Z obrony do ataku

Jeppe Simonsen, urodzony w Danii reprezentant Haiti, został… „nowym” napastnikiem Podbeskidzia.


Podbeskidzie Bielsko-Biała ma „nowego” napastnika. Nie jest to jednak efekt pozyskania zawodnika pierwszej linii, a dość zaskakującego manewru, na jaki w ostatnim meczu – przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza – zdecydował się Dariusz Żuraw, szkoleniowiec drużyny spod Klimczoka. Na ławce rezerwowych usiadł Kamil Biliński, co stało się nie pierwszy raz w tej rundzie, ale w meczu ze Skrą Częstochowa, rozegranym na początku marca, najlepszego strzelca zespołu zastępował w wyjściowym składzie Krzysztof Drzazga.

Ten piłkarz również jednak w minioną niedzielę usiadł na ławce, a w ataku pojawił się… Jeppe Simonsen. Przypomnijmy, że urodzony w Danii reprezentant Haiti dotychczas grał albo w linii obrony, albo też na pozycji wahadłowego. W tym sezonie prezentował się dobrze. Pokazał, że potrafi strzelać bramki i asystować. Przed meczem z Bruk-Betem miał na swoim koncie 3 trafienia i 5 otwierających podań.

We wspomnianym starciu z nowych założeń 28-latek wywiązał się znakomicie. Najpierw świetnie podłączył się do kontry, a następnie wyłożył piłkę Goku Romanowi, który dał Podbeskidziu prowadzenie, a następnie zachował się niczym rasowy snajper. Był tam, gdzie spadła piłka – zablokowana przez rywala – i trafił na 2:2. – To nie są żadne eksperymenty – mówi Dariusz Żuraw – szkoleniowiec Podbeskidzia, który przyznaje bez ogródek, że podstawowy napastnik „górali”, czyli Kamil Biliński nie jest w najlepszej formie. Widać to najlepiej po liczbach.

Na wiosnę „Bila” strzelił tylko 3 gole, podczas gdy wiosną trafił 12 razy. – Szukam najlepszego ustawienia. Też chciałbym, żeby Kami był w najlepszej dyspozycji, ale w takiej nie jest. Absolutnie taka decyzja nie jest podjęta przeciwko naszemu kapitanowi. Po prostu staram się, by na każdy mecz znaleźć to, co najlepsze. Wszyscy doskonale wiedzą, że nie mamy drugiej „dziewiątki”, a Jeppe grał kiedyś na tej pozycji. Działo się to kilka lat temu, ale jestem z jego występu przeciwko Termalice bardzo zadowolony. Grając przeciwko tak solidnym obrońcom potrafił utrzymać piłkę i wygrać pojedynek. Dał asystę i strzelił bramkę. Cóż chcieć więcej? – pyta retorycznie szkoleniowiec bielskiego zespołu.

Sam Jeppe Simonsen stwierdza, że zagra tam, gdzie będzie trzeba. – Nie wiem, czy ta pozycja będzie dla mnie na stałe, ale w tygodniu poprzedzającym mecz przeciwko Termalice zacząłem trenować jako napastnik – mówi reprezentant Haiti, który w drużynie narodowej rozegrał 10 spotkań i zdobył 1 bramkę. – Oczywiście, że wolę występować w roli wahadłowego, ale zagram tam, gdzie będę najbardziej potrzebny. Starałem się, jak mogłem i tak będzie nadal. Zobaczymy, gdzie zagram w następnych spotkaniach – zastanawia się piłkarz, który w przeszłości występował w juniorskiej i młodzieżowej reprezentacji Danii .

Wiadomo, że Podbeskidzie, które walczy o baraże, bardzo potrzebuje punktów. A te zdobywa się wygrywając mecze, czyli strzelając bramki. Czy 28-latek okaże się tajną, ofensywną bronią „górali” na końcówkę sezonu? – Z ostatniego wyniku, czyli remisu z Bruk-Betem Termaliką, na pewno nie możemy być zadowoleni. Dobrze zaczęliśmy tamto spotkanie, ale później rywal przycisnął. Powinniśmy byli lepiej na to zareagować – uważa Jeppe Simonsen.

– Generalnie to było wyrównane spotkanie. Oba zespoły miały szanse, by wygrać. To spotkanie wyglądało nieco inaczej niż poprzednie. Tym razem nie dominowaliśmy na boisku. Zbyt łatwo traciliśmy piłki. Nerwowość wynikała z pewnej mierze z tego, że chcieliśmy wygrać za wszelką cenę. Zapominaliśmy czasami, że warto zwolnić, uspokoić nieco grę i zbudować akcję od tyłu. Warto niekiedy odpocząć z piłka przy nodze. To nie jest wcale złe, że nie dominowaliśmy tak, jak we wcześniejszych spotkaniach. Ale musimy być bardziej skupieni podczas gry – podkreśla „nowy” napastnik Podbeskidzia, który – wiele na to wskazuje – wyjdzie w pierwszej linii w nadchodzącym spotkaniu swojej drużyny.

W sobotę „górale” zagrają w Łęcznej z Górnikiem.


Na zdjęciu: Jeppe Simonsen, w pierwszym meczu w roli napastnika w Podbeskidziu, spisał się bardzo dobrze.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus