Podbeskidzie. Gole gwarantowane?

Drużyny z Bielska-Białej i Niepołomic niemal zawsze dbają o to, by kibice podczas ich rywalizacji się nie nudzili.


Pierwszoligowe starcia pomiędzy Podbeskidziem a Puszczą są ze wszech miar… atrakcyjne. Być może nazwa rywala nie budzi pod Klimczokiem szczególnych emocji, ale wystarczy spojrzeć na dotychczasową rywalizację tych drużyn, by przekonać się, że nigdy – a takich spotkań rozegrano osiem – nudno nie było. Poprzedni sezon, to wygrana „górali” 4:0 u siebie i… porażka w Niepołomicach 2:4, a więc aż 10 bramek. Łącznie do tej pory w starciach pomiędzy tymi zespołami w I lidze padło – uwaga – 31 goli. To daje średnią 3,87 bramki na spotkanie. Tylko jedno starcie zakończyło się rezultatem 1:0. W kolejnym padły 3 gole, a w sześciu pozostałych meczach strzelano już minimum 4 bramki. Taka sytuacja miała miejsce cztery razy. Raz kibice oglądali 5, a raz 6 goli. Rekordowe pod tym względem spotkania rozegrano w Niepołomicach.

Przed rokiem pod Klimczokiem, pod koniec sierpnia, Podbeskidzia wygrało z Puszczą bardzo przekonująco. Co ciekawe był to mecz szóstej kolejki, a „górale”odnieśli dopiero drugie zwycięstwo w sezonie. Na swoim koncie mieli 9 punktów. Teraz po sześciu kolejkach bielszczanie mają już cztery zwycięstwa i 12 „oczek”. To najlepszy wynik zespołu od sezonu… 2010/11, po którym po raz pierwszy Podbeskidzia awansowało do ekstraklasy. Wówczas, pod wodzą Roberta Kasperczyka, „górale” zdobyli w sześciu kolejkach 14 punktów (4 zwycięstwa, 2 remisy.). Trzy lata temu, kiedy to pod wodzą Krzysztofa Bredego zespół z Bielska-Białej walczył o ekstraklasę, miał po sześciu seriach gier 10 punktów, a w siódmej kolejce grał w Niecieczy i zremisował. Staja zatem piłkarze trenera Mirosława Smyły dziś przed szansą „nadrobienia” nad tamtym rezultatem. Pod warunkiem, że Puszczę pokonają. Szanse są niemałe, tym bardziej, że nigdy Podbeskidzie u siebie z rywalem z Niepołomic nie przegrało – 3 zwycięstwa i remis. Punktami zespoły podzieliły się akurat w tym sezonie, po którym „górale” awansowali do ekstraklasy.

Mirosław Smyła, trener Podbeskidzia, lubi czasami przypominać, jak idzie mu w meczach z poszczególnymi rywalami. Tak było tuż po meczu w Głogowie, kiedy to podkreślił, że lubi tam grać, bo co przyjeżdża, to wygrywa. A jak wiedzie mu się w starciach z Puszczą? Do pewnego momentu było źle. Przegrywał z tym zespołem w roli szkoleniowca Rozwoju Katowice i Zagłębia Sosnowiec, a gdy prowadził Odrę Opole – dwukrotnie remisował. Po raz pierwszy – i jedyny, jak dotąd, raz – pokonał Puszczę w maju 2019 roku, kiedy prowadził Wigry Suwałki. Był to ostatni mecz tego trenera przeciwko ekipie z Niepołomic. Co ciekawe w nie wszystkich meczach Mirosława Smyły z Puszczą zespół rywala prowadził Tomasz Tułacz, choć przecież wydaje się, że trener ten w drużynie dzisiejszego rywala pracuje od zawsze. W 2014 roku Zagłębie przegrało z Puszczą, a szkoleniowcem tego zespołu był Łukasz Gorszkow.


Na zdjęciu: Nie tylko dziwaczne pozy gimnastyczne, ale – przede wszystkim – sporo bramek. Oto wizytówka starć Podbeskidzia z Puszczą Niepołomice.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus