Podbeskidzie. Hora – czeski optymista

Ofensywny gracz, po bardzo dobrym wejściu w drużynę spod Klimczoka, ostatnio obniżył loty.


Jakub Hora, czeski ofensywny pomocnik, który zimą dołączył do Podbeskidzia, miał bardzo dobre wejście do zespołu. Widać to było szczególnie w drugim meczu na wiosnę, kiedy to – przeciwko Górnikowi Zabrze – wszedł na plac gry po przerwie i wyraźnie rozruszał grę „górali”.

Jeszcze lepiej było tydzień później. Hora zagrał od pierwszej minuty z Cracovią i pokazał wysokie umiejętności strzeleckie. W stylu snajpera sfinalizował zagranie Michała Rzuchowskiego, a gdyby wymieniony kolega z zespołu był skuteczniejszy, to miałby na swoim koncie również piękną asystę.

Brakowało sytuacji

Właśnie od meczu przy Kałuży Hora na stałe wskoczył do wyjściowego składu „górali”, ale żaden z czterech kolejnych występów nie był już tak udany, jak ten przeciwko „Pasom”. Z Jagiellonią nie miał udziału przy golu swojego zespołu. Z Rakowem bielszczanie bramki nie strzelili. W starciu z Lechią Gdańsk zdobyli dwa gole, ale pierwszego z rzutu karnego, a drugiego dzięki kunsztowi Kamila Bilińskiego.

Podobnie było w ostatnim meczu ze Stalą Mielec, w którym prócz gola swojego najskuteczniejszego zawodnika, Podbeskidzie nie stworzyło sobie zbyt wielu szans. A przecież za to odpowiada właśnie Jakub Hora. Jaki z tego wniosek? Po dobrym początku rundy czeski piłkarz wyraźnie obniżył loty.

30-letni zawodnik po spotkaniu w Mielcu właśnie, też zauważył, że jego zespół nie miał okazji bramkowych, szczególnie w II połowie. – Nie wiem, co się z nami stało – mówi gracz, który pod Klimczokiem gra na zasadzie wypożyczenia z FK Teplice.

– Dopiero w końcówce Kamil Biliński coś tam miał, ale nie była to klarowna sytuacja. Plan był taki, żeby grać więcej krótkimi podaniami. To było zrozumiałe, bo rywal grał górą, mając w składzie wielu wysokich piłkarzy. Cóż, to był mecz walki, ale przy prowadzeniu 1:0 powinniśmy ze wszystkich sił postarać się o to, by taki wynik utrzymać – przekonuje ofensywny gracz bielskiego zespołu.

Mieli cztery, mają jeden

Jakub Hora nie ukrywa również, że jego zespół miał bardzo dobrze rozpracowanego rywala. Ale, po prostu, nie wykonywał założeń. – Ciężko jest coś mi po takim meczu powiedzieć. Wszystko wiedzieliśmy o Stali. Wiedzieliśmy, że Forsell daleko wyrzuca auty… Jedyne, co musieliśmy zrobić, to zrealizować to na boisku – kręcił głową zawodnik Podbeskidzia, który jednak nie dopuszcza do siebie myśli o załamywaniu rąk. I jak na… czeskiego optymistę przystało, stara się szukać pozytywów.

– Przed wiosną mieliśmy do Stali cztery punkty straty. Teraz mamy tylko jeden. Jasne, że ten mecz był ważny, ale pozostało jeszcze 9 spotkań. Musimy się podnieść i pokazać charakter – podkreśla 30-letni piłkarz.


Czytaj jeszcze: Wojna trwa

W ostatnich spotkaniach Jakub Hora nie dawał Podbeskidziu niezbędnej do strzelania bramek jakości w ofensywie. Ale raczej nie zanosi się na to, że ktoś – w najbliższym spotkaniu z Wartą Poznań – miałby go zastąpić. Skoro Czech sam stara się szukać pozytywów, nawet po słabym występie w Mielcu, to oznacza, że dostrzega szanse na to, by z Grodziska Wielkopolskiego Podbeskidzie wywiozło punkty. W niedzielę „górale” zagrają z Wartą.

Do niedawna wydawało się, że zespół ten będzie jednym z rywali ekipy spod Klimczoka w walce o utrzymanie. Dziś jednak wszystko wskazuje na to, że „Zieloni” w przyszłym sezonie grać będą na najwyższym poziomie rozgrywkowym. A Podbeskidzie? Cel na niedzielny mecz jest prosty. Uciec z ostatniego miejsca w tabeli.



Na zdjęciu: Jakub Hora dobrze wprowadził się w zespół spod Klimczoka. W ostatnich meczach dał jednak od siebie niewiele.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus