Grad bramek w Łęcznej i… 13. remis „górali” w sezonie

Aż trzy razy w starciu z Górnikiem gracze bielskiego zespołu obejmowali prowadzenie. Zdołali wywalczyć jednak tylko punkt.


Od pierwszych minut starcie w Łęcznej przebiegało pod dyktando bielskiego zespołu. I na efekty nie trzeba było długo czekać. Bardzo pomysłowo „górale” rozegrali rzut wolny sprzed pola karnego. Rywale spodziewali się strzału, w wykonaniu Michała Janoty, bądź ewentualnie bezpośredniego dośrodkowania w pole karne. Bielszczanie zdecydowali się jednak na inne rozwiązanie, które totalnie zaskoczyło gospodarzy.

Szybko wymienili trzy podania, aż piłka trafiła do Maksymiliana Sitka, który centrował w kierunku dalszego słupka. Podanie nie było na tyle precyzyjne, by zaskoczyć Macieja Gostomskiego, ale futbolówka trafiła w konstrukcję bramki Górnika. Żaden z łęcznian nie był w stanie jej wybić i z okazji skorzystał Daniel Mikołajewski, który z bliska trafił do siatki.

Podbeskidzie próbowało pójść za ciosem. Goku Roman został jednak powstrzymany przez Macieja Gostomskiego, a chwilę później – miast drugiego gola dla przyjezdnych – padło wyrównanie. Wydawało się, że po średnio udanym zagraniu Miłosza Kozaka, byłego gracza Podbeskidzia, z rzutu wolnego nic nie będzie. Tymczasem goście zupełnie pogubili się we własnym polu karnym i w potężnym zamieszaniu Patryk Pierzak skierował piłkę do bramki.


Czytaj więcej o Podbeskidziu:


Utrata gola wyraźnie rozzłościła piłkarzy Dariusza Żurawia. Do końca pierwszej połowy Podbeskidzie praktycznie nie schodziło z połowy rywala, a w 39. minucie meczu wróciło na prowadzenie. Goku Roman, najlepszy w ostatnich tygodniach piłkarz Podbeskidzia, się nie zatrzymuje. Najpierw wymienił piłkę z Florianem Hartherzem, a następnie precyzyjnym strzałem w długi róg zdobył swoją 15. bramkę w tym sezonie.

„Górale” do przerwy powinni prowadzić wyżej, a tymczasem na początku drugiej odsłony spotkania był… remis. Piłka trafiła pozostawionego bez opieki Egzona Kryeziu, który z bliska nie dał szans Wiktorowi Kaczorowskiemu. Można było wówczas odnieść wrażenie, że nie był to ostatni gol w tym spotkaniu i takie przypuszczenia bardzo szybko się potwierdziły. Po raz trzeci w tym meczu bielszczanie wyszli na prowadzenie za sprawą Maksymiliana Sitka, który dostał podanie od Michała Janoty i poszedł na przebój. Rywale zostawili mu zbyt wiele miejsca, z czego skrzydłowy Podbeskidzia skorzystał, i popisał się ładnym, mierzonym strzałem, z którym nie poradził sobie Gostomski.

Po raz trzeci zespół spod Klimczoka stracił prowadzenie w 66. minucie. Po dośrodkowaniu w pole karne Kaczorowski wyszedł daleko od bramki i źle wypiąstkował piłkę. Wprost pod nogi Dawida Tkacza, który nie zastanawiał się zbyt długo i uderzył do praktycznie pustej bramki. Więcej goli w tym spotkaniu już nie padło. Więcej z gry, na przestrzeni całego meczu, mieli „górale” i to oni z pewnością bardziej żałowali utraty dwóch punktów, aniżeli cieszyli się z jednego „oczka”. Po raz 13 – w 21 meczu – zespół z Bielska-Białej zremisował w tym sezonie pod wodzą Dariusza Żurawia.


Górnik Łęczna – Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:3 (1:2)

0:1 – Mikołajewski, 5 min, 1:1 – Pierzak, 24 min, 1:2 – Roman, 39 min, 2:3 – Sitek, 52 min, 3:3 – Tkacz, 66 min.

ŁĘCZNA: Gostomski – Zbozień, Cisse (49. Biernat), De Amo, Dziwniel – Kryeziu, Pawlik (46. Lewkot) – Kozak, Pierzak (46, Tkacz), Krykun – Podliński (90+5. Turek). Trener Ireneusz MAMROT.

PODBESKIDZIE: Kaczorowski – Vitelli, Wypych, Mokołajewski – Sitek (82. Drzazga), Celtik (69. Biliński), Neugebauer (69. Misztal), Janota, Hartherz (82. Milaszius) – Roman – Simonsen. Trener Dariusz ŻURAW.

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Żółte kartki: Pawlik, Biernat, Kozak – Mikołajewski.


Fot. Wojciech Szubartowski/Pressfocus