Podbeskidzie. Inauguracja bez „Bili”?

Najlepszy strzelec pierwszej ligi zeszłego sezonu poczuł coś w plecach i nie wiadomo, czy wystąpi przeciwko Arce Gdynia.


56 dni po zakończeniu rywalizacji w poprzednim sezonie, a nieco ponad miesiąc od rozpoczęcia letnich przygotowań, piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała wracają do ligowej rywalizacji na pierwszoligowym froncie. Rozgrywki 2022/23 zainaugurują meczem z Arką Gdynia, a od kilkunastu dni wszystko pod Klimczokiem jest podporządkowane pod to spotkanie. „Góralom” bardzo zależy na tym, by dobrze rozpocząć rozgrywki.

Po okresie sparingowym na pewno można mieć powody do optymizmu. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Podbeskidzie wygrało wszystkie mecze sparingowe. A jak w meczach kontrolnych zaprezentował się pierwszy rywal w walce o ligowe punkty. Źle, albo nawet bardzo źle. Arka ani jednego sparingu nie wygrała. Doznała 4 porażek, a dwa spotkania zakończyły się remisami.

Jak, przed pierwszym spotkaniem na zapleczu ekstraklasy wygląda sytuacja kadrowa Podbeskidzia? Nie najgorzej, choć w ostatnich dniach poprzedzających spotkanie pojawiły się w drużynie kontuzje. – Jeszcze przed piątkowym treningiem wszystko było ok. Ale odbyliśmy dość ciężkie zajęcia i coś się niestety pojawiło. Najtrudniej wygląda sytuacja z Dominikiem Frelkiem. Chyba będzie uraz kostki. Ale ocenimy to dopiero po diagnozie lekarskiej. Zawodnik zszedł z treningu obolały i nie dokończył go – powiedział w piątek Mirosław Smyła, szkoleniowiec Podbeskidzia.

Występ defensywnego pomocnika w meczu z Arką stanął zatem pod sporym znakiem zapytania. Bardziej kibiców Podbeskidzia może jednak zmartwić informacja o najskuteczniejszym piłkarzu poprzedniego sezonu, a także kapitanie zespołu. – W czwartek Kamil Biliński poczuł coś w plecach i oszczędzamy go, by nic się złego nie wydarzyło – zdradził trener Smyła.

– To dwie poważniejsze sprawy. Drobne urazy zawsze się zdarzają. Zawodnicy muszą być odporni na ból. Nie ma zagrożenia, abyśmy z reszty zawodników nie mogli skorzystać. Co świadczy o tym, że staramy się dbać o prewencję. By zawodnik był zregenerowany i przygotowany do zajęć – zapewnił szkoleniowiec zespołu spod Klimczoka.

Do ligowej rywalizacji zaplecze ekstraklasy powraca szybko. O dwa tygodnie wcześniej, aniżeli miało to miejsce w poprzednim sezonie, kiedy to pierwsza kolejka rozegrana została na przełomie lipca i sierpnia. Opiekun Podbeskidzia nie widzi w tym większego problemu. – Za moich piłkarskich czasów przygotowania trwały bardzo długo i zachód nam uciekł. Teraz są zdecydowanie krótsze i bardzo dobrze, bo zawodnik jest od tego, żeby grać. Może nowych zawodników trudniej się wprowadza do zespołu, ale przepracowaliśmy uczciwie te wszystkie dni, choć nie było ich zbyt wiele – powiedział trener bielskiej drużyny, który podkreślił, że choć czasu nie było zbyt wiele, to udało się stworzyć w drużynie dobrą atmosferę, która zazwyczaj pomaga w osiąganiu lepszych rezultatów.

– Dostrzegam ogromny progres w tej materii. Zdrowa rywalizacja powoduje świadomość zawodników o tym, ile muszą włożyć pracy, żeby grać. Łatwo buduje się atmosferę na zwycięstwach. Zespół tworzy się jednak wówczas, kiedy radzi sobie z porażką i potrafi się szybko podnieść. Przypomnę poprzednią rundę, kiedy seria meczów bez wygranej powodowała frustrację zawodników. To są rzeczy naturalne. Wszystko polega na tym, by prewencyjnie budować atmosferę, aby w trudnych momentach wyjść z kryzysu. Tylko takie zespoły osiągają coś konkretnego. Nie słyszałem o zespole, który nigdy nie miał kryzysu – podkreślił Mirosław Smyła.


Na zdjęciu: Dominik Frelek (z prawej) nie skończył piątkowego treningu. Zszedł z boiska z powodu problemów z kostką.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus