Podbeskidzie. Dopięci na ostatni guzik

Zarówno to, co wydarzyło się dawniej, jak i ostatnie wydarzenia nie napawają optymizmem przed starciem „górali” w Gdańsku. Ale, być może, to dobry czas, by się przełamać?

Krzysztof Brede, o którego gdańskich koneksjach szerzej pisaliśmy w wydaniu piątkowym naszej gazety, przyznaje, że dzisiejsze starcie jego Podbeskidzia z Lechią, czyli klubu, w którym wychowywał się zarówno piłkarsko, jak i trenersko, ma swoisty „smaczek”.

– To prawda, ale mecz ten jest ważny, jak każdy inny – podkreśla szkoleniowiec bielskiego zespołu. – Trzeba zdobyć trzy punkty. Jako zespół pokazać się z jak najlepszej strony. Podchodzę do tego meczu normalnie. Zresztą już nie pierwszy raz jestem w Gdańsku z innym zespołem – przypomniał trener Podbeskidzia.

Na myśli Krzysztof Brede miał sytuację, kiedy w latach 2014-17 był asystentem Michała Probierza w Jagiellonii Białystok. Trzeba przyznać, że powroty do Gdańska w tamtym okresie nie należały do najszczęśliwszych. Za pierwszym razem był remis 1:1, a w trzech kolejnych meczach Jagiellonia przegrywała. I to zdecydowanie, kolejno: 1:5, 0:3 i 0:4.

Zmiany być muszą

Niezbyt optymistycznie dla „górali” wspomina się również ostatnią wizytę Podbeskidzia na bielskim stadionie. W lutym 2016 bielszczanie przegrali z Lechią 0:5. To jednak zmartwienia zupełnie drugorzędne, bo najważniejsze jest to, co tu i teraz, bo przecież nie wyglądali podopieczni trenera Bredego dobrze w ostatnim meczu przeciwko Rakowowi Częstochowa, który przegrali 1:4 u siebie.

– Przygotowania do meczu w Gdańsku wyglądały normalnie. Wszystko dopięliśmy na ostatni guzik. Po długiej, piątkowej podróży zaplanowaliśmy jeszcze trening – wyjaśnił trener Brede, który zdradził również to, nad czym pracował z zespołem w ostatnim tygodniu, bo materiału do przerobienia po ostatniej ligowej konfrontacji miał sporo. – Przeprowadziliśmy wiele analiz. Dogłębnie sięgnęliśmy do przyczyn naszej dyspozycji, która nie jest taka, jaka być powinna. Szczególnie w defensywie – powiedział opiekun „górali”.

Warto zauważyć, że Podbeskidzie, w każdym z czterech dotychczasowych spotkań, zagrało w innym składzie. Nie chodzi nawet o cały zespół, ale o zestawienie linii obrony, które – za każdym – było inne. Wprawdzie Krzysztof Brede nie zdradził konkretów, ale zapowiedział, że na mecz z Lechią przewiduje kolejne korekty. – Wystąpią pewne zmiany personalne, ale musimy też zmienić naszą organizację gry w defensywie. Mam nadzieję, że już w Gdańsku będzie ona lepiej wyglądała – podkreślił trener Podbeskidzia.

Zdobyć, jak Warszawę

Jedna ze zmian jest, rzecz jasna, wymuszona kontuzją Maksymiliana Sitka. Potwierdziły się nasze wcześniejsze informacje o tym, że młodzieżowiec będzie odpoczywał przez kilka tygodni. Konkretnie… od 4 do 8. Tak napisano w oficjalnym komunikacie klubu, w którym zaznaczono, że zawodnik doznał skręcenia stawu skokowego i uszkodzenia więzadła. – Zobaczymy, kto zagra w Gdańsku jako młodzieżowiec – mówi trener Brede.

– Mamy trzech zawodników, z których możemy wybierać, jak również kilka wariantów gry na każdy przypadek. Może być tak, że młodzieżowiec zagra w środku pola, jak również w bocznym sektorze boiska – opiekun „górali” specjalnie kibiców Podbeskidzia takim wyjaśnieniem nie zaskoczył.

Wiedzą oni bowiem doskonale, że pod uwagę brany jest prawy obrońca, Szymon Mroczko, a także pomocnicy, czyli Jakub Bieroński i Filip Laskowski. Drugi z wymienionych może grać zarówno w środku pola, jak i na skrzydle. Problem w tym, że nawet w pierwszej lidze zawodnik ten nie prezentował odpowiedniej jakości.


Czytaj jeszcze: Młodzieżowiec teraz odpocznie

Podbeskidzie pozostaje bez wygranej od 15 lipca. Obecna przygoda z ekstraklasą przypomina nieco to, co działo się z udziałem „górali” po pierwszym w historii awansie na najwyższy poziom rozgrywkowy. Wtedy, po pięciu kolejkach bez wygranej od startu rozgrywek, zespół Roberta Kasperczyka jechał do Warszawy, czyli na jeszcze trudniejszy teren, niż teraz. I wygrał 2:1.

Kibice spod Klimczoka nie mieliby nic przeciwko temu, aby historia się powtórzyła. Mimo iż przed „góralami” piąty, a nie szósty, jak wówczas, mecz w sezonie.




Na zdjęciu: Kadr pochodzi z ostatniej wizyty „górali” w Gdańsku. Lechia wygrała 5:0…

Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus