Podbeskidzie. Hit na koniec roku

Jest 11 sierpnia br. Trzecia kolejka rozgrywek I ligi i na Stadion Miejski przy ul. Rychlińskiego przyjeżdża Stal Mielec. Zespół, o którym się mówi, jak o jednym z głównych kandydatów do awansu do ekstraklasy. Pod Klimczokiem, kibice są pomni trzech ostatnich sezonów, takich głosów nie słychać.

Mecz zaczyna się od gola dla mielczan, ale później show daje Karol Danielak, strzela trzy gole, czwarte trafienie dokłada Ivan Martin (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?) i „górale” wygrywają 4:1. Po meczu trener Krzysztof Brede jest ostrożny.

– Trzeba się cieszyć z takiego zwycięstwa, ale nie zapominamy o słowie pokora. Graliśmy z zespołem, który jest głównym kandydatem do awansu. Odnieśliśmy cenne zwycięstwo, ale ten mecz już się odbył – powiedział szkoleniowiec „górali”.

Opcje sprawdzone

W tamtym spotkaniu została złamana przez bielszczan pewna tradycja, która zakwitła na przestrzeni trzech ostatnich sezonów. Otóż do tej pory Podbeskidzie zawsze u siebie ze Stalą przegrywało, ale zawsze też wygrywało z tym zespołem na wyjeździe. Mało tego, nigdy dotąd „górale” w Mielcu nie stracili gola. Z tym, ostatnio, zespół Krzysztofa Bredego miewa problemy, bo w 10 ostatnich ligowych meczach tylko 2 razy zachował czyste konto.

Tymczasem wiadomo, że w jutrzejszym spotkaniu, za kartki, zabraknie w drużynie spod Klimczoka dwóch podstawowych obrońców. Dmytro Baszłaja i Bartosza Jarocha. Można jednak powiedzieć, że trener Brede ma już w jakiś sposób sprawdzone opcje zastąpienia obu tych piłkarzy. Kiedy Baszłaj, na początku tego sezonu był kontuzjowany, a później – po raz pierwszy – wypadł za kartki, zastąpił go Aleksander Komor i takie rozwiązanie powinno zostać zastosowane w Mielcu.

Kiedy zaś Jaroch rozchorował się przed meczem z GKS-em Tychy szkoleniowiec „górali” przerzucił na prawą obronę Filipa Modelskiego, a na lewej stronie defensywy zagrał Kacper Gach. Sytuacja na tej pozycji w drużynie Podbeskidzia jest taka, że innej opcji nie ma. Chyba, że na lewej obronie zagra… Karol Danielak, który występował na tej pozycji np. w Chrobrym Głogów.

Umówmy się jednak, że niemożliwością jest, aby skrzydłowego, autora dziesięciu goli w tym sezonie i chyba najlepszego piłkarza kończącej się rundy w barwach Podbeskidzia, trener Brede na ostatni mecz wystawił na lewej obronie.

Jest o co grać

Stawka jutrzejszego meczu w Bielsku-Białej jest wysoka. Chodzi bowiem o to, że zwycięzca na pewno spędzi zimę na miejscu gwarantującym bezpośredni awans do ekstraklasy. Być może nawet na pojedynczym fotelu lidera. Podbeskidziu, do tego, aby być w czołowej dwójce, wystarczy remis. Stal musi wygrać.

Jeżeli jednak górą będą bielszczanie, to podczas przygotowań do rozgrywek wiosennych „górale” będą mieć ogromny wręcz komfort psychiczny, bo przewaga nad grupą pościgową wynosić będzie co najmniej cztery punkty. Jest zatem o co grać, a wydaje się, że pod nieco większą presją znajduje się Stal.

Cokolwiek wydarzy się w Mielcu, to już wiadomo, że dla Podbeskidzia kończąca się jesień jest najlepszą od wielu sezonów. Zwycięstwo pozwoli osiągnąć barierę 40 punktów na koniec, co w trzech poprzednich sezonach było dla tego zespołu czystą abstrakcją.

W sezonie 2016/17 (19 kolejek) było ich 25, w sezonie 2017/18 (19 kolejek) – 24, a w ubiegłych rozgrywkach (21 kolejek) – 32. Już zatem można mówić o tym, że różnica jest wręcz kolosalna, co jest spowodowane – przede wszystkim – regularnością, z jaką w tym sezonie gra Podbeskidzie. Nie było bowiem momentu kryzysowego, choć też ciągle trenerowi Krzysztofowi Bredemu, odkąd pod Klimczokiem pracuje, brakuje pewne serii. Otóż jeszcze nigdy szkoleniowiec ten nie wygrał w I lidze… trzech meczów z rzędu.

W Mielcu nadarza się zatem ku temu doskonała okazja. W takim spotkaniu osiągnięcie statystycznej nowości byłoby czymś dużym.

***

Ostatnio łeb w łeb

Gdyby ktoś miał wątpliwości, że dziś w Mielcu spotkają się drużyny z najwyższej pierwszoligowej półki, to na dowód pokazujemy, co udało im się ugrać w czterech ostatnich kolejkach.

Oba zespoły były w tym okresie niepokonane i zdobyły tyle samo, czyli po 10 punktów. Skuteczniejsi, zdobywając o dwa gole więcej, byli bielszczanie. Lepszą obroną, tracąc zaledwie jedną bramkę, dysponowali mielczanie, którzy w trzech ostatnich spotkaniach zdołali zachować czyste konto. Co ważne wszystkie te mecze drużyna Dariusza Marca rozegrała na wyjazdach.

Co ciekawe w omawianym okresie Stal zagrała raz u siebie i właśnie trzy razy na obcym terenie. Bielszczanie odwrotnie. Trzy razy gości rywali, a raz zagrali na jego terenie.

W prowizorycznej tabeli I ligi za cztery ostatnie kolejki Stal jest „liderem”, bilansem bramek wyprzedzając Podbeskidzie. Kolejne zespoły, czyli Odra Opole i Warta Poznań zgromadziło po 9 punktów.

Kolejka/STAL/PODBESKIDZIE
16 1:1 z Zagłębiem (d) 3:1 z Sandecją (d)
17 2:0 z Chojniczanką (w) 1:1 z Chrobrym (w)
18 2:0 z Wartą (w) 4:1 z Zagłębiem (d)
19 3:0 z Wigrami (w) 2:1 z Chojniczanką (d)
10 pkt. 3-1-0 8:1 10 pkt. 10:4

 

Na zdjęciu: Aleksander Komor zastępował już w tym sezonie Dmytro Baszłaja i wie, jak to robić.