Podbeskidzie. Estończyk wygryzie Polaczka?

Klub spod Klimczoka pozyskał duńskiego bocznego obrońcę z haitańskimi korzeniami, który powalczy o miejsce w wyjściowej jedenastce.


Jeppe Simonsen, 27-letni prawy obrońca, został piłkarzem Podbeskidzia. Duńczyk, który ma haitańskie korzenie i występy w reprezentacji tego kraju, podpisał pod Klimczokiem 2,5-letni kontrakt. Ostatnio nowy nabytek bielskiego klubu, który na świat przyszedł w duńskim Koldingu, występował w SoenderjyskE. W tym sezonie rozegrał 13 spotkań w duńskiej Superlidze, a łącznie ma na swoim koncie ponad 100 meczów na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Danii.

W przeszłości wystąpił w jednym meczu młodzieżowej reprezentacji Danii, ale w 2021 roku zagrał w czterech meczach eliminacji mistrzostw świata w barwach reprezentacji Haiti i to właśnie z tą drużyną narodową wiąże swoją przyszłość, choć warto zaznaczyć, że po występach w kwalifikacjach mundialu nie otrzymał powołania na turniej o Złoty Puchar CONCACAF.
Jeppe Simonsen jest zawodnikiem, który najlepiej czuje się na prawej stronie boiska i jest ofensywnie usposobionym obrońcą.

Zdarzało mu się również występować jako skrzydłowy, co wydaje się pasować do koncepcji trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego. Przypomnijmy, że szkoleniowcy „górali” preferują grę trójką środkowych i dwójką wahadłowych. Na prawym wahadle najczęściej jesienią występował Konrad Gutowski, a więc to właśnie on powinien być najbardziej… zmartwionym pozyskaniem przez Podbeskidzie nowego piłkarza.

Simonsen to czwarty zimowy nabytek Podbeskidzia i – tak się przynajmniej wydaje – drugi, który zgłasza poważne aspiracje do gry w wyjściowym ustawieniu. Marcel Misztal i Mateusz Lipp, dwaj młodzi zawodnicy, którzy zimą trafili pod Klimczok, będą stanowić raczej uzupełnienie składu. A Simonsen, a także pozyskany z Flory Tallinn bramkarz Matvei Igonen, to zawodnicy do wyjściowej jedenastki.

Jeżeli chodzi o estońskiego golkipera, to właśnie on, a nie Martin Polaczek, rozpoczął ostatni sparing od pierwszej minuty. Podbeskidzie rywalizowało w zamkniętej grze kontrolnej z Górnikiem Zabrze, a trenerzy Jawny i Dymkowski do boju od pierwszej minuty posłali drużynę, której zestawienie było mocno zbliżone do ligowego. Stąd należy wywnioskować, że Matvei Igonen ma spore szanse na to, by być numerem jeden na rundę wiosenną bieżącego sezonu.

Martin Polaczek tanio jednak skóry sprzedawać nie zamierza. – Sparingi, to doskonałe miejsce dla zawodników. Są po to, by próbować nowych rzeczy. Wiadomo też, że każdy chce grać w meczach o stawkę i w grach kontrolnych chce się pokazać z jak najlepszej strony – powiedział słowacki golkiper Podbeskidzia.

– Decyzję o tym, kto będzie grał podejmują trenerzy. Zobaczymy, jak to będzie w lidze. Na którego z bramkarzy postawią szkoleniowcy. Ze swojej strony zapewniam, że będę robił wszystko, by grać. A kto będzie bronił? Zobaczymy – podkreślił Polaczek, który zawodnikiem bielskiego klubu jest od 2019 roku, a kibiców klubu spod Klimczoka nie musimy przekonywać o jego umiejętnościach.

Warto jednak zaznaczyć, że po tym sezonie jego kontrakt z bielskim klubem się kończy. Jak na razie nie słychać nic o tym, że może zostać przedłużony. Ale, tak można wnioskować, że jeżeli Podbeskidzie wiązałoby z 32-letnim bramkarzem swoją przyszłość, to raczej nie sprowadzałoby golkipera z zespołu mistrza Estonii, zawodnika o sześć lat młodszego, i nie podpisywałoby z nim 1,5-letniego kontraktu z opcją przedłużenia.

Za miesiąc, gdy rozpoczną się rozgrywki I ligi, przekonamy się, który z golkiperów będzie strzegł bramki bielskiego zespołu. Pewne jest jedno. Michal Pesković, trzeci z bramkarzy „górali”, szanse na grę ma już tylko czysto teoretyczną.




Na zdjęciu: Martin Polaczek na pewno tanio skóry nie sprzeda i będzie rywalizował z Matveiem Igonenem o miejsce w bramce Podbeskidzia.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus