Podbeskidzie. Gdy tata jest na trybunach…

Bartosz Jaroch, po zwycięstwie Podbeskidzia nad Stomilem Olsztyn, miał wyjątkowe powody do radości. Z trybun oklaskiwał go tata Waldemar, który o futbolu pojęcie ma niewąskie.

Wydawało się, że Bartosz Jaroch, który został zmieniony w przerwie meczu w Tychach, spotkanie ze Stomilem może rozpocząć na ławce rezerwowych. Tak się jednak nie stało, bo okazało się, że w starciu z olsztyńskim rywalem nie będzie mógł wziąć udziału Filip Modelski.

Przypomnijmy, że właśnie w Tychach zawodnik ten doznał urazu. Bark wyskoczył mu ze stawu, ale dzięki bardzo sprawnej interwencji bielskich fizjoterapeutów zawodnik zdołał dograć spotkanie do końca. Następnie okazało się jednak, że „Model” nie będzie w stanie zagrać w kolejnym spotkaniu. Pauza potrwa zresztą dłużej, bo zawodnik został poddany zabiegowi.

Dlatego też Jaroch wystąpił na prawej obronie i po spotkaniu mógł się – wspólnie z kolegami – cieszyć ze zwycięstwa. „Górale” wygrali dzięki temu, że zaprezentowali mądra, konsekwentną grę.

– Takie było założenie. Aby zagrać cierpliwie. Wiedzieliśmy, że będziemy mieć sytuacje W każdym przecież meczu strzelamy bramki. A ze Stomilem chcieliśmy, przede wszystkim, zagrać na zero z tyłu i wygrać to spotkanie. Rywal z Olsztyna, po zmianie szkoleniowca, zmienił ustawienie i bardzo ciężko było się przedostać.

Byliśmy jednak na to przygotowani i czekaliśmy na swoje okazje – powiedział po spotkaniu prawy obrońca Podbeskidzia, który dodał, że wygrane spotkanie pozwoli na to, aby do kolejnych spotkań przygotowywać się w lepszej atmosferze. A już jutro, a także w nadchodzącą niedzielę, czekają drużynę walczącą o ekstraklasę kolejne meczowe wyzwania.

Najpierw zespół trenera Krzysztofa Bredego zmierzy się z GKS-em Bałchatów na wyjeździe, a następnie podejmie Radomiaka Radom.

– Po wygranym meczu łatwiej jest się przygotowywać do kolejnych spotkań. Myślę, że to zwycięstwo nas napędzi. Po trzech remisach z rzędu na pewno potrzebowaliśmy wygranej i pokonanie Stomilu da nam impuls ku temu, aby w czwartek wygrać w Bełchatowie – to raz jeszcze Bartosz Jaroch, który miał w niedzielę tym większe powody do radości, bo jego poczynania oglądał z trybun tata Waldemar.


Czytaj jeszcze: Wrócili na zwycięską ścieżkę


Były piłkarz, który jeszcze w 2016 roku – w barwach Piasta Tuczempy – z powodzeniem występował w III lidze Liczył sobie wówczas 44 lata.

– Zupełnie czymś innym jest gra z kibicami, a czymś innym mecze przy pustych trybunach. Cieszymy się, że sympatycy futbolu wrócili na stadion, bo bardzo liczymy na ich wsparcie w kolejnych domowych meczach. Na meczu ze Stomilem był mój tata, który bardzo mi kibicuje i mocno przeżywa te spotkania. Dlatego tym bardziej się cieszę, kiedy udaje mi się wygrywać, gdy on jest na trybunach – uśmiechał się po meczu Bartosz Jaroch.



Nowak z autografem


Jedynym piłkarzem z obecnej kadry Podbeskidzia, który nie miał ważnego kontraktu na kolejny sezon był Tomasz Nowak. Fakt ten, całkiem niedawno, tłumaczył trener Krzysztof Brede. Mówił wówczas szkoleniowiec bielskiego zespołu, że obie strony potrzebowały przekonać się, jak doświadczony, 35-letni pomocnik będzie funkcjonował po powrocie do gry po kontuzji.

W niedzielnym meczu przeciwko Stomilowi Nowak, po raz pierwszy od połowy września ubiegłego roku, pojawił się w wyjściowym składzie bielskiej drużyny. Tydzień wcześniej natomiast, w meczu w Tychach, zaliczył asystę i nikt nie miał raczej wątpliwości, że pod Klimczokiem powinien zostać.

Wczoraj dopełniono w tym względzie wszelkich formalności i zawodnik, który w tym sezonie rozegrał 14 meczów na zapleczu ekstraklasy i strzelił trzy gole związał się z Podbeskidziem nową, roczną umową.


Na zdjęciu: Bartosz Jaroch (z prawej) powody do radości po meczu ze Stomilem miał wyjątkowe.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus