Podbeskidzie. Kilka procent mocniejsi

Mamy silny, ciekawy zespół, silną ławkę rezerwowych. To drużyna, która może dużo namieszać w tej lidze – mówi Kamil Biliński, kapitan „górali”.


Rzadko się w tym sezonie zdarza, by Kamil Biliński, napastnik Podbeskidzia, nie strzelił w meczu gola, albo przynajmniej nie zapisał na swoim koncie asysty. W bieżących rozgrywkach taka sytuacja wydarzyła się dopiero po raz szósty, a warto zaznaczyć, że starcie w Tychach było piątym spośród tych spotkań, którego zespół spod Klimczoka nie wygrał.

Idą do przodu

Po końcowym gwizdku wszyscy zgodnie uznali, że „górale” byli zespołem lepszym. Kapitan Podbeskidzia nie był w tej kwestii odosobniony.

– Z przekroju całego meczu byliśmy lepszym zespołem. Wykreowaliśmy sobie więcej sytuacji i szkoda, że nie udało się strzelić i wywieźć trzech punktów, ale z drugiej strony istotne jest to, że jeden punkt wywieźliśmy z Tychów i dopisujemy go do swojego dorobku. Aby być na szczycie trzeba cały czas te punkty gromadzić. Z każdego kolejnego meczu trzeba wyciągać maksa. W Tychach udało się na tyle, na ile się udało. Najważniejsze, że idziemy do przodu – podkreślił doświadczony zawodnik ekipy z Bielska-Białej.

Podbeskidziu w zdobyciu trzech punktów najbardziej przeszkodził bramkarz tyskiej drużyny, co zresztą nie umknęło uwadze najskuteczniejszego gracza I ligi.

Połowa pod dyktando

Biliński w tym sezonie nie znalazł sposobu na Konrada Jałochę, bo przypomnijmy, że jesienny mecz między bielszczanami a tyszanami również zakończył się bezbramkowo.

– Nie ma co ukrywać, że Konrada Jałochę należy za ten występ przeciwko nam bardzo pochwalić. Bramkarz GKS-u wybronił tej drużynie mecz swoimi interwencjami. Może czasami szczęśliwymi, ale to również jest bardzo ważne – docenił rywala kapitan Podbeskidzia, który uważa, że jego drużyna mogła nieco lepiej rozpocząć spotkanie.

– Myślę, że początek tego spotkania mieliśmy trochę zbyt nerwowy. Wróciliśmy po zimowej przerwie i od pierwszych minut nie do końca tak to wszystko funkcjonowało, jak powinno. Później było jednak dużo lepiej. Kontrolowaliśmy mecz i druga połowa była już pod nasze dyktando. Na pewno jest pewien niedosyt. Nawet gdybyśmy to spotkanie wygrali, to nie do końca bylibyśmy ze wszystkiego zadowoleni – podkreślił autor 14 goli w tym sezonie na zapleczu ekstraklasy.

Jest lepiej niż było

Punkt zdobyty w Tychach na pewno nie jest rezultatem, za który powinno się Podbeskidzie krytykować, albo ganić. Potrafili „górale” pokazać momentami bardzo dobrą grę i jeżeli tak dalej pójdzie, to pierwsze wiosenne zwycięstwo podopiecznych trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego jest kwestią czasu. Zdają sobie sprawę z tego sami piłkarze, a najbardziej Kamil Biliński.

– Wspominałem już w niektórych rozmowach, że jesteśmy o kilka procent lepszym zespołem niż ten, który grał w rundzie jesiennej. Bardziej świadomym i zdyscyplinowanym taktycznie. Ciężko nad wieloma rzeczami pracowaliśmy, bo musieliśmy nad nimi pracować. Wcześniej nie mieliśmy na to czasu. Zespół się tworzył i funkcjonowaliśmy z meczu na mecz, z tygodnia na tydzień. Ostatnie dwa miesiące mogliśmy wspólnie spędzić. Udało się to bez większych problemów, bez kontuzji. To dziś widać, że jest lepiej niż było. Myślę, że większość naszych meczów będzie tak wyglądać. Będziemy chcieli przeciwników zdominować. Mamy silny, ciekawy zespół, silną ławkę rezerwowych. To drużyna, która może dużo namieszać w tej lidze – odważnie zadeklarował kapitan Podbeskidzia, co oznacza, że runda wiosenna raczej nie będzie dla kibiców klub spod Klimczoka wyprana z emocji.


Na zdjęciu: Kamil Biliński twierdzi, że większość wiosennych meczów Podbeskidzia może wyglądać tak, jak to pierwsze, bezbramkowe w Tychach.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus