Jaki to będzie „debiut”?

12 grudnia zeszłego roku Bogdan Kłys został powołany na stanowisko prezesa Podbeskidzia Bielsko-Biała. Trwała przerwa w rozgrywkach na zapleczu ekstraklasy, zatem sternik „górali” na swój meczowy „debiut” w nowej roli musiał poczekać ponad 2,5 miesiąca. Dziś po raz pierwszy bielszczanie wybiegną na boisko, aby walczyć o ligowe punkty, od kiedy klubem zarządza nowa osoba. Warto przy tej okazji przeanalizować, jak wyglądały dotychczasowe „debiuty” prezesów od momentu niezwykle dla Podbeskidzia ważnego. A mianowicie od początku kadencji Janusza Okrzesika, za którego ekipa spod Klimczoka awansowała do ekstraklasy.

Wolas „wygrał” na Legii

Pracę na stanowisku prezesa Podbeskidzia Okrzesik rozpoczął w listopadzie 2009 roku. Tuż po zakończeniu rozgrywek rundy jesiennej sezonu 2009/10 zastąpił Jerzego Wolasa i wiadomo było, że pierwszym jego wyzwaniem będzie zatrudnienie nowego szkoleniowca. W ostatnich trzech meczach rundy drużynę tymczasowo prowadził Tomasz Świderski, bo wcześniej klub postanowił rozstać się z Marcinem Broszem. Nowy prezes na początku grudnia zdecydował, że Podbeskidzie trenować będzie Robert Kasperczyk i po latach wiemy, że było to epokowe posunięcie, bo właśnie pod wodzę tego szkoleniowca, półtorej roku później, bielszczanie awansowali do ekstraklasy. Najpierw jednak zespół stał przed niełatwym wyzwaniem utrzymania się w I lidze. W pierwszym meczu za kadencji Janusza Okrzesika nie wydarzyło się właściwie nic ciekawego. „Górale” zremisowali u siebie 0:0 z Pogonią Szczecin.

We wrześniu 2011 roku, po przekształceniu klubu w spółkę akcyjną, dotychczasowy prezes zrezygnował, a jego miejsce – tymczasowo – zajął Jerzy Wolas, który wcześniej kierował już klubem. W pierwszym meczu tego sternika bielszczanie odnieśli pierwsze, historyczne zwycięstwo w ekstraklasie. I to jakie! Drużyna trenera Kasperczyka wygrała z Legią Warszawa na wyjeździe. Sielanka trwała jednak krótko. Kolejny mecz Podbeskidzie przegrało 0:1 z Ruchem Chorzów, a p.o. prezesa Jerzy Wolas postanowił wręczyć zawodnikom legendarne już… młotki i klocki. Później nerwowa sytuacja nieco się uspokoiła, a tymczasowy sternik pracował do końcówki listopada.

Emocje się pojawią

25 dnia tego miesiąca prezesem klubu został Marek Glogaza. Kilka godzin później Podbeskidzie grało w Warszawie z Polonią i przegrało 1:2 i – co ciekawe – byłą to jedyna porażka „debiutującego” prezesa w omawianym okresie. Glogaza na fotelu sternika „górali” zasiadał ponad rok. Pod koniec 2012 roku ustąpił miejsca Wojciechowi Boreckiemu, który urzędowanie zaczął od… zmiany trenera. Marcina Sasala zastąpił Dariusz Kubicki, którego drużyna – w pierwszym meczu – pokonała Jagiellonię Białystok aż 4:0 i rozpoczęła misję, która wydawała się niemożliwa, a mianowicie utrzymanie w ekstraklasie, które zakończyło się sukcesem. Nie jednak pod wodzą trenera Kubickiego, ale Czesława Michniewicza. Trzeba zatem przyznać, że początek prezesa Boreckiego w klubie spod Klimczoka był dynamiczny.

Były trener stanowisko sternika bielszczan zajmował ponad trzy lata. Ustąpił na rzecz Tomasza Mikołajki, który „zadebiutował” bardzo udanie, bo zwycięstwem zespołu w Krakowie, z Wisłą. Później było gorzej i sezon 2015/16 zakończył się spadkiem z ekstraklasy. Ostatnim człowiekiem przed Bogdanem Kłysem, który pełnił obowiązki prezesa klubu, był Edward Łukos. W pierwszym spotkaniu za jego kadencji „górale” wygrali wyjazdowy mecz w Katowicach, co jedynie potwierdza, że debiuty prezesów wypadają w przypadku Podbeskidzia dosyć korzystnie. Jak będzie tym razem? – Mecz ze Stalą jest moim pierwszym w charakterze prezesa. Emocje mi się jeszcze nie udzieliły, ale myślę, że w dniu meczu się pojawią. Mamy niezły zespół. Dochodzą do mnie wyłącznie pozytywne sygnały. Wszystko jest pod kontrolą – mówi Bogdan Kłys.

 

Na zdjęciu: Dzisiejszy starcie ze Stalą Mielec będzie „debiutem” meczowym Bogdana Kłysa na stanowisku prezesa Podbeskidzia.