Podbeskidzie. Dobrze pamięta Jastrzębie

Martin Polaczek wrócił do bramki Podbeskidzia po niemal roku. I, jak na razie, radzi sobie bezbłędnie, a „górale” punktują.


Martin Polaczek, bramkarz Podbeskidzia, poprzedniego sezonu na pewno nie może zaliczyć do udanych. W pierwszych pięciu spotkaniach wpuścił, aż 16 goli ani razu nie zanotował czystego konta, a – jakby tego było mało – doznał poważnej kontuzji barku i został wyłączony z gry na pięć miesięcy.

– W ekstraklasie nie miałem zbyt wielu okazji, by się im zaprezentować. Grałem tylko na początku. Później doznałem kontuzji, a następnie trener mnie już nie wystawiał. Teraz jestem z powrotem w bramce i cieszę się, że mogę grać dla takich fanów. Dziękuję im za to, a także liczę, że będą nas wspierać w kolejnym spotkaniu, w Jastrzębiu-Zdroju – powiedział słowacki golkiper, którego nazwisko kibice Podbeskidzia skandowali w trakcie spotkania z Puszczą Niepołomice.

– To bardzo miłe. Jestem zadowolony, że moja postawa podoba się kibicom – podkreślił 31-letni zawodnik.

Polaczek nie grał w barwach Podbeskidzia dokładnie od 26 września 2020 roku. Do bramki wrócił na starcie z GKS-em Tychy, a zadecydował o tym koszmarny błąd jego rodaka, Michala Peskovicia, w meczu z GKS-em Katowice. I, jak na razie, młodszych ze Słowaków jest talizmanem Podbeskidzia, bo zachował trzy czyste konta z rzędu i nie wpuścił w tym sezonie gola. Z nim w bramce „górale” zdobyli 7 punktów, podczas gdy w trzech wcześniejszych spotkaniach stracili aż 6 bramek i ugrali zaledwie 2 „oczka”.

W starciu z Puszczą Niepołomice golkiper ze Słowacji nie miał zbyt wiele pracy.



– Starałem się pomagać w obronie. Wiedzieliśmy, że Puszcza – po stracie gola – będzie grała długą piłką, dlatego kilka takich zagrań starałem się pozbierać. Dobrze, że później strzeliliśmy kolejne bramki i osiągnęliśmy taki wynik, który jest super. Takie mecze budują zespół i dodają pewności siebie. Cały czas widać, że idziemy do przodu i jesteśmy coraz lepiej zgrani. W starciu z Puszczą dokonaliśmy tego, co udało nam się już zrobić w poprzednim spotkaniu, czyli dobić przeciwnika kolejnymi bramkami – podkreślił Polaczek.

– Dążymy do tego, by budować zespół od tyłu. To jest niezwykle istotne dla mnie, jako dla bramkarza, ale też dla całej linii obrony. W końcu notujemy zera z tyłu, bo w poprzednim sezonie było z tym kiepsko. Dostawaliśmy po 3-4 gole w meczu. Musieliśmy coś zmienić – dodał bramkarz „górali”.
Z Jastrzębia-Zdroju, gdzie Podbeskidzia zagra w najbliższą niedzielę, Martin Polaczek ma całkiem dobrze wspomnienia. To tam zachował ostatnie czyste konto w sezonie 2019/20, czyli w tym, po którym awansował w „góralami” do ekstraklasy. Co ciekawe Polaczek jest jednym z nielicznych graczy obecnego Podbeskidzia, który pamięta zwycięstwo przy Harcerskiej 3:0. W tamtym meczu wystąpili ponadto Kacper Gach i Marko Roginić, a Kamil Biliński całe spotkanie spędził na ławce rezerwowych. Towarzyszył mu m.in. Jakub Bieroński, którego jednak dziś zabraknie w zespole spod Klimczoka. Zawodnik ten otrzymał bowiem powołanie do reprezentacji Polski U-19. Tymczasem do reprezentacji U-21 Litwy powołany został Titas Milaszius, a zatem wszystko wskazuje na to, że sztab szkoleniowy bielskiego zespołu będzie miał do dyspozycji zaledwie jednego ogranego młodzieżowca, czyli Dominika Frelka. Są jednak w zespole jeszcze Kacper Wełniak, Filip Laskowski, czy też bramkarz Krystian Wieczorek, a zatem wielkim problemem brak Bierońskiego i Milasziusa dla Podbeskidzie nie będzie.


Na zdjęciu: Martin Polaczek wrócił do bramki Podbeskidzia i dobrej formy. W tym sezonie gola jeszcze nie wpuścił.

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus