Podbeskidzie. Holender zbiera minuty

Choć Desley Ubbink terminuje pod Klimczokiem od ponad roku, to może się jeszcze czuć w niektórych sytuacjach, jak nowy nabytek.


Desley Ubbink to jeden z tych zawodników bielskiego zespołu, który wprawdzie świętował całkiem niedawno awans do ekstraklasy, ale w poprzednim sezonie należał do wąskiego grona pechowców w drużynie prowadzonej przez trenera Krzysztofa Bredego.

Przypomnijmy, że zawodnik ten pod Klimczok trafił jeszcze w sierpniu zeszłego roku, już w trakcie trwania rozgrywek. Zagrał w czterech meczach rundy jesiennej i to właśnie czwarty z nich okazał się dla niego bardzo nieszczęśliwy. W starciu przeciwko Chojniczance Chojnice holenderski środkowy pomocnik zerwał więzadło w kolanie i stało się jasne, że czekać go będzie kilkumiesięczny rozbrat z futbolem.

Początkowo mówiono, że do treningów powinien wrócić w maju, co oznaczało, że 27-letni piłkarz miał marne szanse na to, aby pojawić się na placu gry jeszcze w poprzednim sezonie.

Pandemia koronawirusa spowodowała jednak opóźnienie w rywalizacji i dlatego Ubbink zdążył jeszcze pojawić się na boisku w ubiegłych rozgrywkach. Wystąpił, wchodząc na boisko z ławki, w starciu z GKS-em Jastrzębie, a także zagrał przeciwko Sandecji Nowy Sącz od pierwszej minuty. Trener Bredem podkreślił następnie, że w nowym sezonie będzie liczył na zawodnika z Niderlandów, a następnie udowodnił, że nie rzucał słów na wiatr.

Ubbink zagrał w obu meczach ekstraklasy nowego sezonu. Za każdym razem wchodził wprawdzie na boisko z ławki, ale w sumie uzbierał całkiem sporo, bo 51 minut. I spisał się całkiem nieźle, bo w starciu z Górnikiem w Zabrzu zaliczył asystę przy trafieniu Kamila Bilińskiego. Było to drugie otwierające podanie tego zawodnika odkąd trafił pod Klimczok, bo jedną asystę zdołał zaliczyć jeszcze w I lidze.

Na razie wydaje się, że opiekun „górali” nie ma podstaw, aby spoglądał na Ubbinka w kontekście występów w wyjściowej jedenastce, ale nie ulega wątpliwości, że gracz ten w piłkę grać potrafi. Potrzebuje jednak jak najwięcej minut na boisku, a szkoleniowiec beniaminka doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego też w miniony poniedziałek holenderski pomocnik spędził na placu pełne 90 minut w sparingu, w którym jego zespół zmierzył się z Górnikiem Zabrze. – To był trudny i zacięty mecz, ale myślę, że pokazaliśmy się z dobrej strony – powiedział po spotkaniu Desley Ubbink.

Holender również doskonale zdaje sobie sprawę, czemu takie mecze mają służyć. – Starałem się być bardzo aktywny. To dla mnie ważny czas, aby ciągle nadrabiać stracone minuty. Po 9 miesiącach od odniesienia kontuzji to był mój pierwszy mecz w pełnym wymiarze czasowym. Chciałem ciągle być w ruchu i kreować sytuacje, aby w ten sposób pomagać drużynie – podkreślił pomocnik z Niderlandów, który przyznał jednocześnie, że dał z siebie na boisku wszystko.

– To, że wygraliśmy jest bardzo fajnym i przyjemnym uczuciem – powiedział Ubbink, który po części może się poczuć, jak… nowy nabytek Podbeskidzia, choć pod Klimczokiem terminuje już od roku. Większość jednak czasu spędził w gabinetach lekarskich i na rehabilitacji, dlatego pewnie nie wszystkich kolegów zdążył jeszcze dobrze poznać. Rzecz jasna najmniej do czynienia miał z piłkarzami, którzy do zespołu dołączyli niedawno. – Wiem jednak, że nasi nowi piłkarze mają dużo jakości – powiedział 27-letni pomocnik.


Czytaj jeszcze: Mieli swój plan

Wiadomo, że nie zawsze jest łatwo wejść w nową drużynę, ale myślę, że w tym kontrolnym spotkaniu pokazali się z bardzo dobrej strony. I w przyszłości będziemy mieć z nich dużo pożytku – zapewnił Ubbink, który na myśli miał przede wszystkim Milana Rundicia, Dominika Frelka czy Maksymiliana Sitka. Wszyscy wymienieni w sparingu z Górnikiem debiutowali, choć jeszcze nieoficjalnie, w barwach Podbeskidzia.


Na zdjęciu: Desley Ubbink w Bielsku-Białej jest od roku, ale musi zbierać cenne minuty, bo długo pauzował z powodu kontuzji.

Fot. Jakub Ziemianin/TSPodbeskidzie