Podbeskidzie. Mocny argument w bramce

Jednym z priorytetów transferowych Podbeskidzia Bielsko-Biała przed nowym sezonem było zakontraktowanie nowego bramkarza. – W zeszłym sezonie straciliśmy 46 bramek. To zdecydowanie zbyt wiele – mówił nam jakiś czas temu Bogdan Kłys, szkoleniowiec bielskiego zespołu i nie trudno jest się z nim nie zgodzić. Zresztą sygnalizowaliśmy kilka razy w trakcie trwania rozgrywek, że ani Wojciech Fabisiak, ani też Rafał Leszczyński, nie dali „góralom” potrzebnego spokoju między słupkami. Jakiś czas temu pod Klimczokiem stworzono swoisty ranking golkiperów, których klub chciał pozyskać. Znalazły się na nim mocne nazwiska. Mariana Kelemena, Łukasza Załuski, Dariusza Treli, czy też testowanego przez kilka dni Patrika Maceja. Numerem jeden był jednak ktoś inny i trzeba przyznać, że „górale” mierzyli wysoko. A najważniejsze jest to, że się udało.

Negocjacje łatwe nie były

Martina Polaczka, 29-letniego rosłego, bo prawie dwumetrowego słowackiego bramkarza, nie trzeba nikomu szerzej przedstawiać. Zawodnik ten w 2015 roku pojawił się w Zagłębiu Lubin i spędził w tym klubie 2,5 sezonu. Rozegrał 77 spotkań w ekstraklasie, w których 25 razy zachował czyste konto. Z drużyną „Miedziowych” zdobył brązowy medal mistrzostw Polski i zagrał w kwalifikacjach Ligi Europy. Broniąc m.in. decydujący rzut karny w serii jedenastek w starciu przeciwko Partizanowi Belgrad, dzięki czemu lubinianie awansowali do kolejnej fazy rywalizacji. Zimą 2018 roku Polaczek odszedł do czeskiej Mladej Boleslav, a następnie trafił do Lewskiego Sofia, z którego odszedł w marcu tego roku i pozostawał bez przynależności klubowej. Niedawno mówiło się, że chce go Miedź Legnica, ale ostatecznie zdecydował się na Podbeskidzia, choć negocjacje nie były łatwe.

Początkowe oczekiwania finansowe zawodnika były dla bielskiego klubu zbyt wysokie. Jednak na przestrzeni rozmów, z tego, co udało nam się ustalić, Polaczek zszedł z ceny, a ważnym argumentem było również to, że partnerka słowackiego golkipera mieszka w Tychach. Wczoraj słowacki bramkarz przechodził badania medyczne w Bielsku-Białej i jeżeli wszystko będzie w porządku, to lada moment powinien podpisać kontrakt z klubem. Roczny z możliwością przedłużenia o kolejny rok. Wszystko wskazuje zatem na to, że Podbeskidziu udało się zyskać mocny bramkarski argument.

Podbeskidzie. Myśleć w kilku kierunkach

Dopinają pięciu zawodników

Kolejne dni pod Klimczokiem powinny przynieść szereg kolejnych decyzji personalnych. Wobec zakontraktowania Martina Polaczka zespół opuści Wojciech Fabisiak, którego kontrakt z klubem wygasł z dniem 30 czerwca. Tomasz Nowak, który trenuje z „góralami” od dłuższego czasu i zagrał w sparingu z GKS-em Katowice, pomyślnie przeszedł testy medyczne i również podpisze umowę. W tym samym spotkaniu z bardzo dobrej strony pokazał się również środkowy obrońca z Ukrainy, Dmytro Baszlaj. Już po meczu trener Krzysztof Brede powiedział nam, że jest „na tak” w kontekście tego zawodnika. 29-letni Ukrainiec również przechodzi obecnie badania, bo obie strony doszły do porozumienia w sprawie kontraktu.

Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to rywalem Baszlaja do gry w pierwszym składzie Podbeskidzia będzie Kornel Osyra. W poniedziałek Miedź Legnica poinformowała, że zawodnik ten nie zostanie w klubie. Podbeskidzie zadziałało szybko i dogadało się z zawodnikiem. Tymczasem na testach pod Klimczokiem przebywa już 18-letni ofensywny pomocnik, Filip Laskowski z Escoli Varsovia. Klub go chce, bo potrzebuje młodzieżowców. Aktualnie zatem „górale” dopinają transfery aż pięciu piłkarzy i jeżeli wszystkie tematy zostaną zrealizowane, to do obsadzenia pozostanie już jedynie pozycja napastnika. Nad czym w klubie cały czas ciężko pracują.

 

Na zdjęciu: Martina Polaczka, nowego golkipera Podbeskidzia, nie trzeba nikomu szerzej przedstawiać.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem