Grudziądz defensywnego pomocnika, występ przeciwko Górnikowi był pierwszym w ekstraklasie. Trzeba przyznać, że młody zawodnik poradził sobie całkiem dobrze.

A Jakub Hora, który od początku drugiej odsłony wyraźnie rozruszał grę Podbeskidzia z przodu, był jednym z wyróżniających się graczy po przerwie. – O tych zmianach w przerwie zdecydowała nawierzchnia – wyjaśnił [Robert Kasperczyk].

– Zarówno Desley Ubbink, jak i Kuba Bieroński, czuli się trochę niekomfortowo. Murawa była z każdą minutą coraz cięższa i przy tych parametrach wzrostu wyżsi zawodnicy czuli się gorzej. Dlatego do gry weszli Dominik Frelek i Jakub Hora.


Czytaj jeszcze: „Górale” wyrwali trzy punkty! No i ten Biliński…

Zawodnicy z niżej osadzonym środkiem ciężkości. Widoczna u Dominika była lekkość w poruszaniu. A Kuba Hora był w drugiej połowie tym naszym zawodnikiem, który chyba najczęściej znajdował się przy piłce. Był cały czas pod grą. Zarówno w bocznych, jak i w środkowych sektorach boiska. Widać było, że chce się pokazać.

Uważam, że wejście tych zawodników w znacznej mierze przyczyniło się do zmiany obrazu gry. Do narzucenia swojego stylu gry rywalowi – zaznaczył szkoleniowiec bielskiego zespołu.

Bardzo dobry pomysł

Wcześniej, jeszcze przed meczem, opiekun „górali” zdecydował się na inną zmianę. I, tak to przynajmniej wyglądało na papierze, a następnie już w trakcie spotkania, Marko Roginicia ustawił na lewym skrzydle, a na szpicy wystąpił Kamil Biliński. – O tym zadecydował zdrowy rozsądek – tłumaczył Kasperczyk.

– Niesamowite walory szybkościowo-wytrzymałościowe Marko, a także dyspozycja strzelecka w ostatnich treningach Kamila Bilińskiego. Jego snajperski nos. Kamil udowodnił, że się nie pomyliłem – istotnie nie było pomyłki, bo przecież „Bila” został bohaterem swojego zespołu. Drużyny, która w rundzie wiosennej jest zupełnie inną ekipą.

Podbeskidzie to już nie zlepek przypadkowych zawodników, ale prawdziwy team. Który – za każdym razem zasłużenie – pokonał w tym roku dwie czołowe drużyny ekstraklasy. – Przyspieszony start rundy wiosenny nie był dobrym pomysłem. Z naszego punktu widzenia, to był… bardzo dobry pomysł – uśmiechał się po niedzielnym meczu Kasperczyk.

– Byliśmy już tak stęsknieni za grą. Z przymrużeniem oka powiem, że gdyby kazano nam grać na asfalcie, albo na boiskach betonowych, to już byśmy grali. Mówiąc poważnie, to wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, dlaczego na takie rozwiązanie zdecydował się PZPN. Jasne, że możemy utyskiwać na boiska, bo chyba większość z nich wygląda tak, jak to nasze, ale warunki były takie same dla obu drużyn. I oba zespoły zdołały dostosować styl gry pod nawierzchnię, na której grały – podkreślił trener beniaminka ekstraklasy.




Na zdjęciu: Robert Kasperczyk zarówno przed, jak i w trakcie spotkania z Górnikiem podjął decyzje, które miały kluczowy wpływ na losy tego meczu.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus