Podbeskidzie. „Leszczu” wrócił do łask

Letni okres przygotowawczy do rozgrywek pierwszoligowych nie był łatwy dla Rafała Leszczyńskiego. Wprawdzie w miarę szybko okazało się, że klub spod Klimczoka nie przedłuży kontraktu z jego konkurentem w poprzednim sezonie, czyli Wojciechem Fabisiakiem, ale prezes „górali”, Bogdan Kłys, od początku nie ukrywał, że priorytetem transferowym klubu jest pozyskanie wartościowego bramkarza. – Straciliśmy w ubiegłym sezonie 46 bramek. To zdecydowanie zbyt dużo – powtarzał sternik bielskiego klubu. Poszukiwania trwały długo. Rozważano różne kandydatury, m.in. Łukasza Załuski, który ostatecznie wylądował w Miedzi Legnica, z którą Podbeskidzia zagra dziś w zaległym meczu z ósmej kolejki. Ostatecznie wybór, po niełatwych negocjacjach, padł na Martina Polaczka. Stało się wówczas jasne, że Leszczyński, który pod Klimczokiem występuje od sezonu 2016/17, będzie musiał się pogodzić z rolą zmiennika.

Nigdy nic nie wiadomo

Tak też się stało. Na dodatek nie we wszystkich spotkaniach od początku sezonu „Leszczu” zasiadł na ławce rezerwowych, bo trzy razy, na siedem spotkań, zmiennikiem Polaczka był młodszy o siedem lat Arkadiusz Leszczyński. Bardziej doświadczonemu bramkarzowi pozostały występy w drużynie rezerw, co przecież nie jest szczytem marzeń piłkarza, który ma za sobą jeden występ w narodowej reprezentacji. W piłce nożnej jest jednak tak, że nie wiadomo, co przyniesie następny trening. Tak też się stało. W zeszły czwartek, na ostatnich zajęciach przed starciem z Puszczą Niepołomice, Martin Polaczek zderzył się z jednym z kolegów. Diagnoza okazała się niepomyślna. Otóż Słowak doznał pęknięcia kości jarzmowej, która wyklucza go z gry przez ok. miesiąc. W ten sposób otworzyła się szansa przed Rafałem Leszczyńskim, bo trudno było się spodziewać, że trener Krzysztof Brede postawi na Arkadiusza Leszczyńskiego, który nie ma jeszcze za sobą ani jednego występu na poziomie I ligi.

Niepołomic starszy z Leszczyńskich zbyt dobrze nie wspominał przed sobotnim starciem z Puszczą. W poprzednim sezonie konkretnie 1 września ub. roku, na kameralnym obiekcie Podbeskidzie przegrało 2:3, a przynajmniej jednego gola dla rywala można było zapisać na konto bramkarza „górali”. Następnie „Leszczu” zagrał jeszcze z GKS-em Tychy, gdzie również się nie popisał, a następnie zniknął ze składu. Do końca jesieni zagrał tylko w meczu Pucharu Polski, a do ligowego obiegu powrócił dopiero na wiosnę. Na krótko, bo po wpuszczeniu czterech goli w meczu z Wartą w Poznaniu do bramki wskoczył Wojciech Fabisiak. Którego Leszczyński wymienił dopiero na pięć ostatnich meczów sezonu.

Droga przez mękę

Na nowo zaskarbił sympatię

W zeszłą sobotę w Niepołomicach było dużo lepiej. Wprawdzie bramkarza Podbeskidzia nie miał zbyt wiele pracy, ale kiedy trzeba było, to spisał się bez zarzutu. Na początku drugiej połowy, w pięknym stylu, wybronił strzał Michała Czarnego i pokazał, że mimo braku ogrania na poziomie pierwszoligowym jest w formie. – Cieszę się, że udało mi się zagrać na zero z tyłu. Że koledzy mi w tym pomogli. Mówiliśmy przed sezonem, że dla nas każdy kolejny mecz jest najważniejszy i w każdym gramy o zwycięstwo. To tylko się liczy. Czy wygramy 1:0, 2:1 czy 5:4, to drugorzędna sprawa? Fajnie, że na trudnym terenie w Niepołomicach udało nam się wygrać – podkreślił Rafał Leszczyński.

Który doskonale zdaje sobie sprawę, z tego, że każde zwycięstwo na zapleczu ekstraklasy, w szczególności wyjazdowe, jest na wagę złota. – W tej lidze, zresztą, jak w każdej innej, nikt się nie położy i nikt nie odpuści. Musieliśmy być czujni do samego końca. W odróżnieniu od meczu w Niecieczy tym razem udało nam się dowieźć zwycięstwo do końca. To duży pozytyw – stwierdził golkiper „górali.

Dobrym występem „Leszczu” na nowo zaskarbił sobie sympatię kibiców Podbeskidzia, których niegdyś był ulubieńcem. Fani wybrali go przecież najlepszym piłkarzem sezonu 2016/17, czyli tym pierwszym po spadku do I ligi. – Wsparcie kibiców jest bardzo ważne. Fajnie, że za nami jeżdżą i nam dopingują. Oby więcej takich wyjazdów i oby ich liczebność była coraz większa. W środę gramy u siebie. Mam nadzieję, że publika dopisze, a my postaramy się odpłacić kibicom dobrą grą. I, miejmy nadzieję, zwycięstwem – zakończył bramkarz, który w najbliższym czasie będzie numerem jeden w drużynie „górali”.

 

Na zdjęciu: Rafał Leszczyński, przez kilka kolejek, będzie podstawowym bramkarzem Podbeskidzia.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem