Podbeskidzie. Długa pauza „górali”

Bielszczanie nie zagrają dziś z Zagłębiem Lubin w Pucharze Polski, a mecz ligowy obu zespołów został odłożony o 10 dni.


Po krótkim odpoczynku, jaki nastąpił po porażce 0:3 z Wisłą w Krakowie, Podbeskidzie rozpoczęło przygotowania do pucharowo-ligowego dwumeczu z Zagłębiem Lubin. Pierwsze spotkanie miało zostać rozegrane już dziś pod Klimczokiem, ale we wtorek – po informacji o zakażeniach koronawirusem w obozie „miedziowych” – spotkanie zostało odwołane.

23 dni przerwy

Wczoraj z kolei poinformowano o odwołaniu meczu ligowego pomiędzy tymi zespołami, który miał zostać rozegrany, również na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej 6 listopada. Od razu jednak podano nową datę spotkania, które wyznaczono na 16 listopada. Na razie nie podano, kiedy oba zespoły zmierzą się w „turnieju tysiąca drużyn” czyli pucharowych rozgrywkach, choć według nieoficjalnych informacji, starcie to może odbyć się 11 listopada.

Na razie jednak najbliższy potwierdzony termin meczowy, to 16 listopada, czyli czas, w którym odbywać się będą zgrupowania reprezentacji narodowych. Oznacza to, że licząc od meczu z Wisłą, Podbeskidzie nie rozegra ani jednego spotkania na przestrzeni 23 dni. To z całą pewnością problem, choć z drugiej strony „górale” będą mogli spokojnie popracować, bo wiadomo, że jest nad czym. To też szansa, że część kontuzjowanych zawodników powinna wrócić do pełni sprawności. Przypomnijmy, że Kacper Gach powinien wyleczyć złamany nos do dwóch tygodni, a przerwa spowodowana urazem Milana Rundicia ma potrwać ok. 10 dni. Drugie z wymienionych nazwisk jest niezwykle istotne w kontekście meczu ligowego z Zagłębiem, bo w tym spotkaniu nie będzie mógł zagrać pauzujący za czerwoną kartkę, Aleksander Komor, a Kornel Osyra nie pojawi się już na boisku do końca roku. Gdyby zatem mecz miał zostać rozegrany 6 listopada, jak to było w planie, to bez Rundicia. Trener Brede stanąłby przed nie lada wyzwaniem, bo miałby do dyspozycji zaledwie jednego zdrowego środkowego obrońcę – Dmytro Baszłaja. Wtedy najpewniej zaryzykowałby wstawieniem na środek defensywy Gergoe Kocsisa. Węgier jest nominalnie defensywnym pomocnikiem, ale grywał też na stoperze.

Trzeba będzie poczekać

W ostatnim meczu w Krakowie wystąpił w drugiej linii i wyjątkowo tego występu do udanych zaliczyć nie może, bo to on sprokurował rzut karny dla rywala.

– Zaczęliśmy dobrze, kontrolowaliśmy mecz. Mieliśmy swoje okazje i mocno walczyliśmy, ale staliśmy się niespokojni przy stałym fragmencie gry – powiedział węgierski piłkarz, który nie do końca zgadzał się z orzeczeniem sędziego.


Czytaj jeszcze: Kłopoty się mnożą

– Według mnie ta jedenastka była bardzo dyskusyjna – powiedział Kocsis. Rzeczywiście karny podyktowany został przede wszystkim dlatego, że bardzo sprytnie zachował się Maciej Sadlok, który – poniekąd – wymusił nieczyste zagranie na rywalu. Doświadczony obrońca wykazał się dużym sprytem, a zawodnik Podbeskidzia dał się nabrać.

Gergoe Kocsis po przegranym meczu z Wisłą zwrócił się z apelem do kibiców. Poprosił o wsparcie i zapewnił, że zespół daje z siebie wszystko. Podkreślił, że drużyna potrzebuje wygranego meczu.

– Najlepiej bez straty bramki. Dzięki takiemu zwycięstwu zyskamy pewność siebie. Musimy ustabilizować grę w obronie, bo nie możemy tracić tyle bramek. Taki mecz doda nam pewności siebie – podkreślił 26-letni pomocnik rodem z Budapesztu. Informacje odnośnie najbliższych spotkań z Zagłębiem mówią jednak wyraźnie, że na takie spotkanie trzeba będzie poczekać.


Na zdjęciu: Gergoe Kocsis (w środku) na kolejny mecz sporo poczeka.
Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus