Podbeskidzie. „Mere” i jego cele

Giorgi Merebaszwili godnie zastąpił w roli napastnika Kamila Bilińskiego. W Legnicy będzie jednak trudniej.


Pozyskiwanie piłkarzy, którzy nie przepracowali z zespołem okresu przygotowawczego, wiąże się z dużym ryzykiem. Często zdarza się bowiem tak, że gracz potrzebuje kilku tygodni, by dojść do optymalnej dyspozycji. A nierzadko musi poczekać do kolejnego okresu przygotowawczego. Wtedy, rzecz jasna, traci się całą rundę i nikt z takiego rozwiązania nie jest zadowolony. Przykład Giorgiro Merebaszwiliego jest jednak zupełnie inny. Nie jest to może wyjątek od reguły, ale dowód na to, że czasami warto zaryzykować. Podbeskidzia takie ryzyko podjęło, angażując gruzińskiego skrzydłowego na dzień przed pierwszym meczem sezonu. „Mere”, choć z ławki, zagrał już w pierwszym spotkaniu w Polkowicach. Zaległości treningowe nadrobił bardzo szybko, a po czterech meczach z ławki wskoczył do pierwszego zespołu. Zespół trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego odnosi z tego tytułu same korzyści.

Przykładów daleko szukać nie trzeba. W niedzielnym starciu z Resovią zawodnik z Gruzji był bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem na boisku. Przede wszystkim strzelił, po solowej akcji i ograniu dwóch rywali, przepiękną bramkę. A na dodatek sprawiał rywalom mnóstwo kłopotów. Kręcił nimi niemiłosiernie i gdyby miał więcej szczęścia, to wpisałby się na listę strzelców przynajmniej jeszcze raz.

– Zawsze cieszę się, kiedy strzelam bramkę. Szczególnie taką, choć wiadomo, co jest najważniejsze. Zespół i trzy punkty. Później jestem ja. Grając w dziesiątkę było bardzo ciężko, ale wykonaliśmy swoją robotę – podkreślił 35-latek urodzony w Tbilisi.

Mecz z Resovią nie był dla „górali” łatwy od 30. minut. Do tej pory bielszczanie kontrolowali spotkanie, ale czerwoną kartkę obejrzał Kamil Biliński.

– Grając przez godzinę w osłabieniu pokazaliśmy charakter. Czasami zdarzają się takie mecze, a nam na pewno pomogło to, że zaraz na początku spotkania strzeliliśmy bramkę. Taka jest piłka nożne i takie sytuacje się zdarzają. Ważne było dla nas, podczas gry w osłabieniu, wsparcie kibiców, które bardzo wiele dla nas znaczy – zaznaczył skrzydłowy Podbeskidzia.
Który po wykluczeniu kolegi z zespołu musiał nieco zmienić pozycję.

– Po czerwonej kartce dla Kamila Bilińskiego wyszedłem nieco wyżej i grałem praktycznie jako napastnik – powiedział „Mere” i rzeczywiście tak było. Koledzy często, szczególnie w drugiej połowie, rzucali piłki w kierunku Gruzina, a ten – właśnie wtedy – zabawiał się z obrońcami Resovii. Czy podobnie będzie w Legnicy, gdzie „górale”, bez zawieszonego Bilińskiego, zagrają już w najbliższy piątek? Wydaje się, że będzie dużo trudniej.

– Mamy czas na to, by przyjrzeć się następnemu rywalowi. Wiadomo, że Miedź Legnica ma swoje cele, mierzy wysoko i ma bardzo dobry zespół. Ale my będziemy na nich dobrze przygotowani – podkreślił Giorgi Merebaszwili, który – rzecz jasna – skupia się na futbolu, ale ma też inne cele. Stara się o polskie obywatelstwo, a jednym z elementów, który musi zaliczyć jest egzamin z języka polskiego.

– Krok po kroku idę do przodu. Wydaje mi się, że radzę coraz lepiej. Sprawdzian jest dopiero w lutym i mam nadzieję, że do tego czasu będę gotowy – uśmiecha się gracz Podbeskidzia, który w tym sezonie strzelił 2 gole i zaliczył 2 asysty.


Fot. Rafal Rusek / PressFocus