Podbeskidzie. Mały wygrany

Ze względu na zawieszenie rozgrywek Tomasz Nowak zyskał więcej czasu, aby dojść do pełni sprawności po kontuzji.


Latem zeszłego roku do Podbeskidzia dołączył doświadczony środkowy pomocnik, Tomasz Nowak, który poprzedni sezon spędził w ekstraklasie, w barwach Zagłębia Sosnowiec. Już w pierwszych sparingach widać było, że jest takim zawodnikiem, jakiego drużyna spod Klimczoka potrzebowała. W ekipie „górali” w poprzednim sezonie brakowało bowiem środkowego pomocnika, który miałby znaczący wpływ na organizację gry w ofensywie. Piłkarza kreatywnego, o szerokim wachlarzu umiejętności technicznych. Takiego, który potrafi przytrzymać piłkę, odpowiednio ją rozprowadzić, a także uderzyć na bramkę czy precyzyjnie podać. I który bardzo dobrze wykonuje stałe fragmenty gry.

Gole na wagę punktów

Wreszcie trafił pod Klimczok piłkarz, który na swoim koncie miał 301 występów w ekstraklasie i I lidze, w których zdobył 30 goli i zanotował 44 asysty. Nie tylko z powodu tego dorobku od razu wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce drużyny trenera Krzysztofa Bredego. Jego postawa na placu gry przynosiła wymierne efekty. W starciu szóstej kolejki, przeciwko Olimpii Grudziądz, Nowak strzelił gola na 2:0, a jego zespół wygrał 2:1. Dwa mecze później 35-latek zdobył jedyną bramkę w wygranym meczu w Niepołomicach, a cztery dni później – konkretnie 18 września – trafił do siatki z rzutu karnego przeciwko Miedzi Legnica. Podbeskidzie wygrało mecz 2:1. Łatwo zatem policzyć, że za każdym razem środkowy pomocnik strzelał gola, który walnie przyczynił się do zwycięstwa jego zespołu. Jego zasługą było to, że bielszczanie w trzech wymienionych spotkaniach zdobyli nie 3 a 9 punktów. Łatwo policzyć, gdzie byłoby dziś Podbeskidzie, gdyby miało na swoim koncie o sześć „oczek” mniej – dopiero na czwartym miejscu.

We wspomnianym meczu z Miedzią doświadczonego piłkarza dopadł jednak spory pech. W drugiej połowie, przy stanie 2:0 dla „górali”, doznał kontuzji kolana. Początkowo wydawało się, że nie stało mu się nic poważnego. I w pierwszych minutach po zejściu z boiska można było odnieść wrażenie, że największym problemem jest to, że „górale” stracili gola.

Będzie im potrzebny

W kolejnych dniach ze sztabu medycznego bielskiego klubu napłynęły fatalne wieści. Uszkodzenie więzadeł krzyżowych w kolanie oznaczało, że do końca rundy jesiennej – a do rozegrania pozostało jeszcze 11 kolejek – zespół będzie musiał radzić sobie bez zawodnika, który zdążył wyrosnąć na lidera zespołu. Konieczna okazała się operacja i dłuższa przerwa w treningach. Wiadomo było, że do zajęć z pełnym obciążeniem zawodnik będzie mógł powrócić najwcześniej w lutym. Od początku zimowych przygotowań trenował indywidualnie. Dopiero na zgrupowaniu w Turcji pracował na sto procent. W pierwszych dwóch meczach wiosennych jednak nie zagrał. Było na to zbyt wcześnie. Ale – jak mówił trener Krzysztof Brede – powrót na boisko był coraz bliżej.


Przeczytaj jeszcze: Badania i na boisko!


Najpierw Nowak miał wystąpić w meczu IV-ligowych rezerw Podbeskidzia. Ale, jak wiadomo, ta klasa rozgrywkowa – z powodu pandemii koronawirusa – w ogóle nie wznowiła rozgrywek. Dlatego doświadczony pomocnik, w tym roku, nie kopnął jeszcze piłki, nawet w meczu sparingowym. Niemniej jednak panująca sytuacja, paradoksalnie, zadziałała na jego korzyść.

– W przypadku Tomka Nowaka wydłużył się czas dojścia do optymalnej formy sportowej – podkreśla Krzysztof Brede, szkoleniowiec Podbeskidzia.

– Z tego trzeba się cieszyć, jest on bowiem zawodnikiem, który będzie nam na boisku bardzo potrzebny. Można powiedzieć, że jest małym wygranym w tej całej sytuacji. Dobrze wykorzystał ostatni czas i wierzę, że przełoży to na boisko – dodaje opiekun drużyny spod Klimczoka.

Na zdjęciu: Tomasz Nowak (z lewej) dobrze wykorzystał czas związany z zawieszeniem rozgrywek i będzie bardzo Podbeskidziu potrzebny.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus