Podbeskidzie. Mniejsza siła rażenia

 

Do meczu z GKS-em Tychy, który bielszczanie rozegrali 22 września, a który zakończył się remisem 2:2, tylko raz zdarzyło się, aby zespół trenera Krzysztofa Bredego nie zdobył w tym sezonie w tym sezonie gola w oficjalnym spotkaniu.

Rzecz miała miejsce ponad miesiąc wcześniej w Suwałkach, kiedy to „górale” przegrali 0:1. W dziewięciu pozostałych spotkaniach zawsze bielszczanie trafiali do siatek rywali, a w połowie spotkań czynili to więcej, aniżeli jeden raz. Dlatego tym bardziej zaskakujące in minus jest to, co stało się z ofensywą zespołu spod Klimczoka w zeszłym tygodniu. Podczas pucharowo-ligowego wojażu do Siedlec i Olsztyna.

Ani w starciu z Pogonią, ani też w meczu ze Stomilem drużyna nie była w stanie zdobyć gola i efekty nietrudno jest przewidzieć. Oba spotkania „górale” przegrali po 0:1.

– Stomil wygrywa swoje mecze w oparciu o kontratak, a my gramy inaczej. Wybieramy styl oparty na atakowaniu. Staramy się rozgrywać piłkę, wymieniać dużo podań. Zmieniamy pozycję, ale na koniec najważniejsze jest to, aby być skutecznym – mówi Krzysztof Brede, szkoleniowiec Podbeskidzia. Sęk właśnie w tym, że skuteczność zaczęła ostatnio u „górali” szwankować. Tak było w meczu Pucharu Polski, jak również w pierwszej połowie meczu ligowego.

W drugiej odsłonie tego spotkania bielszczanie nie stwarzali, właściwie, zagrożenia pod bramką rywala. Co zresztą nie umknęło uwadze szkoleniowca. – Słabiej po przerwie zagraliśmy na skrzydłach, a także słabiej było, jeżeli chodzi o grę napastnika – to raz jeszcze opiekun Podbeskidzia, który miał na myśli Marko Roginicia.

– Nie utrzymywał się przy piłce i dawał się wypychać. Uważam, że to było kluczem do tego, że w drugiej połowie nie wyglądaliśmy w ofensywie tak, jak chcielibyśmy. A przynajmniej tak, jak przed przerwą – zaznaczył trener „górali”.

Do Marko Roginicia, jeżeli chodzi o skuteczność, czy też dochodzenie do sytuacji bramkowy, istotnie można mieć pewne pretensje. Niemniej jednak nie jest to zawodnik, który takie okazje będzie kreował.

Takim piłkarzem jest, bez kwestii, Tomasz Nowak, który jednak ze względu na uraz kolana nie zagra już w rundzie jesiennej. W Olsztynie zawodnik ten był na trybunach i wspierał kolegów, co – bez wątpienia – jest bardzo cenne. To jednak nie to samo, co obecność na boisku doświadczonego i kreatywnego piłkarza, który, na dodatek, potrafi strzelać bramki i jest nieoceniony przy stałych fragmentach gry.

Wiele wskazuje zatem na to, że bielszczanom brak tego gracza wyraźnie zaczyna doskwierać. Na pewno trener Krzysztof Brede nie ma w swoim zespole zawodnika, który mógłby Nowaka zastąpić w proporcji 1 do 1. Na razie rolę zmiennika pełni – w meczach ligowych – Adrian Rakowski. Który w starciu z GKS-em Tychy zaliczył piękną asystę, ale w Olsztynie był trochę nieobecny. To jednak zawodnik o innej charakterystyce i innych atutach.

 

Na zdjęciu: Adrian Rakowski próbuje zastąpić Tomasza Nowaka, którego brak zaczyna być odczuwalny.